W należących do firmy Milosz Krzeczek KK sklepach mięsnych w Pradze sprzedano 300 kilogramów polskiego mięsa drobiowego, w którym wykryto salmonellę - poinformował we wtorek rzecznik czeskiej Państwowej Administracji Weterynaryjnej Petr Vorliczek.

Jak powiedział agencji CTK, mięso to zostało prawdopodobnie już zjedzone, gdyż minął termin jego przydatności do konsumpcji. Praskie służby sanitarno-epidemiologiczne nie odnotowały wzrostu zachorowań na salmonellozę.

"Niemniej jeśli ktoś zamroził kupione mięso i ma je w domu w zamrażarce, nie powinien go konsumować i może je zwrócić w miejscu, gdzie mięso kupił" - zaznaczył Vorliczek. Według niego chodzi o dostawę, którą firma Milosz Krzeczek KK odebrała 12 marca i sprzedała w czterech ze swych łącznie 10 praskich sklepów.

"Powtarzamy, że przy dostatecznej obróbce cieplnej mięsa i przestrzeganiu podstawowych zasad higieny ryzyko zarażenia konsumentów jest minimalne" - powiedział rzecznik. Jak jednocześnie wskazał, w Czechach nie jada się drobiu w stanie surowym.

Po wykryciu salmonelli w około 700-kilogramowej dostawie polskiej wołowiny od 20 lutego obowiązuje w Czechach nakaz kontrolowania na obecność salmonelli całego importowanego z Polski mięsa wołowego. Kontrole te powierzono uprawnionym laboratoriom.

Reklama

Czeskie restrykcje wobec polskiego mięsa zostaną zniesione 25 marca, przy czym Polska powinna do tego czasu zagwarantować wprowadzenie w życie wszystkich wymaganych przedsięwzięć prewencyjnych.

>>> Polecamy: Właściciel Biedronki 55. największym detalistą świata. W Polsce bezkonkurencyjny