3173 kandydatów aplikujących do szkół średnich w Warszawie nie dostało się do żadnej ze szkół, ponad 82 proc. z nich to uczniowie, którzy chcieli uczyć się w liceach, co czwarty z nich (756 osób) ma świadectwo z czerwonym paskiem – poinformowała we wtorek wiceprezydent Renata Kaznowska.

We wtorek w Warszawie ogłoszono wyniki pierwszego etapu rekrutacji do szkół średnich: od godziny 9.00 uczniowie mogli za pomocą elektronicznego systemu rekrutacji dowiedzieć się, do których szkół zostali zakwalifikowani. Listy zakwalifikowanych wywiesiły też szkoły.

"3173 kandydatów nie dostało się do żadnej ze szkół. Ponad 82 proc. z nich to uczniowie, którzy chcieliby kontynuować naukę w liceach. Co czwarty, czyli 756 uczniów, ma świadectwo z czerwonym paskiem" – podkreśliła Kaznowska. Poinformowała również, że w stołecznych szkołach pozostało jeszcze 2436 wolnych miejsc, z czego mniej niż jedna trzecia (781) to miejsca w liceach. Informacja o dostępności miejsc pojawi się 25 lipca o godz. 15.00 w elektronicznym systemie rekrutacyjnym.

Wiceprezydent stolicy podała, że w tym roku do szkół średnich (liceów ogólnokształcących, techników i szkół branżowych) w Warszawie aplikowało ponad 47 tys. uczniów, w tym ponad 17 tys. spoza Warszawy. Ostatecznie wymagane dokumenty do szkół złożyło 45288 absolwentów, z czego 33865 kandydatów aplikowało do liceów.

Przypomniała, że w ubiegłych latach kandydatów do szkół średnich w Warszawie było około 19 tys. W tym roku o przyjęcie do szkół ubiega się więcej uczniów niż w latach ubiegłych. Chodzi o dwa roczniki: pierwszy rocznik absolwentów ośmioletnich szkół podstawowych i ostatni rocznik gimnazjalistów.

Reklama

Wiceprezydent poinformowała także, że dla podwójnego rocznika przygotowano 43 tys. miejsc w szkołach. Ostatecznie tę liczbę miejsc zwiększono do 45263 miejsc.

Podała, że do stołecznych liceów, techników i szkół branżowych zakwalifikowało się 41870 absolwentów. 46 proc. kandydatów dostało się do szkoły pierwszego wyboru. 4626 dostało się do szkół wskazanych na miejsca wskazane przez uczniów jako dziewiąta i kolejna preferencja.

W Warszawie kandydaci mogli składać podania do takiej liczby szkół i klas, do jakiej chcieli (nie było w tym roku ograniczeń). Musieli tylko wskazać swoje preferencje, tzn. szkołę pierwszego wyboru i wskazać kolejne wybory. Rekordzista aplikował do 197 oddziałów.

Kaznowska zwróciła uwagę, że "z powodu reformy oświaty zdeptanych zostanie bardzo wiele marzeń młodych, często bardzo zdolnych i ambitnych uczniów, którzy nie dostaną się do szkoły pierwszej preferencji, drugiej preferencji, piątej preferencji". "To również marzenia tej młodzieży o nieco może słabszych wynikach, o której mówimy +średniacy+" – wskazała. "Dlatego, że ci zdolni uczniowie, z bardzo dobrymi wynikami, którzy nie dostali się do tych najlepszych, wymarzonych liceów, mówiąc kolokwialnie, zepchnęli tych średniaków do jeszcze niższego poziomu" – stwierdziła.

Kaznowska poinformowała, że nie udało się podwoić liczby miejsc w najlepszych liceach. "Taka szkoła jak ta (przy której odbywała się konferencja – PAP), jedna z najlepszych w Warszawie, liceum im. Dąbrowskiego – liceum nie było w stanie podwoić liczby miejsc, zwyczajnie ze względów lokalowych. Tutaj powstało oddziałów znacznie mniej, aniżeli liczba, jaka była potrzebna do podwojenia" – zastrzegła.

Dodała, że w 30 najlepszych liceach nie udało się podwoić liczby oddziałów, która finalnie składa się na 1472 miejsca.

"O tyle mniej zdolnej młodzieży, która wskazałaby licea w preferencji od najlepszego w liście rankingowej, od 30 pozycji – 1472 kandydatów – siłą rzeczy wypadło z tych najlepszych pozycji, przesuwając się na nieco niższe pozycje, wypierając dzieciaki z tych niższych pozycji na pozycje jeszcze niższe, np. szkoły branżowe pierwszego stopnia" – wyjaśniła.

Według Kaznowskiej wzrosły liczby punktów, którymi młodzież mogła się kwalifikować: w LO im. Kazimierza Wielkiego z 89 w ubiegłym roku do ponad 100 punktów, w LO im. Zbigniewa Herberta z 93 do ponad 100. "Do wybranych przez siebie liceów nie dostali się uczniowie, którzy mieli nawet 190 punktów. Ponad jedna trzecia kandydatów nieprzyjętych do żadnej ze szkół miała od 110 do 190 punktów. To stanowi 1378 osób" – poinformowała.

"Mamy też takie przypadki, których również się spodziewaliśmy, że w renomowanych liceach, takich jak Stanisława Staszica czy Batorego, będzie aż 5 klas, w których uczyć się będą sami olimpijczycy. Ani jednego innego ucznia. To oznacza, że liczba punktów, jaka pozwalała dostać się do tych liceów, również wzrosła" – oceniła wiceprezydent. Jej zdaniem, "to jest tak zwany wyścig szczurów – młodzież robiła wszystko, walczyła w licznych olimpiadach, aby mogła się dostać właśnie nieco obok rekrutacji, czyli z tego przydziału olimpijczyka".

"To jest 998 osób, co przełożyło się na np. 5 klas stricte olimpijskich. To nie jest normalna sytuacja, to jest chora sytuacja" – oceniła Kaznowska.

Dodała również, że "szukaliśmy za wszelką cenę dodatkowych oddziałów, dodatkowych ławek, pojedynczych krzeseł w liceach. W ten sposób, nie boję się użyć tego słowa: po prostu upchnęliśmy kolejnych 2 tys. uczniów". "Gdyby nie to, to liczba 3173 uczniów, którzy nie dostali się do żadnej szkoły, wzrosłaby do 5193 uczniów" – dodała.

Kaznowska krytycznie oceniła wyniki reformy oświaty: "kiedy rząd po dzisiejszym dniu ogłosi, że reforma się udała, to chciałabym, abyście państwo powiedzieli, że nasze wyzwania dopiero się zaczynają, wyzwania dyrektorów szkół, rodziców i młodzieży, i przede wszystkim nas – samorządów" – powiedziała. Wiceprezydent zapewniła jednocześnie, że "nie zostawimy swoich uczniów, przygotowujemy system wsparcia, również psychologicznego, system doradztwa, aby pomóc młodzieży i rodzicom przejść przez rekrutację do końca. A w tym roku trwa wyjątkowo długo, bo aż do 28 sierpnia" – powiedziała.

Szefowa stołecznego biura edukacji Joanna Gospodarczyk przypomniała z kolei, że 25 lipca kończy się rekrutacja online i po tym dniu uczniowie będą musieli zanosić dokumenty w formie papierowej do szkół. Jej zdaniem "doświadczenie uczy", że ta liczba ponad 3 tysięcy uczniów, którzy się nie dostali do żadnej szkoły, "jest ogromna, ale (...) ten proces będzie trwał jeszcze kilka tygodni". "Z drugiej strony są wolne miejsca w liceach, tylko że tych ponad 700 miejsc to są licea, które dotychczas nie cieszyły się powodzeniem, nie wypracowały sobie marki" – dodała Gospodarczyk.

Dopytana przez dziennikarzy, ilu uczniów w takim razie może we wrześniu nie pójść do szkół, które sobie wybrali, odparła, że "to wróżenie z fusów". Z kolei zapytana, jak ten proces wyglądał w ubiegłym roku, szefowa biura edukacji powiedziała, że nie pamięta. "Na pewno jakiś procent uczniów też się nie dostał" – wskazała.

"Rok temu o tej porze, jeżeli rozmawialiśmy o rekrutacji, to o tym, że jest szansa. Będą się zwiększać liczebności szkolne, będzie miejsce dla tych uczniów, a w tym momencie jest szalenie trudno" – oceniła Gospodarczyk.

>>> Czytaj też: Polska kupuje F-35, Szwedzi i Brytyjczycy idą o krok dalej. Projektują myśliwiec szóstej generacji