Digitalizacja coraz większej liczby branż i wymogi czwartej rewolucji przemysłowej szybko zwiększają zapotrzebowanie na specjalistów w obszarze technologii. Braki w tej dziedzinie odczuwają praktycznie wszystkie państwa rozwinięte. Polska należy do jednych z największych dawców talentów i ten stan rzeczy raczej szybko się nie zmieni.

Luka kompetencyjna na światowym rynku pracy będzie rosnąć. Według badań Korn Ferry Institute w roku 2030 wyniesie ponad 80 mln profesjonalistów, co oznacza utratę możliwości osiągnięcia przychodów liczonych w bilionach dolarów – w przypadku USA ponad 400 mld dolarów i 1,5 punktu procentowego wzrostu PKB.

Specjaliści z Indii

Właściwie jedynym krajem istotnie przyczyniającym się do podaży specjalistów z zakresu technologii komputerowych i teleinformatycznych (STEM) są Indie, gdzie w ciągu 10 najbliższych lat studia techniczne skończy 45 mln studentów. Nic więc dziwnego, że konkurencyjność o talenty staje się istotnym elementem polityk rozwojowych wielu państw. Najkrócej mówiąc – jest to zestaw programów i praktyk zmierzających do przyciągania, rozwoju i utrzymania kapitału ludzkiego, by zwiększyć produktywność gospodarki i dobrobyt społeczny. Taką definicję przyjmuje coroczny raport The Global Talent Competitiveness Index, wydawany pod auspicjami szkoły biznesu INSEAD, Adecco Group i Tata Communications.

W tym roku klasyfikuje aż 125 państw i 114 miast. Metodologia oceny opiera się na matrycy wejść i wyjść (input-output). Te pierwsze opierają się na czterech filarach: warunki rynkowe (Enable), wewnętrzna i zewnętrzna otwartość (Attract), rozwój (Grow) oraz utrzymanie (Retain). Wyjścia są natomiast wynikiem wymienionych procesów w postaci kompetencji zawodowych i umiejętności globalnych, a więc zdolności do podejmowania złożonych działań w obszarze zarządzania, przywództwa, kreatywności i rozwiązywania problemów. Największy popyt na taki mix umiejętności twardych i miękkich deklarowało 77 proc. prezesów wielkich światowych firm badanych przez PwC w zeszłym roku.

Reklama

Dominująca Szwajcaria

Liderem tegorocznego rankingu GTCI została Szwajcaria, a na kolejnych miejscach ulokowane zostały: Singapur, USA, Norwegia i Dania, Finlandia, Szwecja oraz Holandia.


Warto zauważyć bardzo dużą zbieżność wyników tego rankingu z Globalnym Indeksem Innowacyjności. W tym pierwszym w pierwszej dziesiątce brakuje Niemiec (14 pozycja) i Izraela (20), w tym drugim Norwegii (19). Dominacja Szwajcarii w zakresie konkurencyjności o talenty pozostaje bezsporna – w czterech kategoriach kraj ten zajmuje pierwsze lub drugie miejsce, w dwóch czwarte i piąte. Drugi Singapur w kategorii Grow i Retain lokuje się odpowiednio na 11 i 26 miejscu. Dla wielu państw dużym problemem pozostaje utrzymanie talentów, bowiem im bardziej wykształceni i kompetentni specjaliści tym więcej szans mają na globalne zatrudnienie.

Polska wydrenowana?

Doświadcza tego także Polska, która w została sklasyfikowana na 42 miejscu, zajmując pozycje niższą niż w zeszłym roku (39). Najlepiej wypada pod względem jakości kształcenia (35 miejsce), choć podaż wykwalifikowanych pracowników nie odpowiada zgłaszanemu przez rynek popytowi (72), Najsłabszą ocenę Polska ma w obszarze przyciągania talentów (64 pozycja), co potwierdza również rating OECD, w którym zajmuje piąte miejsce od końca.

W kategoriach szczegółowych uwagę zwraca niska pozycja w odniesieniu do przeciwdziałania drenażowi mózgów (84) i nieefektywne relacje na linii biznes – administracja centralna (91). Lepiej od Polski wypada kilka krajów naszej części kontynentu: Estonia (23), Czechy (25), Słowenia (29), Litwa (35), Łotwa (37) i Słowacja (41). Najlepszymi na świecie miastami dla talentów są: Waszyngton, Kopenhaga, Oslo, Wiedeń i Zurych. Londyn zajął dopiero 14. lokatę, a Warszawa 56. wyprzedzając Pekin. W tym rankingu dodatkowo ocenianą kategorią był status globalnego miasta.

"Polska ma problem z utrzymaniem talentów. Jesteśmy największym ich dawcą netto w Europie."

Polska ma problem zarówno z utrzymaniem, jak i przyciąganiem talentów. Jesteśmy największym ich dawcą netto w Europie. Wg zeszłorocznego Raportu Europejskiego Komitetu ds. Regionów, w Europie swój kraj, w poszukiwaniu lepszych perspektyw zawodowych i życiowych, opuściło 4,2 mln osób z wyższym wykształceniem. Migranci z takim statusem stanowią już średnio ponad 16 proc. wykształconej populacji w krajach OECD.
W największym stopniu zjawisko drenażu mózgów dotknęło kraje byłego bloku socjalistycznego: Węgry, Chorwację, Słowację, Rumunię (najwyższy wskaźnik migracji w stosunku do liczby ludności), ale także Niemcy, z których wyemigrowały 472 tysiące osób legitymujących się dyplomem wyższej uczelni. Uwzględniając liczby bezwzględne Polska zanotowała najwyższą utratę osób dobrze wykształconych – 576 tysięcy. Głównymi beneficjentami migracji były kraje wysoko rozwinięte, przede wszystkim Niemcy (33 proc. przyjazdów) i Wielka Brytania (20 proc.). Porównanie poziomu wykształcenia osób wyjeżdżających z kraju w stosunku do poziomu wykształcenia ogółu ludności Polski, prowadzi do wniosku, że zdecydowaną nadreprezentację wśród migrantów stanowią właśnie osoby o wysokich kwalifikacjach.

Narastający problem wyjazdów

Problem niedostatku talentów będzie się jedynie pogłębiał przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze zgodnie z danymi GUS Polska jest jednym z najszybciej starzejących się europejskich społeczeństw. Do roku 2030 polski rynek pracy opuści jeszcze ponad 900 tys. osób w wieku produkcyjnym. Wyzwania związane z deficytem talentów i specjalistów wskazywane są zarówno przez przedsiębiorców, jak i akademickie centra transferu technologii, które mają trudności w przyciąganiu i utrzymywaniu wykwalifikowanego personelu – wynika z raportu PARP. Po drugie polscy specjaliści wykazują, delikatnie mówiąc, umiarkowaną skłonność do powrotów.

Mimo że firmy transportowe zajmujące się przeprowadzkami międzynarodowymi (Clicktrans) notują rosnący trend reemigracji, w niewielkim stopniu dotyczy to osób z wysokimi kompetencjami zawodowymi. Potwierdza to raport Fundacji Polonium „Niedostrzeżeni: Polska diaspora naukowa jako źródło kapitału społecznego”, przygotowany na podstawie badania 464 polskich naukowców przebywających w 31 krajach świata.

"47 proc. polskich naukowców nie zamierza wrócić do Polski, 27 proc. bierze to pod uwagę."

Wynika z niego, że 47 proc. polskich naukowców nie zamierza już powrócić do Polski, a 27 proc. bierze taką możliwość pod uwagę. Pozostali nie mają zdania. Zdecydowanie mniejszą chęć powrotu deklarują osoby, które przebywają za granicą powyżej 8 lat, a szczególnie takie, które zdobyły tam wykształcenie. Niewiele ich z Polską zawodowo łączy, a są dobrze zakorzenieni i znaleźli uznanie w obecnym środowisku.

Z kolei osoby, które nie wykluczają powrotu wskazują przede wszystkim motywy pozazawodowe – głównie rodzinne. Jednak i oni wyrażają sporo obaw wpływających na podjęcie finalnej decyzji. Dotyczą one barier biurokratycznych, w tym dotyczących zdobywania funduszy na prowadzenie badań, mało transparentnych procedur i niejasne ścieżki naukowego awansu zawodowego, a także braku stanowisk odpowiadających ich kompetencjom.

Trudne powroty

W ostatnich kilku latach podjęto w Polsce szereg inicjatyw zmierzających do przyciągnięcia zagranicznych i polskich naukowców z emigracji. Ich zakres określa m.in. dokument Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju „Priorytety społeczno-gospodarczej polityki migracyjnej” z 2018 roku. W jego ramach realizowany jest program „Polskie Powroty” ustanawiający szereg preferencji dla naukowców i badaczy wracających do kraju i funkcjonuje Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej, która wspiera rozwój kadry akademickiej w kraju.

W kwietniu 2019 roku powołano do życia Sieć Badawczą Łukasiewicz, docelowo trzeci co do wielkości taki podmiot w Europie, która ma wspierać komercjalizację badań naukowych. Z uwagi na krótki okres funkcjonowania tych inicjatyw trudno jeszcze o oceny ich efektywności. Jednak biorąc pod uwagę zmiany w motywach migracji polskich talentów i naukowców może być trudno osiągnąć spektakularne wyniki. Takie wnioski nasuwają się po lekturze wyników badań przeprowadzonych przez Muzeum Emigracji w Gdyni i fundację PLUGin Polish Innovation. Badane osoby (średnia poniżej 40 lat), z których 40 proc. to informatycy, wskazują ciekawość świata (58 proc.), lepsze perspektywy zawodowe i rozwój osobisty jako kluczowe powody pracy za granicą. A bardziej zniechęca ich do powrotu szeroko pojmowana sytuacja polityczna (74 proc.) niż względy ekonomiczne (42 proc.).

O powrocie do kraju w wymiarze bardziej skonkretyzowanym myśli zaledwie co czwarty badany specjalista lub naukowiec. Zaledwie 8 proc. deklaruje chęć szybkiej realizacji takiego zamiaru. W przypadku co piątej osoby z deklarujących choćby minimalne zainteresowanie reemigracją na ich decyzje mogłyby wpłynąć programy wsparcia i ułatwień w kraju. Jeśli taki byłby skutek wdrażanych w Polsce inicjatyw można byłoby je uznać za sukces.

Autor: Mirosław Ciesielski, wykładowca akademicki; specjalizuje się w rynkach finansowych, opisuje zmiany na rynku fintechów i startupów.