Startupowi inwestorzy odchodzą od „ołtarza wzrostu” i zaczynają czcić finansową ostrożność – pisze w felietonie dla Bloomberga Shira Ovide.

Masayoshi Son, założyciel SoftBank Group Corp., dołączył do nowej religii inwestowania w technologię.

W środę Son ujawnił inwestycyjne straty Softbanku za trzeci kwartał tego roku, które wynikają z akwizycji WeWork i Ubera. Mówił także o swoim przywiązaniu do kontroli korporacyjnych przepływów pieniężnych i stosowania odpowiednich zabezpieczeń dla młodych firm. Son przejawiał coś, co może się wydawać pokorą – w rzeczywistości to typowa dla niego brawura z wmieszanymi w nią kilkoma skromnymi słowami. Son powiedział również, że inwestycyjna strategia ogromnego funduszu inwestycyjnego Softbanku zasadniczo się nie zmieni i zaprzeczył, że niedawne wsparcie Softbanku dla WeWork było akcją ratunkową. Zdecydowanie było.

To dosyć spora zmiana w człowieku, który dawniej chciał, by firmy były bardziej „szalone” i jest bardziej niż ktokolwiek inny odpowiedzialny za hiperinflację wycen startupów i ego ich założycieli. Pokazuje ona, pod jak dużą presją wypracowania zysków dla inwestorów Vision Fundu i zdobycia funduszy na kolejne zakupy się on znajduje. Zmiana podejścia Sona i towarzyszące temu okoliczności podważają także fundamenty budowania firmy z ostatniej dekady.

Zarządzający Uberem rozpoczęli w tym tygodniu spotkanie poświęcone wynikom firmy w trzecim kwartale od dyskusji o sposobach na zrównoważenie źródeł przychodów i o dążeniu do uzyskania rentowności. Gdyby ktoś powiedział mi na początku roku, że Uber będzie rozmawiał o powściągliwości, to nie sądzę, bym w to uwierzył. Powściągliwość Ubera to oczywiście relatywna kwestia. W tym roku firma przyniosła inwestorom stratę w wysokości 25 centów przypadających na każdy dolar przychodu.

Reklama

Politykę Ubera można skontrastować z działaniami Peloton Interactive Inc., czyli producentem rowerów stacjonarnych i twórcą wirtualnych zajęć fitness, który zdecydowanie trzyma się strategii polegającej na inwestowaniu pieniędzy w międzynarodową ekspansję, intensywnym marketingu mającym na celu pozyskiwanie nowych klientów i innych projektów, które mają przyśpieszyć wzrost firmy. Strategia ta może zadziałać, ale wychodzi z mody. Wartość akcji Pelotonu spadła w stosunku do jego wrześniowego IPO o 22 proc. Akcje Ubera straciły od majowego debiutu 40 proc. i osiągnęły minimum w środę, gdy zniesiono ograniczenia dotyczące sprzedaży własnych udziałów tej firmy przez prywatnych inwestorów i pracowników. Większość wysoko wycenianych startupów nie radzi sobie o wiele lepiej odkąd weszły na giełdę. Podejrzewam, że spadek wartości akcji Ubera i jego konkurenta Lyfta byłby większy, gdyby nie zareagowały one na nagły zapał inwestorów giełdowych do finansowej ostrożności z inwestowania w młode firmy.

Zwrot inwestorów i firm w kierunku uwielbienia dla zysków może jednak nie trwać długo. Inwestorzy zaczęli się niepokoić ogromnymi kwotami pompowanymi w nierentowne startupy dopiero kilka lat temu. Bańka nie pękła, ale z balonu uszło trochę powietrza.

Inwestycje w startupy osłabły na jakiś czas, a niektóre młode firmy zakończyły działalność albo nie odzyskały swojej wyceny sprzed 2016 roku. Jednak potem Softbank zaprezentował swój fundusz inwestycyjny o wartości prawie 100 mld dol. i dołączył do giełdowego wyścigu z prędkością, która sprawiła, że wcześniejsza inwestycyjna mania zaczęła wydawać się spokojna.

Ostatni odwrót od szybko rosnących, ale możliwie niezrównoważonych młodych firm nie dotyczy włącznie specyficznych problemów WeWork i Ubera czy pocisku pieniędzy Softbanku wymierzonego w startupy. Naciski na te firmy podważają cały model pompowania ogromnej ilości gotówki do firm, aby pomóc im szybko urosnąć do dużych rozmiarów w bardzo krótkim czasie.

Z akcji o wartości ponad 23 mld dol., które Uber sprzedał w ciągu swojego życia, ponad 90 proc. zostało przehandlowanych po cenach wyższych niż obecnie. W przypadku pozostałych inwestorzy mogliby zrobić równie dobry interes w ulokowaniu pieniędzy w fundusz inwestujący w indeks najbardziej podstawowych instrumentów finansowych. Uber to firma, która osiągnęła największy sukces w erze jednorożców, lecz okazała się kiepską inwestycją dla prawie wszystkich.

To wszystko oczywiście może ulec zmianie. Akcje Facebooka potykały się, podobnie jak wszystkich młodych technologicznych firm o zawrotnej wycenie, przez pierwsze 15 miesięcy od publicznego debiutu, po czym doświadczyły odbicia, które spowodowało że firma stała się jedną z najlepszych inwestycji giełdowych tej dekady.

Problem z Uberem i innymi rozwijającymi się firmami polega na tym, że nie mogłyby one istnieć bez fali przypływów gotówki dla młodych ambitnych startupów z ostatniej dekady. I ciągle nie jest jasne, jak kosztowna będzie ta iluzja.

Możliwe, że naturalnym stanem Ubera i innych wysoko latających jednorożców jest zdrowy biznes, którego podstawy nie różnią się zasadniczo od dobrze prosperujących branż, które startupy starają się zniszczyć. To jednak nie jest ambitna wizja funduszu Vision.

>>> Polecamy: Tesla zbuduje "gigafabrykę" w Niemczech