Być może w przyszłości Bank BGŻ wyjdzie z emisją na rynek, również po to by wypełnić oczekiwania nadzoru dotyczące zwiększenia udziału akcji w wolnym obrocie - informuje Jacek Bartkiewicz, prezes BGŻ.
Uchwalona wczoraj emisja akcji skierowana do Rabobanku pozwoli Bankowi BGŻ na zwiększenie kapitałów o pół miliarda złotych. To szansa na nowe otwarcie w działalności kierowanego przez pana banku i zdynamizowanie rozwoju?
Znaczenie ma nie tylko dokapitalizowanie, lecz także zamknięcie transakcji związanej z wezwaniem Rabobanku, w ramach którego swoje akcje sprzedał Skarb Państwa i teraz Rabo ma 98 proc. akcji. Nasza strategia się nie zmienia. Zwiększenie tempa rozwoju – to ważne, ale musimy skonfrontować nasze plany z oczekiwaniami spowolnienia w gospodarce, a bank musi się rozwijać w bezpieczny sposób. Musimy też uwzględniać zmiany w otoczeniu. Podam przykład: przez ostatnich kilkanaście lat rozwój rolnictwa w Polsce opierał się na kredytach preferencyjnych. I nasza pozycja w nich jest bardzo mocna. Teraz – w związku ograniczeniami budżetu państwa i unijnego – kredyty preferencyjne będą ograniczane. A my powinniśmy określić, jak utrzymać pozycję w finansowaniu sektora agro.
O ile zwiększy się współczynnik wypłacalności BGŻ po uchwalonej wczoraj emisji? W końcu czerwca wynosił 9,3 proc.
Będzie w okolicach 11 proc.
Reklama
Czy to, że w połowie roku wskaźnik był wyraźnie poniżej wymagań KNF, nie powoduje, że bank musi rozpocząć program naprawczy?
Nie. KNF faktycznie określiła minimum na 12 proc., ale dała nam czas do końca bieżącego roku. Ten brakujący procent prawdopodobnie uzupełnimy poprzez zaciągnięcie zobowiązania podporządkowanego.
Na jak długo wystarczy ostatnie dokapitalizowanie?
W perspektywie roku na pewno będzie wystarczające. Wychodzimy z założenia, że nie warto być przekapitalizowanym, bo kapitał obecnie jest bardzo drogi. Oczywiście to, że głównym naszym udziałowcem jest grupa Rabo, daje nam możliwość dalszego szybkiego dokapitalizowania. Zakładamy jednak, że docelowo głównym źródłem wzrostu kapitału będą wypracowywane przez nas zyski.
Polityka naszego nadzoru jest taka, że jeden właściciel powinien mieć w Polsce jeden bank. Kiedy w takim razie może dojść do połączenia BGŻ z Rabobankiem Polska?
To raczej pytanie do naszego akcjonariusza. On podejmie decyzję.
Nadzór wymaga również odpowiedniej płynności akcji krajowych banków na giełdzie. Zwykle chodzi o to, by 25 proc. akcji nie należało do inwestora strategicznego. Tymczasem teraz jest to niecałe 2 proc., a po nowej emisji będzie jeszcze mniej.
Ostatnie dokapitalizowanie trzeba było zrobić szybko. Zdecydowaliśmy się na wyłączenie prawa poboru, bo w innym razie konieczne byłoby sporządzenie prospektu emisyjnego, co znacząco wydłużyłoby cały proces, a jednocześnie „uzysk” od drobnych akcjonariuszy byłby bardzo niewielki. W przyszłości być może wyjdziemy z emisją na rynek, również po to by wypełnić oczekiwania nadzoru.
KNF zwykle daje na zwiększenie udziału w wolnym obrocie dwa – trzy lata. Jak jest w waszym przypadku?
To także pytanie do naszego właściciela.
Chociaż Rabobank obejmuje nowe akcje po 62,5 zł za sztukę, to bieżąca cena rynkowa przekracza 70 zł i jest na poziomie odpowiadającym cenie z niedawnego wezwania. Dlaczego, pana zdaniem, kurs nie dostosował się do ceny akcji nowej emisji?
Według mnie jest to związane z przepisami ustawy o ofercie, w myśl których akcjonariusze, którzy nie wzięli udziału w wezwaniu, mają wciąż trzy miesiące na zgłoszenie tych akcji do wykupu przez akcjonariusza większościowego po cenie z wezwania.
W II kwartale BGŻ miał milion złotych straty z powodu rezerw na złe kredyty. Czy to jednorazowy wypadek, czy możliwa jest powtórka w kolejnych kwartałach?
Decydujące były rezerwy na zaangażowanie w jednego klienta korporacyjnego z branży budowlanej. Wszystko zależy od dalszych losów upadłości restrukturyzacyjnej tego podmiotu. Do tego zaangażowania podeszliśmy bardzo konserwatywnie. W pozostałych firmach z sektora budowlanego, które są naszymi klientami, sytuacja jest pod kontrolą.