Długi na niemal 13 tys. km kabel światłowodowy miałby przebiegać przez dno Pacyfiku i połączyć Nową Zelandię z Kalifornią, a dokładnie miasta Auckland, Sydney i Los Angeles. Dzięki kablowi podwoiłaby się przepustowość internetu w Nowej Zelandii, a jej mieszkańcy uzyskaliby stały szerokopasmowy dostęp do sieci - za darmo lub za niewielką opłatą. Tym samym Nowa Zelandia stałaby się atrakcyjna dla firm z branży internetowej - pisze Gazeta.pl.

"Macie tanią i uzyskaną z naturalnych źródeł energię, a to ona jest najdroższym składnikiem dla wielkich centrów danych na całym świecie. Ze swoim kablem i tanią energią Nowa Zelandia stałaby się niezwykle atrakcyjna dla międzynarodowego biznesu internetowego" - opisuje swoje wizje na łamach "The New Zealand Herald" Kim Dotcom.

Dotcom zyskał już poparcie dla swojego pomysłu m.in. od Clare Curran z Partii Pracy i Paula Brislena ze stowarzyszenia użytkowników telekomunikacji. "Jeśli ktokolwiek miałby zrealizować ten pomysł, to może to być tylko Dotcom" - powiedział Brisle.

Warto jeszcze dodać, ze sam pomysł kabla światłowodowego nie jest nowy, a takim projektem interesuje się Google.

Reklama

Kim jest kim Dotcom?

Kim Dotcom (prawdziwe nazwisko - Kim Schmitz) otworzył swój serwis Megaupload w 2004 roku. W styczniu br. na wniosek FBI został zatrzymany w Nowej Zelandii. Jego portal został zamknięty. Według Amerykanów na Megaupload prowadzono nielegalną wymianę plików z nagraniami muzycznymi, co naraziło właścicieli praw autorskich na straty rzędu 175 milionów dolarów. Dotcom broni się, utrzymując, że jego strona służyć miała jedynie przechowywaniu legalnych treści.

Jak na razie Dotcom z Amerykanami wygrywa. Zwolniono go już z aresztu, początkowo zabraniając mu korzystania z internetu. Sąd cofnął jednak ten zakaz, podzielając argumentację adwokata, który wskazywał, że dostęp do internetu jest Dotcomowi niezbędny do przygotowania się do obrony. W czerwcu Sąd Najwyższy Nowej Zelandii uznał także, że nakaz przeszukania posiadłości założyciela Megaupload oparty był na wadliwych przesłankach, a akcja zabezpieczenia danych z komputerów - niezgodna z lokalnym prawem.