Na stanowisko pełniącego obowiązki prezesa Kurella został powołany w trybie awaryjnym w lipcu, po tym jak w konkursie nie udało się wybrać odpowiedniego kandydata na to stanowisko. Skarb Państwa wyszedł z założenia, że nie warto dalej szukać odpowiedniej osoby, skoro kadencja zarządu kończy się w marcu. Obowiązek kierowania gazową firmą powierzono więc wybranemu raptem miesiąc wcześniej na wiceprezesa PGNiG Jerzemu Kurelli.
Reklama
Decyzja resortu była właściwie jedyną możliwą, bo z poprzedniego składu zarządu w firmie pozostał jedynie Mirosław Szkałuba, odpowiedzialny m.in. za zakupy i IT. Szkałuba co prawda kierował PGNiG po tym, jak w atmosferze skandalu odwołano Grażynę Piotrowską-Oliwę i jej zastępcę – Radosława Dudzińskiego, ale nie chciał dłużej zasiadać w fotelu prezesa. Z kolei wybrany razem z Kurellą w czerwcu Jacek Murawski, który odpowiada w PGNiG za finanse, choć był wcześniej związany z tak dużymi spółkami, jak PTK Centertel oraz Polkomtel, nie miał doświadczenia z firmami z branży gazu.
A Jerzy Kurella – absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego – od 2002 r. zawodowo związany był z PGNiG. Był m.in. dyrektorem zarządzającym ds. obsługi prawnej oraz dyrektorem zarządzającym ds. negocjacji. Odpowiadał za prawne aspekty wydzielenia operatora systemu przesyłowego, restrukturyzację zadłużenia i wykup euroobligacji, upublicznienie akcji spółki na Giełdzie Papierów Wartościowych. Sześć lat temu przeszedł do energetyki. Został członkiem zarządu, a potem wiceprezesem grupy kapitałowej BOT, w której były elektrownie Turów i Bełchatów. Nie zagrzał tam jednak długo miejsca. W marcu 2008 r. zrezygnował z funkcji. Chciał wrócić do gazowej spółki – wymieniany był jako jeden z murowanych kandydatów na jej szefa. Nie udało się. Mówi się, że o fotel w PGNiG rywalizowali wówczas Piotr Woźniak, obecny wiceminister środowiska, czy Stanisław Speczik, były szef KGHM. Prezesem, dość nieoczekiwanie, został jednak Michał Szubski z Mazowieckiej Spółki Gazownictwa.
Kurella szukał innej drogi. We wrześniu 2008 r. został prezesem Wojskowego Towarzystwa Budownictwa Społecznego, by już w 2009 r. rozpocząć karierę w Banku Gospodarstwa Krajowego, gdzie zajmował się projektami energetycznymi – przez pierwsze trzy lata jako członek zarządu, a od połowy zeszłego roku jako doradca zarządu. O powrocie do PGNiG w tym roku zdecydował przypadek, a właściwie afera, która wybuchła po tym, jak w kwietniu bez wiedzy rządu EuRoPol Gaz, w którym PGNiG ma 48 proc., podpisano memorandum z Gazpromem ws. budowy II nitki gazociągu jamalskiego. Posady stracili Piotrowska-Oliwa i Dudziński, a Jerzy Kurella podjął próbę powrotu do spółki, w której zaczynał karierę.
Choć funkcję p.o. prezesa ma sprawować przez siedem miesięcy, nie zamierza siedzieć bezczynnie. Zaczął od zmian decyzji podjętych przez poprzednie władze i wymiany kadr. Roszady personalne wśród menedżerów dotknęły m.in. departamentu odpowiedzialnego za wydobycie. Właśnie poszukiwania i wydobycie (tzw. upstream) mają być – jak podkreśla Kurella – kluczowym elementem działalności PGNiG. Sam p.o. prezes nazywa to przestawieniem akcentów w strategii spółki. A za tym poszły zmiany personalne. Dyrektora departamentu upstreamowego z wieloletnim doświadczeniem zastąpił młody geofizyk z pilskiej spółki zależnej PGNiG.
Jak widać, Kurella nie boi się trudnych decyzji. Choć obowiązki prezesa objął niecałe dwa miesiące temu, już zdecydował o wstrzymaniu inwestycji w energetykę i restrukturyzacji oddziałów handlowych spółki zapoczątkowanych przez odwołaną Grażynę Piotrowską-Oliwę. Nie ukrywa jednak, że największe wyzwanie wciąż przed nim: to przygotowanie gazowego monopolisty na liberalizację rynku. O klientów gazowy koncern walczyć zamierza, oferując im w pakiecie z gazem prąd. – Nie oddamy żadnego klienta za darmo – zapowiada.