Należąca do rodzinnego imperium firma KI Chemistry sarl z Luksemburga ogłosiła wezwanie do sprzedaży 66-proc. pakietu akcji Ciechu. To może być pierwsza wielka transakcja grupy Kulczyk Investments pod rządami Sebastiana Kulczyka, syna Jana.
Sebastian Kulczyk gotów jest zapłacić za przejęcie kontroli nad chemiczną spółką ponad 1 mld zł. Nie jest to jednak cena zbyt wygórowana: wczoraj kurs pojedynczej akcji Ciechu wzrósł o 0,9 proc., do 33,1 zł, a KI Chemistry oferuje tylko 29,5 zł za walor.
Reklama

To dobry ruch

– Zobaczymy, czy ta cena okaże się wystarczająca. Z reguły jednak pierwsza oferta w wezwaniu, zwłaszcza poniżej ceny rynkowej, nie zadowala inwestorów – twierdzi Kamil Kliszcz z DM mBank. Skarb Państwa, do którego należy 38,72 proc. Ciechu, zadeklarował, że przeanalizuje ofertę. Analityk DM mBank uważa, że posunięcie sukcesora fortuny Kulczyków to dobry ruch. – Ciech jest po pierwszym etapie restrukturyzacji, w którym zduszono najważniejsze zagrożenia. Potencjalny nabywca może się więc skoncentrować na biznesie, a być może też dalszej optymalizacji kosztowej – argumentuje. Według niego w firmie drzemie ogromny potencjał, zwłaszcza w kontekście interesujących perspektyw dla rynku sody.
Ciech brało na celownik już wielu inwestorów – nikomu dotychczas nie udało się przejąć firmy. Przed ośmiu laty była nią zainteresowana Russkaja Sodowaja Kompania. Oligarcha Wiktor Wekselberg, który ją kontroluje, planował wtedy budowę fabryki szyb samochodowych, do produkcji których używa się właśnie sody. Później, gdy w 2009 r. MSP próbowało sprywatyzować Ciech i kilka innych zakładów chemicznych, o spółkę starała się m.in. należąca do Waldemara Preussnera grupa PCC. Przed dwoma laty mówiło się, że Ciechem może być zainteresowany Michał Sołowow i jego Synthos, który jednak ostatecznie ogłosił wezwanie na inną kontrolowaną przez państwo firmę chemiczną – Zakłady Azotowe Puławy.
Inwestorzy, którzy wcześniej próbowali kupić Ciech, mogli się pochwalić znacznie większym doświadczeniem niż Kulczyk junior, ale i on już zdążył się czegoś w życiu nauczyć.

Salony omija z daleka

Sebastian początkowo chciał zostać muzykiem. Skończył nawet szkołę muzyczną w klasie fortepianu i saksofonu. Potem jednak ruszył w ślady ojca. Mówi się, że kiedy miał 19 lat, dostał od rodziców 100 tys. zł, żeby rozkręcić własny biznes. Założył agencję marketingową (działa do dziś), ale kolejny pomysł – tworzona w latach 90. sieć kawiarni internetowych – okazał się kompletnym niewypałem.
Młody Kulczyk studiował, podobnie jak ojciec, na Wydziale Prawa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Uczył się też w London School of Economics, a potem pracował w jednym z londyńskich banków. Doświadczenia zawodowe zdobywał także w Nowym Jorku.
Przez ostatnie lata przygotowywał się do sukcesji (m.in. zasiadając w radzie nadzorczej Kulczyk Investments). Uczestniczył w tym czasie w kilku projektach biznesowych, np. w tworzeniu wspólnej firmy Jana Kulczyka i szejka Ahmada Mohameda Al Sayeda, kierującego Qatar Holding (projekt poszukiwania minerałów oraz rud metali w Afryce i Ameryce Południowej).
Kulczyk junior rzadko bryluje na warszawskich salonach. Jak informują plotkarskie portale, taki styl życia lubi jego żona – Katarzyna Jordan.