Kierowana przez węgierskiego menedżera linia zapowiedziała wczoraj uruchomienie ośmiu nowych tras ze stołecznego lotniska i wprowadzenie na stałe piątego samolotu typu Airbus A320. Od stycznia 2015 r. chce wozić polskich narciarzy do Werony i Turynu, a od marca biznesmenów i turystów do Dortmundu, Larnaki, Lizbony, Alicante, Katanii i na Maltę. W ramach rozwoju działalności Wizz Air zwiększy także częstotliwość lotów na najpopularniejszych trasach z Warszawy w sezonie letnim 2015. Zmiany dotyczyć będą połączeń do lotnisk Londyn Luton, Bruksela Charleroi, Mediolan Bergamo, Budapeszt, Paryż Beauvais, Eindhoven, Glasgow oraz Liverpool i zostaną wprowadzone 29 marca 2015 r. Po uruchomieniu ośmiu nowych tras Wizz Air oferować będzie aż 30 połączeń do 16 krajów. To kolejny etap rozwoju linii w Polsce, który zapowiedziano krótko po ujawnieniu planów rozszerzenia siatki połączeń także z innych miast: Gdańska, Katowic, Poznania i Szczecina.
Reklama
Nic dziwnego, że współpracę z Varadim, ale też z samą spółką bardzo dobrze oceniają szefowie polskich lotnisk. Michał Kaczmarzyk, naczelny dyrektor Przedsiębiorstwa Państwowego „Porty Lotnicze”, zauważa, że linia nie tylko zwiększa, i to znacząco, ruch w porcie, lecz także dywersyfikuje ofertę stołecznego lotniska.
– To nie jest typowa tania linia, bo oferuje usługi pomiędzy właśnie taką formułą a tradycyjnymi przewoźnikami – ocenia Kaczmarzyk.
49-letni Varadi założył Wizz Air i kieruje linią od 2003 r. Ten zapalony miłośnik nart, tenisa i golfa przyznaje, że gdy przyjmował propozycję współpracy od grupy międzynarodowych inwestorów, tak jak większość menedżerów nie miał pojęcia, co to jest tania linia. Jednak po ponad dwóch latach spędzonych w Malevie i dekadzie pracy w międzynarodowych strukturach Procter & Gamble wiedział, że droga na szczyt w biznesie wiedzie przez uważną politykę kosztową. I udało się. Maleva już dziś nie ma na rynku, za to Wizz Air jest największą tanią linią w Europie Środkowo-Wschodniej.
Zresztą wydarzenia z Budapesztu z 2012 r. po ogłoszeniu upadłości przez Malev to jeden z ważniejszych epizodów w historii Wizz Air i biografii biznesowej Varadiego. Już w dniu upadku konkurenta Wizz Air ogłosił powiększenie liczby samolotów stacjonujących w stolicy Węgier oraz otwarcie nowych tras. Tydzień później zwiększył podaż oraz zapowiedział uruchomienie nowych połączeń pokrywających w dużej części siatkę Maleva. Co ciekawe, w tym samym roku na podobny scenariusz Varadi szykował się także w Warszawie. Gdy w grudniu 2012 r. LOT tracił grunt pod nogami i był zdany na pomoc państwa, Węgrzy zdecydowali się przenieść swoje operacje z Modlina do matecznika LOT-u, na Okęcie. Choć LOT nie upadł, to Varadi i tak może ten ruch uznać za trafiony, bo niespodziewanie po kilku tygodniach okazało się, że w Modlinie trzeba zamknąć pas startowy. Jego linia była już zadomowiona na Okęciu, podczas gdy najgroźniejszy konkurent Ryanair musiał się dopiero adaptować.
Od tego czasu szef różowej floty zawsze powtarza, że największym wyzwaniem w zarządzaniu linią lotniczą jest codzienne życie. Według niego na rynku wygrywa ten, kto potrafi najszybciej reagować.
Ale sceptycy do tej biznesowej opowieści dodają łyżkę dziegciu. Przypominają przede wszystkim, że linia, która we wrześniu 2014 r. świętować będzie 10-lecie lotów z Polski, jeszcze trzy–cztery lata temu była u nas niekwestionowanym liderem tanich lotów. Dwa lata temu straciła jednak ten tytuł na rzecz Ryanaira. Być może plany rozbudowy siatki i wprowadzenia nowego samolotu do warszawskiego portu odwrócą ten trend, choć z drugiej strony już wiadomo, że w połowie sierpnia swoje plany na nowy sezon ma ogłosić również Ryanair.