Najgorsza sesja na Wall Street od 2008 r. Indeksy w dół o prawie 7 proc.

Indeks S&P 500 spadł na zamknięciu o 6,7 proc. do 1 119,46 pkt. Tylko w ciągu trzech ostatnich sesji, wskaźnik ten stracił już 11 proc., najwięcej od listopada 2008 r. i obniżył się do poziomu najniższego od września 2010 r. Indeks Dow Jones stracił 5,6 proc. i wyniósł 10 809,85 pkt, a technologiczny Nasdaq zanurkował w dół aż o 6,9 proc. do 2 357,69 pkt.

Rynki na całym świecie obawiały się reakcji amerykańskich inwestorów na piątkową decyzję agencji Stabdard&Poor’s o obcięciu ratingu USA z najwyższego poziomu AAA do AA+. Przez giełdy na wszystkich kontynentach przetoczyła się dziś fala mocnych spadków.

Zniżka na Wall Street nabrała tempa po ogłoszeniu przez S&P redukcji ratingu Fannie Mae i Freddie Mac, państwowych agencji uzależnionych od rządu USA, a także obniżeniu do negatywnej perspektywy ratingu koncernu Berkshire Hathaway należącego do Warrena Buffetta.

W odpowiedzi na działania agencji S&P, prezydent USA Barack Obama zapowiedział, że przedstawi rekomendacje dotyczące sposobów redukcji deficytu budżetowego. Wskazał, po raz kolejny, m.in. na potrzebę wyższego opodatkowania bogatszych.

Panika na rynkach zmusiła inwestorów do ucieczki w stronę bezpieczniejszych aktywów – pompują więc pieniądze w papiery skarbowe, złoto i franka szwajcarskiego wysyłając jego kurs do nowych rekordów.

„Jeśli jesteś inwestorem i mówisz: martwię się o to, co dzieje się na świecie, martwię się o płynność i bezpieczeństwo na rynku – wówczas nie masz po prostu innego wyjścia, niż lokować pieniądze na rynku obligacji i bonów skarbowych” – uważa Nick Sargen, analityk Fort Washington Investment Advisors. „Tak samo jest w przypadku rynku akcji – nie chcemy łapać spadającego noża. Jednak jeśli zobaczymy, że nadarza się okazja, wykorzystamy to do otwierania nowych pozycji” – dodaje.