Tak – według wiceministra Ludwika Koteckiego – miało brzmieć zdanie wypowiedziane podczas narady w Ministerstwie Finansów, które dało początek reformie emerytur. (DGP, „OFE: historia nieznana”, 6–8 grudnia 2013 r.).
Chyba powinno być: sprzedajemy obligacje, by dofinansować ZUS... Bo kupując obligacje, trzeba za nie zapłacić – bez względu na to, czy są to obligacje obce, czy skupowane na rynku wtórnym. Jak się chce mieć więcej pieniędzy, by coś dofinansować, trzeba obligacje sprzedać, a nie kupić, bo wtedy ma się pieniędzy jeszcze mniej.
Nie chce mi się wierzyć, żeby taką piramidalną bzdurę mógł wypowiedzieć wiceminister finansów, ciekaw jestem, czy do DGP wpłynie jego sprostowanie. Wokół OFE jest ostatnio tyle zamieszania, że można bezkarnie mówić na ten temat cokolwiek, byle wynikało z tego, że OFE to rak (minister rządu, który w 1997 r. doprowadził do uchwalenia OFE), największy przekręt ostatniego 25-lecia (prezes największej partii opozycyjnej), w najlepszym razie pierwotny błąd, który trzeba naprawić (poprzedni minister finansów). A to wszystko w myśl porzekadła: jeśli chcesz zabić psa, musisz wcześniej długo wokół rozpowiadać, że jest wściekły.
Niedawno spotkałem wysokiego urzędnika, który pytał mnie: a skąd OFE mają obligacje? Kiedy usłyszał w odpowiedzi, że mają, bo je kupiły, w pierwszej chwili nie chciał wierzyć – był bowiem przekonany, że obligacje skarbowe zostały przekazane OFE przez rząd za darmo – o tak, po prostu... Kiedy się w końcu dowiedział, że OFE kupiły obligacje za składki pobrane od pracowników i pracodawców przez ZUS i następnie przekazane OFE z potrąceniem na ZUS 0,8 proc. składki, reakcja na ostatnią decyzję rządu i Sejmu w tej sprawie była całkiem normalna: toż to złodziejstwo! A działo się to wszystko w kilkunastoosobowym gronie uczestników kolacji wydanej z okazji ważnej ogólnopolskiej konferencji poświęconej pewnemu istotnemu aspektowi finansów publicznych (sic!).
Reklama
Kupujemy obligacje, a może sprzedajemy – nie wiadomo: on ukradł, czy jego okradli, w każdym razie był jakoś w kradzież zamieszany... Jeśli się było doradcą ministra finansów w czasie wprowadzania w życie systemu OFE, na dodatek ministrem finansów przez ostatnich sześć lat, to nie można opowiadać publicznie, że kiedyś tam na początku nie rozumiało się, na czym ten system polega, oraz że olśnienie przyszło dopiero kilka lat temu. Bo albo nie umiało się czytać ze zrozumieniem na początku, albo teraz na końcu. Albo... Nasze społeczeństwo nie jest wyedukowane ekonomicznie, to fakt. Kilkudziesięcioletnie wytrącenie Polski z normalnego świata finansów i gospodarki sprawia, że długo jeszcze politycy różnych opcji będą mogli liczyć na to, że ciemny lud kupi niejedną piramidalną bzdurę.
Żeby choć nieprawdziwa była tylko pierwsza teza cytowanego na początku zdania. Druga sugeruje, że ZUS zmuszony jest przekazywać środki, które uzyskał w wyniku dofinansowania przez rząd. W rzeczywistości ZUS przekazuje do OFE nie żadne środki uzyskane od rządu, ale tę część składki, którą – zgodnie z ustawą – ma przekazać na linii pracodawca – OFE, pobierając za tę operację 0,8 proc. składki, o czym już była wyżej mowa. Czyli jednym słowem na tym transferze zarabia, i to wcale nie mało. Owszem, OFE kupują obligacje rządowe. I to na dobrych dla rządu warunkach – w każdym razie lepszych niż ceny, które trzeba będzie teraz płacić innym po likwidacji części obligacyjnej w OFE.
Prawdą jest zaś to, co nie zostało wypowiedziane w omawianym zdaniu, a co stanowi kwintesencję całej operacji. Mianowicie to, że skierowanie części składki do OFE obniża o tę kwotę strumień płynący wcześniej w całości do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. A ponieważ FUS już od 20 lat pozostaje niezrównoważony, teraz trzeba go dofinansowywać w proporcjonalnie zwiększonym stopniu. I to jest prawda z gatunku oczywistych, z tym że wprowadzenie elementu kapitałowego do systemu emerytalnego miało przerwać błędne koło tego systemu w ogóle i powoli, sukcesywnie cały system był już od 1999 r. przestawiany na inny bieg. Przemilcza się także fakt, że OFE pomnożyły kapitał składkowy o około 100 mld zł.
Niestety, rozdmuchana administracja, której reformy zostały zatrzymane po 2002 r., a dodatkowo rozrośnięta w ostatnich latach o 200 tys. nowych miejsc, pożera wszystko. Pożarła już wielokrotność sum przekazywanych do OFE i z każdym rokiem będzie jak smok pożerać pokaźną część budżetu, bo zatrudniając swoich nowych, rządzący nie potrafili pozbyć się starych nie-swoich. Zostawmy już na boku górników, rolników, sędziów z prokuratorami, bo jak tu jest – każdy widzi.