GPW: spadki w Warszawie pod wpływem słabych danych z Azji

Poniedziałkowe sesja na Giełdzie Papierów Wartościowych odbyła się w kontekście sprzecznych impulsów, uważa analityk DM BOŚ Adam Stańczak. W popytowym obozie grało dobre zakończenie poprzedniego tygodnia na rynkach światowych, których częścią były nowe rekordy wszech czasów DJIA oraz pozytywne doniesienia o wymianie międzynarodowej Niemiec. Z drugiej strony podaż wspierały słabe dane makro z Chin, gdzie wzrostowi inflacji towarzyszył najsłabszy do lat początek roku w sektorze przemysłowym. Efektem było mało emocjonujące otwarcie, które przerodziło się w senną konsolidację, pisze analityk. Rynku nie były wstanie rozruszać inne giełdy, na których podaż zdawała się zyskiwać przewagę, jak np. na rynku frankfurckim, gdzie prestiżowy DAX kolejny raz odbił się od bariery 8000 pkt.

Według Stańczaka częściowo za senne rozdanie w Warszawie odpowiada relatywnie pusty kalendarz makro oraz skupienia uwagi świata na rynku amerykańskim, na którym notowania odbywają się w kontekście pytania o korektę jednego z najlepszych początków roku od lat i zdolności byków do wypchnięcia S&P500 na historyczne maksima. Dziś na Wall Street bliżej było do korekty niż wyjścia na nowy szczyt wszech czasów i dlatego sesja w Warszawie skończyła się po czerwonej stronie a WIG20 właściwie w całości zredukował zwyżkę z sesji piątkowej. Niemniej niski obrót i relatywnie spokojny przebieg notowań pozwalają zapamiętać z sesji głównie kolejne zawahanie strony popytowej w rejonie strefy oporów, której częścią się poziomy 2493, 2500 i 2520 pkt, zauważa analityk

Według analityka Open Finance Romana Przasnyskiego na razie trudno przesądzić, czy to tylko chwilowa zadyszka po serii bicia rekordów czy też zapowiedź dłuższego ochłodzenia nastrojów. Zdecydowanych bodźców, mogących zainicjować korektę na razie wciąż nie widać.