W tym roku to nie weekend majowy, ale późne święta wielkanocne będą faktycznym otwarciem sezonu agroturystycznego, do którego od wielu tygodni przygotowuje się kilka tysięcy przedsiębiorców. Wszystko po to, żeby spełnić oczekiwania coraz bardziej wymagających amatorów wypoczynku na wsi.

Nie tylko nocleg

Dziś bowiem nie wystarczy już zaoferować turystom jedynie noclegu, ciszy i świeżego powietrza. – Tyle oferowała agroturystyka początku lat 90. ubiegłego wieku, kiedy tak naprawdę w Polsce rodziła się ta branża – mówi Aleksander Twardosz, prezes Stowarzyszenia Agroturystycznego „Galicyjskie Gospodarstwa Gościnne”. Tamte lata były też złotymi czasami dla agroturystyki, wtedy wypoczywanie na wsi było po prostu modne i dochodowe. Wprawdzie moda na wieś nie umarła, ale utrzymuje się raczej w wąskim gronie amatorów tradycji – wyjaśnia Twardosz.
Agroturystyka i turystyka wiejska, jak wszystko po przełomie, przyszła do nas z Zachodu. Ale sporo się zmieniło na przestrzeni tych lat. Największy skok to oczywiście wejście w struktury Unii Europejskiej. Z jednej strony popłynął na wieś szeroki strumień dotacji unijnych m.in. na uruchamianie działalności agroturystycznej przy małych gospodarstwach rolnych, z drugiej strony zaostrzyły się przepisy sanitarne, a ponadto otworzyły się granice i Polscy turyści ruszyli na podbój Europy.
Reklama
To był moment, kiedy rolnicy prowadzący działalność agroturystyczną musieli się zmierzyć z zagadnieniami marketingu, aby przyciągnąć na wieś klientów. Paradoksalnie pomógł w tym nieco wybuch kryzysu w 2007 r., który ograniczył popyt na drożejące wakacje za granicą. Jednak tłumów gości wszystkim nie napędził. Przedsiębiorcy sami musieli zabiegać o klientów, poszerzając ofertę o różne atrakcje. I tak jak w innych sektorach rynku turystycznego segmentacja była stosowana powszechnie. W branży agroturystycznej również stało się to warunkiem przyciągnięcia turystów. Pojawiły się więc oferty rekreacji rowerowej, konnej czy na kajakach albo też edukacyjne, jak nauka garncarstwa, gotowania, czy tkactwa. – Przy dość dużej podaży kwater agroturystycznych przedsiębiorcy musieli się czymś wyróżnić i szukać własnych klientów – przekonuje Wiesław Czerniec, prezes Polskiej Federacji Turystyki Wiejskiej. Stąd zauważalna specjalizacja oferty agroturystycznej, która nie polegała tylko na podnoszeniu jakości bazy noclegowej, ale na szukaniu atrakcji, które mogłoby zaoferować samo gospodarstwo albo okolica. – Trzeba pamiętać, że istotą agroturystyki jest bezpośredni związek z otoczeniem, kulturą i tradycją regionu – dodaje Czerniec. A to daje duże możliwości współpracy między gospodarstwami, które wspólnie mogą przyciągać do siebie turystów poprzez wzajemnie uzupełnianie oferty. – I to już powoli się dzieje – kwituje prezes Czerniec.

(Nie)nasycony rynek

Danuta Arcipowska z Mazowieckiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego uważa, że owszem trend specjalizacyjny w agroturystyce jest silny, ale nasycenie rynku jeszcze nie. Zależy to od regionu. Im tereny bardziej atrakcyjne turystycznie, tym więcej gospodarstw agroturystycznych i obiektów turystyki wiejskiej, ale na pewno nie jest to jeszcze rynek nasycony – uważa Arcipowska. – Aktualnie jest ponad 5 tys. doskonale funkcjonujących gospodarstw agroturystycznych, które oferują od kilku do kilkudziesięciu miejsc noclegowych – wylicza. Publikowane dane mocno się od siebie różnią. GUS podaje liczbę niespełna tysiąca gospodarstw, a Ministerstwo Rolnictwa ok. 10 tys. (różnica prawdopodobnie wynika z zastosowania innych definicji – przyp. red.). Jednak ten sektor nie rozwija się tak szybko jak by mógł. Założenie gospodarstwa agroturystycznego wymaga bowiem sporych nakładów finansowych choćby na adaptację pomieszczeń, odpowiedniego ich przygotowania i wyposażenia, do tego stworzenia specjalnej oferty i wypromowania jej – dodaje Arcipowska.

Coraz więcej atrakcji

O tym, jak wymagający to biznes, przekonali się Elżbieta i Mariusz Kolendowie z Woskrzenic Małych k. Białej Podlaskiej, którzy od 2004 r. prowadzą agroturystykę przy stadninie koni Wiosenny Wiatr. Mimo dziesięciu lat na rynku Elżbieta do tej pory nie zrezygnowała z pracy zarobkowej poza stadniną. Sama żartuje, że pracuje zawodowo, bo chce mieć pretekst, żeby zakładać ulubione sukienki i buty na obcasie, ale nie ukrywa, że z samej agroturystyki nie byliby w stanie utrzymać rodzinny, choć na początku wcale nie mieli takiego zamiaru. – Nasza przygoda z biznesem turystycznym zaczęła się zupełnie niewinnie, od dwóch koni i znajomych – mówi Elżbieta Kolenda. Przyjaciele wpadali do naszej stajni coraz częściej, a z czasem przywozili z sobą kolejnych znajomych. Wtedy udostępniliśmy dla gości dwa pokoje, które zaczęliśmy wynajmować. Szybko okazało się, że konie to za mało dla naszych gości – mimo że przybywało ich w naszej stajni i dziś mamy ich już dwadzieścia – śmieje się Kolenda. Wtedy mąż zaczął wyszukiwać nowe atrakcje, które można by zaoferować naszym gościom. Powstał park linowy, potem ścianka wspinaczkowa, sauna i boisko do piłki plażowej – wylicza właścicielka. Oprócz tego Kolendowie mają w ofercie salę wykładową, a nawet scenę, na której odbywają się koncerty, poza tym organizują wędkowanie, grzybobranie a nawet strzelanie z łuku. Wszystko z myślą o rosnących oczekiwaniach turystów, którzy przyjeżdżają na wieś nie tylko po to, żeby wypocząć, ale by przeżyć coś szczególnego. Kolendowie wpadli na pomysł współpracy w pobliskimi gospodarstwami agroturystycznymi. – To, czego sami nie jesteśmy w stanie zaoferować naszym gościom, zaproponują nasi sąsiedzi – wyjaśnia kobieta. I tak na kajaki goście Kolendów mogą się udać do pobliskiej Kreciówki, a obcować ze sztuką mogą w Galerii Wiejskiej malarza Janusza Maksymiuka.
Na tym jednak nie poprzestają w walce o turystów. Kolendom marzy się agroturystyka z hipoterapią. Konie i warunki mają, brakuje tylko uprawnień, które chcieliby zrobić wspólnie z zaprzyjaźnionymi stadninami, których w okolicy nie brakuje. Zebrani w grupę mają szansę zorganizować kilkudniowe specjalistyczne szkolenia na swoim terenie, to będzie tańsze i łatwiejsze. Tego typu działania konsolidacyjne w specjalizacji dadzą turystyce wiejskiej drugi oddech, bo i potencjał jest duży, gdyż w zaganianym świecie coraz większą popularnością cieszą się krótsze i częstsze urlopy w krótkim czasem dojazdu.
Ponadto jest kwestią czasu, kiedy wzorem innych krajów europejskich w Polsce wprowadzona zostanie kategoryzacja wiejskiej bazy noclegowej, ze szczególnym uwzględnieniem obiektów specjalistycznych, których już dziś jest bogaty wybór: choćby turystyka rekreacyjna, edukacyjna, dla seniorów, czy terapeutyczna. Taki wybór przyciągnie całe rodziny, z których każdy z domowników, dzięki współpracy pobliskich gospodarstw, znajdzie coś ciekawego dla siebie w okolicy i z chęcią wróci w następnym sezonie.
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna