Zaczynający się w Kanadzie sezon ogródkowy dla wielu oznacza zakupy sadzonek warzyw i owoców. Dla części osób przydomowe uprawy to jedna z niewielu dostępnych przyjemności podczas pandemii, ale dla wielu innych możliwość zebrania plonów choćby tylko z balkonu lub z udostępnianej przez miasto niewielkiej działki to kwestia poradzenia sobie z wydatkami na żywność. Stąd m.in. rosnąca popularność „bibliotek nasion” (ang. seed libraries). Nasiona są w nich bezpłatne i pochodzą z upraw odmian warzyw i roślin, do których żadne firmy nie mają praw patentowych.

W Toronto funkcjonuje od 2012 r. Toronto Seed Library (TSL – torontońska biblioteka nasion), zorganizowana przez ogrodniczych aktywistów i studentów miejscowych uniwersytetów. Bezpłatnych nasion dostarczają ogrodnicy, farmerzy, miłośnicy kuchni, bibliotekarze i politycy. Zainteresowani nasionami mogą je otrzymać bezpłatnie, ale proszeni są, by po „wypożyczeniu” nasion i uzyskaniu plonów odłożyli część nasion, nawet niepochodzących od otrzymanych, i „zwrócili” je TSL. Po zaledwie dwóch latach istnienia TSL rozdała 50 tys. opakowań z nasionami. Obecnie w Toronto są 22 „oddziały” roślinnej biblioteki.

Torontońska organizacja używa również bibliotecznej terminologii. Nie jest to przypadek, bo biblioteki, które w Kanadzie pełnią rolę szeroko pojętego centrum kulturalnego i miejsca spotkań, często są gospodarzami inicjatyw ogrodniczych - np. w ubiegłym roku, podczas pandemii, biblioteki na Wyspie Księcia Edwarda popularyzowały domowe uprawy hydroponiczne.

Rola przydomowych miejskich upraw rośnie w Kanadzie, do tego stopnia, że np. Toronto i Montreal mają strategie rolnictwa miejskiego, a nad podobnym planem pracuje właśnie miasto Mississauga, na zachód od Toronto. Mississauga podkreśla na swojej stronie internetowej, że „buduje strategię miejskiego rolnictwa, by zidentyfikować rolę miasta we wsparciu wysiłków firm i społeczności na rzecz zwiększania miejskiej produkcji żywności”.

Reklama

„Biblioteki nasion” działają w wielu miastach Kanady, m.in. w Vancouver, Kitchener, Sudbury, a w samym Toronto pojawiają się wciąż nowe inicjatywy. W ostatnich tygodniach miejsce udostępniające bezpłatne nasiona zaczęło funkcjonować w torontońskim Weston – Mount Dennis, niezamożnej części miasta, zaś organizatorzy pojawili się dzięki grupie znajomych ogrodników z mediów społecznościowych, którzy po zakupie nasion mieli niewykorzystane nadwyżki i chcieli je komuś bezpłatnie przekazać. Jak na swojej stronie internetowej podkreśla TSL, „uważamy, że nasiona to żyjące istoty, które nie mogą być chronione patentem i należą do ogółu”.

„Biblioteki nasion” mają również znaczenie polityczne, ponieważ – co często w mediach podkreślają organizatorzy – służą uniezależnieniu się od wielkich firm, które sprzedają stworzone przez siebie odmiany roślin i nasion, ale uniemożliwiają ich dalszą hodowlę przez farmerów czy ogrodników.

Jedną ze znanych w Kanadzie potyczek farmera z wielką firmą jest sprawa Monsanto Canada przeciw Percy’emu Schmeiserowi, farmerowi z Saskatchewan, który zmarł w ub.r., a którego historię opowiada ubiegłoroczny film „Percy”, w którym główną rolę grał Christopher Walken. Sprawa dotarła w 2004 r. do Sądu Najwyższego Kanady, który orzekał, czy używanie przez Schmeisera do powtórnych zasiewów nasion odpornych na produkowany przez Monsanto Roundup stanowi naruszenie praw patentowych. Farmer zebrał bowiem ziarna zwykłego rzepaku, który okazał się odporny na opryski glifosatem, i postanowił użyć ich w dalszych uprawach. Sąd uznał (stosunkiem głosów 5 do 4), że Schmeiser naruszył prawa patentowe, ale korzystał z praw własności do własnej ziemi, w tym do nasion, które wyrosły na polach. Farmer nie musiał płacić odszkodowań Monsanto.

Prawo do używania nasion starych odmian stanowi w Ameryce Północnej także część przywracania tradycji rdzennych kultur Indian. Portal Modernfarmer.com opisywał dwa lata temu, jak Mohawkowie Akwesasme, których tereny znajdują się na pograniczu Kanady z amerykańskim stanem Nowy Jork, z kilku zachowanych kaczanów starej odmiany czerwonej kukurydzy wyhodowali około tony ziarna. Dzięki temu mogli powrócić do tradycyjnych upraw. W kulturze Indian amerykańskich nasiona roślin to żyjące istoty, z którymi człowiek żyje w symbiozie.