Maliszewski zwrócił uwagę, że markety wymuszają na sadownikach sprzedaż jabłek po bardzo niskich cenach, często niezapewniających zwrotu kosztów produkcji. "Jest dzisiaj wykorzystywana przewaga rynkowa wielkich korporacji międzynarodowych, ale także polskich podmiotów zarówno w zakresie skupu owoców do przetwórstwa jak i zakresie handlu owocami deserowymi" - powiedział prezes Związku.

Ocenił, że praktyki sieci nie mają nic wspólnego z etyką biznesu i poszanowaniem partnerów w obrocie handlowym. "Nie jest to troska o klientów, a jedynie fałszywa troska służąca do tego, by wykorzystywać patriotyzm konsumencki do zaniżania cen skupu owoców i doprowadzania do bankructwa dostawców owoców, a zwłaszcza polskich sadowników" - mówił.

Maliszewski zwrócił uwagę, że jest duża rozbieżność między cenami uzyskiwanymi przez sadowników a cenami na półkach sklepowych. "To nie sadownik dyktuje wysokie ceny, ale markety" - stwierdził. Podkreślił, że to supermarkety zmuszają dostawców, pod groźbą wyrzucenia ich z listy dostarczycieli do sklepów, do obniżania ceny. Proponują podpisywanie umów na wielomiesięczne dostawy po niskich cenach, skazując ich pośrednio na bankructwo.

Reklama

Prezes Związku Sadowników RP zaproponował - jego zdaniem - bardziej uczciwy podział zysku. Jeżeli np. cena jabłka byłaby na poziomie 4 zł za kg, to 2 zł powinien otrzymać sadownik, który inwestuje, produkuje i przechowuje jabłka. 1 zł - to kwota dla dystrybutorów do supermarketów pokrywająca koszty pakowania i dostaw. Dla sieci pozostawałby 1 zł na pokrycie ich działalności, czyli byłaby to 25 proc. marża, a nie kilkudziesięcioprocentowa, jak to ma miejsce obecnie.

Maliszewski powiedział, że Związek Sadowników RP złożył wniosek o kontrolę, czy nie jest wykorzystywana przewaga kontraktowa, poinformował też o stosowanych przez sieci praktykach.

Jego zdaniem protest może być początkiem fali, która ogarnie polskie sadownictwo. Zapowiedział, że jeżeli takie praktyki nie ustaną, Związek rozważy kolejne protesty, m.in. pod centrami dystrybucji.