W swoim przemówieniu w czasie ostatniego szczytu APEC , wiceprezydent USA Mike Pence w centrum geopolitycznego konfliktu interesów pomiędzy USA a Chinami umieścił także spór o polityczne wartości. Pence stwierdził, że Ameryka chce „wolnego Indo-Pacyfiku”, gdzie kraje i jednostki mogą „realizować swoje dane przez Boga wolności”. Amerykański wiceprezydent zachwalał pogłębianie relacji Waszyngtonu z demokracjami tego regionu, zarówno ze starymi sojusznikami, jak Australia, przez nowszych partnerów, takich jak Indie, po Papułę-Nową Gwineę, która była gospodarzem szczytu APEC. Mike Pence zestawił to podejście z polityką Chin opartą o siłę i przymus, stwierdzając, że „w regionie Indo-Pacyfiku nie ma miejsca na autorytaryzm i agresję”.

Podstawowym przekazem przemówienia Pence’a był komunikat, że region znajdzie lepszego partnera w demokratycznej Ameryce niż w dyktatorskich Chinach. Przekaz ten nie jest prostym spinem czy propagandą, ale odzwierciedla fakt, że we współczesnej rywalizacji geopolitycznej potęgi demokratyczne mają zalety, których ich autorytarni rywale nie posiadają.

Łatwo stracić z oczu ten fakt, szczególnie w ostatnich latach. Wydaje się, że Rosja i Chiny często przejmują inicjatywę w geopolitycznej rywalizacji z USA oraz ich sojusznikami. Co więcej, te dyktatury korzystają z zalet autorytaryzmów – szybkości, dyskrecji i jedności celów – co pozwala im zwiększyć globalne wpływy i wyprzedzić USA oraz inne demokracje.

Na Ukrainie i w Syrii Władimir Putin pokazał, że jego reżim jest w stanie użyć siły nagle i w zaskakujący sposób. Rosja zademonstrowała także zdolność do bezproblemowego łączenia prawdy i fałszu w wyrafinowanych kampaniach dezinformacyjnych. Tymczasem demokracje, ze swoimi systemami jawności oraz kontroli, nie potrafią przyjmować podobnych postaw.

Reklama

Chiński rząd również korzysta ze ścisłej kontroli nad gospodarką i społeczeństwem, aby osiągnąć swoje cele i realizować plany geopolityczne. Pekin wykorzystuje państwowe firmy jako narzędzia chińskiej polityki, m.in. chcąc kontrolować wartościowe zasoby energii, nagradzając te państwa, które zrywają stosunkią z Tajwanem oraz egzekwując władzę na Morzu Południowochińskim. Chiny korzystaj również z zalet państwa autorytarnego, inwestując w technologie o krytycznym znaczeniu, takie jak sztuczna inteligencja oraz budując wysoki stopień koordynacji pomiędzy państwem a sektorem prywatnym.

W tym samym czasie USA mają problem z tak prostymi zadaniami, jak uchwalenie na czas budżetu federalnego, nie mówiąc o próbie zmierzenia się z kompleksową ofensywą geoekonomiczną prowadzoną przez Pekin. Kontrast ten przywodzi na myśl słynną obserwację Alexisa de Tocqueville’a: „Polityka zagraniczna nie wymaga prawie żadnej z tych cech, które są właściwe dla demokracji. Przeciwnie, polityka zagraniczna wymaga prawie wszystkich cech, których w demokracji brakuje”.

O ile Tocqueville miał słuszny pogląd na wiele spraw, to prawdopodobnie w tej jednej mógł się mylić. Łatwo bowiem dać się zachwycić widoczną, krótkookresową skutecznością reżimów autorytarnych, ale demokracja także ma swoją siłę i korzyści w długim okresie jeśli chodzi o politykę zagraniczną.

1. Proces decyzyjny

Jedną z tych zalet demokracji jest lepszy proces decyzyjny, choć na początku wydaje się to sprzeczne z intuicją. System kontroli „checks and balances” oraz debata publiczna sprawiają, że proces podejmowania decyzji w demokracji staje się powolny i nieuporządkowany, ale jednocześnie promują racjonalną dyskusję oraz dają zdolność korekty kursu, gdy jest to konieczne. Centralizacja władzy i dominacja małej elity pozwalają autorytaryzmom działać szybciej, ale może to prowadzić do popełniania wielkich błędów.

Np. w 2014 roku Władimir Putin podobno sam podjął decyzję o inwazji na Ukrainę, bez wcześniejszego planowania dyplomatycznego. Działając w ten sposób, mógł operacyjnie zaskoczyć innych graczt, ale zdecydowanie nie docenił gospodarczych, dyplomatycznych i wojskowych konsekwencji, jakie spadły na Rosję ze strony Zachodu.

Chiny także padły ofiarą tej patologii: można wątpić, czy kierownictwo w Pekinie zrozumiało, jak wiele reperkusji międzynarodowych przyniosą brutalne represje wobec Ujgurów.

2. Siła gospodarcza

Po drugie, demokracje były skuteczniejsze jeśli chodzi o tworzenie długookresowej siły gospodarczej, ponieważ demokratyczne zasady sprzyjają wolniej wymianie informacji, stabilnym ramom prawnym oraz prawom jednostki, które to osiągnięcia umożliwiają tworzenie innowacji i wzrostu gospodarczego. „To nie przypadek, że kraje, które osiągnęły największy poziom rozwoju gospodarczego, to wielowiekowe i stabilne demokracje” – uważa słynny ekonomista Mancur Olson.

Żeby była jasność, szybki wzrost gospodarczy Chin od kilku dekad poddaje próbie to prawo. Wciąż jednak korupcja, protekcja i zakorzenione interesy poszczególnych grup powstrzymują liberalne reformy, potrzebne do podtrzymania wzrostu w dłuższym terminie. Widoczny w ostatnim czasie zwrot Chin ku większemu autorytaryzmowi i ideologicznemu konformizmowi pod przywództwem Xi Jinpinga prawdopodobnie w dłuższym okresie zahamuje innowacje.

3. System sojuszy

Po trzecie, demokracje są zazwyczaj bardziej skuteczne jeśli chodzi o zdobywanie sojuszników i wpływów na świecie. W czasie zimnej wojny demokratyczne Stany Zjednoczone pokazały, że są znacznie bardziej efektywne niż totalitarny Związek Radziecki jeśli chodzi o budowę i podtrzymywanie sojuszy. Działo się tak z powodu cech charakterystycznych dla rządów totalitarnych – przemocy, nietolerancji dla buntu, braku szacunku dla praw mniejszości. Oznaczało to, że kraje totalitarne zamiast stosować zachęty, naciskały na inne państwa. Z kolei amerykańska tradycja kompromisu, szacunku dla praw mniejszości skutkowały tworzeniem prawdziwych partnerstw, charakteryzujących się głęboką kooperacją i wzajemnym szacunkiem.

Podobieństwa są widoczne również dziś. Według szacunków „The Economist”, 100 ze 150 największych państw świata ciąży ku Ameryce, podczas gdy tylko 21 ku Rosji. Rosja i Chiny mają niewielu sojuszników i prawdziwych partnerów. Partnerzy ci to zazwyczaj stosunkowo słabe i izolowane reżimy autorytarne.

4. Większa soft power

Po czwarte wreszcie, istnieje nierównowaga miękkiej siły (soft power). Oczywiście administracja Trumpa zrobiła wiele (i z wymiernym skutkiem), aby zmniejszyć amerykańską soft power – poprzez ostre polityki i ofensywną retorykę. Wciąż jednak miękka siła USA przez wiele dekad pozostawała prężna, gdyż wyrastała z charakteru danego kraju, czyli inkluzywnej demokracji, opartej na godności jednostki, a nie na działaniach pojedynczego lidera. I choć szybki wzrost gospodarczy Chin jest podziwiany w wielu krajach rozwijających się, to chińska soft power jest słaba. Wynika to z naturalnych uwarunkowań, gdyż niewiele osób na świecie chce tworzyć u siebie państwo policyjne na wzór Chin, które ogranicza wolności jednostki.

Globalne sondaże opinii publicznej potwierdzają to. W 2016 roku okazało się, że zdecydowana większość ankietowanych w prawie każdym kraju ma negatywny pogląd na stosunek Pekin do wolności jednostki. Z kolei w ubiegłym miesiącu ankietowani ze wszystkich badanych krajów (z wyjątkiem Argentyny i Tunezji) uznali, że lepszym światowym liderem byłby USA, a nie Chiny.

Oczywiście demokracja nie jest naszym nieuniknionym losem. Nigdzie bowiem nie jest napisane, że USA zawsze będą radzić sobie lepiej niż ich rywale. Dziś, w erze Donalda Trumpa, USA często zachowują się w taki sposób, jakby chciały przekreślić zalety amerykańskiej demokracji, m.in. poprzez alienację i stosowanie przemocy i nacisku wobec sojuszników. Działania takie niszczą prestiż USA, a wielu obserwatorów zaczyna się martwić, że przywództwo Waszyngtonu stało się mniej życzliwe. To smutny komentarz do polityki prowadzonej przez USA, bo o ile amerykańska soft power pozostaje odporna, to już sam Donald Trump jest na świecie postrzegany gorzej niż Władimir Putin czy Xi Jinpng.

Mike Pence argumentował w Nowej Gwinei, że demokracja z powodzeniem może być konkurencyjnym zasobem w rywalizacji z Rosją i Chinami. Ameryka natomiast skorzysta najwięcej z tego zasobu, jeśli pozostanie wierna swoim najlepszym tradycjom.

>>> Czytaj też: Autorytarny kapitalizm lepszy niż amerykańska demokracja? Tak Chiny walczą o dyskurs