Minister Kwieciński w rozmowie z PAP, powiedział, że resort przesłał we wtorek do konsultacji społecznych projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z przeniesieniem środków z otwartych funduszy emerytalnych na indywidualne konta emerytalne. Zakłada on, że 162 mld zł z OFE uznane do tej pory za środki publiczne (orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 2015 r - PAP) zostaną przekazane Polakom.

To oznacza, że każdy z oszczędzających będzie mógł zadecydować czy pieniądze te (średnio po ok. 10 tys. zł) trafią na jego konto ZUS, czy też na Indywidualne Konta Emerytalne. Przypomniał, że zgodnie planem reformy emerytalnej, którą rząd przedstawił w połowie kwietnia br., pieniędzy, które z OFE trafią do ZUS, nie będzie można wypłacić jednorazowo w całości ani dziedziczyć, natomiast te, które „przejdą” do IKE, będzie można "wyjąć" po osiągnięciu wieku emerytalnego (60 i 65 lat - PAP) w jednej transzy lub w ratach.

Dodał, że środki te będą mogły być też dziedziczone. Projekt - zgodnie z założeniami resortu – na przełomie czerwca i lipca ma trafić pod obrady Rady Ministrów, a następnie do Sejmu. "Chcielibyśmy, żeby realizacja ustawa, czyli faktyczne wdrożenie reformy ruszyło od stycznia 2020 roku" - powiedział minister.

Zapytany, czym będą różniły się IKE przekształcone z rachunków w OFE od IKE już istniejących, które ma już 1,2 mln Polaków, powiedział, że ze starego IKE, w przeciwieństwie do IKE nowo utworzonych, pieniądze można wycofać w każdym momencie.

Reklama

Przypomniał przy tym, że jeśli pieniądze zostaną wycofane wcześniej niż 5 lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego, to trzeba zapłacić podatek od zysków kapitałowych, czyli tzw. podatek Belki, wynoszący 19 proc. "W przypadku IKE powstałych na bazie środków z OFE, przy wypłacie pieniędzy po przejściu na emeryturę, żadnego podatku nie trzeba będzie uiszczać" - zaznaczył. Powiedział też, że projekt ustawy o OFE zakłada możliwość połączenia z czasem obu IKE, tyle, że środki pochodzące z OFE zawsze będą wyodrębnione w osobnej ewidencji.

Zapytany o to, z jakimi zmianami powinni się liczyć ci, którzy wybiorą ZUS, Kwieciński powiedział, że "środki te zostaną zapisane na ich kontach w ZUS i będą uwzględniane przy obliczeniu przyszłej emerytury z tego źródła".

Podkreślił, że ci, którzy zechcą przenieść środki do ZUS będą musieli to zadeklarować. Ci zaś, którzy zdecydują się na IKE, nie będą musieli nic robić, bo operacja ta zostanie przeprowadzona automatycznie. "Trzeba jednak pamiętać, że decyzja o tym, czy pieniądze trafią do ZUS czy na IKE jest nieodwracalna, można ją podjąć tylko raz i nie da się jej zmienić" - powiedział.

Projekt przewiduje, że za przekształcenie OFE w IKE, towarzystwa funduszy inwestycyjnych będą musiały wnieść opłatę w wysokości 15 proc. zgromadzonych wkładów. Minister przyznał, że informacja ta spotkała się z krytyką, ponieważ zinterpretowano ją jako uszczuplenie oszczędności każdego z oszczędzających w OFE o 15 proc. "To nie jest tak, ponieważ pieniądze te mają wyłożyć nie OFE, a +nowe byty+, w które zostaną one przekształcone, czyli specjalistyczne Fundusze Inwestycyjne Otwarte".

Na pytanie skąd owe "nowe byty" wezmą na to środki, powiedział, że "mogą je wyasygnować z dywidendy lub ze sprzedaży zagranicznych akcji, lub utworzyć specjalne rezerwy". "Nie jest tak, że zobowiązujemy fundusz do pokrycia opłaty ze środków zainwestowanych w polskie akcje" - wskazał.

Opłata - jak wynika z projektu - ma być wnoszona w dwóch transzach po 7,5 proc.: pierwsza w 2020, natomiast druga - 2021 roku. Pieniądze nie trafią do budżetu państwa, ale zasilą Fundusz Ubezpieczeń Społecznych. „Pozostaną w systemie emerytalnym i nie będzie można wykorzystać ich na inne bieżące cele” – podkreślił minister.

Na pytanie, jaka to w sumie może być kwota, Kwieciński powiedział, że "trudno to obecnie określić, bo nie wiadomo, ile osób zdecyduje się na IKE, a ile na ZUS". Dodał, że w dokumentach, które rząd przygotował dla Komisji Europejskiej (Aktualizacja Programu Konwergencji – PAP) założono, że na IKE zdecyduje się 80 proc. Wtedy - jak powiedział - do budżetu państwa w ciągu dwóch lat wpłynęłoby ok. 19,3 mld zł. Ale zaznaczył, że to czysto teoretyczne szacunki. „Rzeczywistą kwotę można będzie wyliczyć dopiero po decyzjach Polaków co do przeznaczenia ich środków pochodzących z OFE”.

Na uwagę, że większość z Polaków nie ma pojęcia i często nawet nie interesuje się, ile pieniędzy ma w OFE, minister powiedział, że po wejściu w życie ustawy zarówno OFE jak i ZUS będą musiały do każdego ubezpieczonego wysłać list z precyzyjną informacją, ile kto ma na koncie i efektem jakich operacji jest ta kwota.

Zaznaczył, że z wyliczeń przygotowujących ustawę wynika, że na każdego z 15,8 mln Polaków zarejestrowanych w OFE przypada średnio 10 tys. zł. Podkreślił jednak, że jeden oszczędzający może mieć np. 20 tys. a inny blisko zera. W dużej mierze - jak wskazał - zależy to np. od wieku. Przypomniał, że na 10 lat przed przejściem na emeryturę, pieniądze każdego z nas, w ramach tzw. "suwaka" przekazywane są z OFE do ZUS. "Tak więc jeśli ktoś właśnie przeszedł na emeryturę, to na OFE nie ma już nic" - powiedział.

Przypomniał, że mechanizm suwaka został wprowadzony przez rząd Donalda Tuska na przełomie 2013 i 2014. Miał on chronić przyszłych emerytów przed spadkami wartości oszczędności spowodowanymi np. krachem rynków finansowych. Od tego czasu OFE przekazało do ZUS 25,4 mld zł.

Minister przyznał, że z jednej strony, suwak spełniał swoje główne zadanie, ale z drugiej - sprawiał, że OFE dysponowało coraz mniejszym kapitałem, który miał służyć gromadzeniu środków na przyszłe emerytury. "Do tej pory instytucje zarządzające OFE, nie mając pewności, co stanie się ze środkami uznanymi przez TK za publiczne, wykazywały stosunkowo małą efektywność w inwestowaniu tych pieniędzy" - powiedział.

Jako dowód wskazał spadek aktywów OFE w 2018 r: na koniec grudnia wyniosły one 157,5 mld zł, co oznacza spadek o 22,5 mld zł, czyli o 12,5 proc. w ciągu roku. "Z jednej strony - tłumaczył - spowodowane to było spowolnieniem gospodarczym na świecie, ale z drugiej strony suwakiem, który +podgryzał+ aktywa OFE.”

Jego zdaniem po prywatyzacji "odpływ aktywów się skończy, a instytucje zarządzające, mając świadomość, że nikt im tych pieniędzy nie zabierze, będą inwestowały bardziej skutecznie". Dodał też, że ustawa zakłada, że portfel inwestycyjny zastępujących OFE specjalistycznych Funduszy Inwestycyjnych Otwartych, będzie składał się w minimum 70 proc. z aktywów denominowanych w walucie krajowej i maksymalnie 30 proc. w walutach obcych. „Dla zabezpieczenia przed gwałtownym odpływem kapitału z giełdy planowany jest zmniejszający się minimalny limit zaangażowania w akcje do 67,5 proc. w 2029 r.” - zaznaczył minister.

Kwieciński dodał, że przyrostowi oszczędności emerytalnych służyć będą limity opłat za zarządzanie: wyniosą one 0,45 proc. Z szacunków resortu wynika, że w długim okresie czasu zyski ze sprywatyzowanych OFE mają wynieść przynajmniej 4-6 proc. rocznie.

Zaznaczył, że - zgodnie z założeniami projektu ustawy - portfel osoby, która ma 5 lat do emerytury, będzie docelowo składał się w 70 proc. z instrumentów bezpiecznych, obligacji państwowych i korporacyjnych czy bonów skarbowych. Przez 5 lat środki tej osoby będą stopniowo przenoszone do takiego bezpiecznego subfunduszu.

"Specjalistyczne Fundusze Inwestycyjne Otwarte będą zatem zarządzały 100 proc. kwoty do końca, co oznacza, że do dnia przejścia na emeryturę pieniądze będą pracować" - zaznaczył. Podkreślił, że osoby, które w dniu wejścia w życie ustawy o OFE będą miały ok. 1,5 roku do emerytury, ze względu na zbyt krótki okres by zasadne było uruchomienie IKE, zostaną automatycznie przeniesione do ZUS. (PAP)

autor: Ewa Wesołowska