Miedź, którego jednym z największych producentów na świecie jest polska spółka, jest wykorzystywana w okablowaniu, transformatorach mocy, czy kablach zasilających. Odchodzenie od paliw kopalnych w ramach Europejskiego Zielonego Ładu będzie oznaczało większe zapotrzebowanie na główny produkt wytwarzany przez KGHM.

"Miedź jest metalem przyszłości, jest potrzebna do transformacji energetycznej, do tego, żebyśmy budowali energetykę wiatrową, miedź, srebro i inne metale są potrzebne, żeby budować panele fotowoltaiczne, są potrzebne w transporcie elektrycznym" - mówił w czwartek w Business & Science Poland w Brukseli prezes zarządu KGHM Polska Miedź Marcin Chludziński.

Zatrudniający ponad 30 tys. osób państwowy gigant, który co roku ma około 20 mld zł przychodu i 1,5-2 mld zł zysku, musi się jednak mierzyć z wyzwaniami dotyczącymi m.in. cen energii, wzrostem cen pozwoleń na emisję CO2 oraz unijnymi regulacjami środowiskowymi. Podwyższenie celu redukcji emisji CO2 na 2030 r., a także zadeklarowanie neutralności energetycznej do 2050 r. będzie oznaczało, że ceny pozwoleń na emisję pójdą jeszcze mocniej w górę.

"Co to oznacza w praktyce? Że ceny energii w Polsce (...) mogą wzrosnąć nawet dwukrotnie. Dla takiego przemysłu jak nasz, który używa energii jako jednego z głównych środków produkcji, to jest ogromne wyzwanie" - przyznał dyrektor departamentu regulacji i analiz strategicznych KGHM Radosław Żydok.

Reklama

Firma przekonuje, że doszła do ściany jeśli chodzi o zmniejszenie zużycia energii. W ciągu 10 lat chce też mieć 50 proc. zasilania z własnych źródeł. W tej chwili 1/4 energii KGHM zapewnia sobie sama z elektrowni gazowych, ale one też powodują emisję gazów cieplarnianych.

"Inwestujemy w fotowoltaikę, będziemy mieli duże farmy, niebawem otwieramy pierwszą inwestycję, ale to nie jest źródło, trzeba sobie to powiedzieć otwarcie, które dla wielkiego, energochłonnego przemysłu zapewni dostawy energii - zaznaczył prezes KGHM. - Aby dokonać transformacji potrzebny jest czas".

Spółka walczy o to, by pozostać na przygotowywanej przez Komisję Europejską liście sektorów, które mogą korzystać z rekompensat dla przemysłu energochłonnego. Wymyślono je, aby zminimalizować ryzyko przenoszenia się poza UE firm, których produkcja związana jest z wysoką konsumpcją energii elektrycznej.

Skreślenie przemysłu miedziowego z listy mogłoby oznaczać utratę przez KGHM od 25 do 80 mln zł rocznie (w zależności od tego w jakim stałoby się to wariancie), dlatego korporacja intensywnie lobbuje w Brukseli w tej sprawie.

Coraz ambitniejsza unijna polityka, w której wykaz jest tylko jednym niewielkim elementem, stwarza też ogromne szanse dla KGHM. Dziś maszyny przemysłowe, czy pojazdy na drogach są zasilane główne przez paliwa kopalne. Aby spełniać coraz bardziej wyśrubowane normy przemysł będzie musiał przechodzić na maszyny zeroemisyjne, a samochody z silnikami spalinowymi będą zastępowane przez elektryczne. "To jest dla nas wspaniała perspektywa, bo będzie powodowała popyt na miedź" - powiedział dyrektor departamentu regulacji i analiz strategicznych KGHM.

Standardowy samochód spalinowy ma w sobie dwadzieścia kilka kilogramów miedzi. Jego elektryczny odpowiednik, ze względu na baterię, będzie zawierał już ponad 80 kg tego metalu.

Ma to też swoją negatywną stronę, bo prawdopodobnie KGHM też będzie musiał wymienić swój park maszynowy. "Koszt kilkunastu miliardów złotych w ciągu kilku lat do poniesienia" - przyznał Żydok.

Polska firma, która jest szóstym największym producentem górniczym na świecie, jest specyficzna w skali całej UE. Górnictwo tego surowca poza Polską jest śladowe. Dlatego na poziomie UE trudno o wsparcie postulatów wytwórców miedzi, jeśli problem dotyczy w zasadzie tylko jednego państwa.

Europa zdecydowaną większość tego surowca - 80 proc. - sprowadza z Chin, gdzie jego produkcja wiąże się z wyższą emisją CO2 (tzw. śladem węglowym). Teoretycznie problem ten mógłby rozwiązać tzw. graniczny podatek węglowy, nad którym zastanawia się KE.

KGHM nie pali się jednak do tego pomysłu, bo 80 proc. produkcji polskiej spółki trafia na eksport. Graniczy podatek węglowy UE mógłby spowodować retorsje ze strony innych krajów i potencjalne zakłócenia w handlu. A tego polska miedź wolałby uniknąć.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)