Hindusi zabierają pracę Amerykanom? Wszystko, co trzeba wiedzieć o wizach pracowniczych w USA
Administracja prezydenta Donalda Trumpa wydała nowe wytyczne dotyczące programu wizowego w Stanach Zjednoczonych. Powodem ograniczenia dostępności wiz H-1B ma być ochrona amerykańskich pracowników.
Administracja prezydenta Donalda Trumpa wydała nowe wytyczne dotyczące programu wizowego w Stanach Zjednoczonych. Powodem ograniczenia dostępności programu wizowego H-1B ma być ochrona amerykańskich pracowników.
1
Administracja prezydenta Donalda Trumpa wydała nowe wytyczne dotyczące programu wizowego w Stanach Zjednoczonych. Powodem ograniczenia dostępności programu wizowego H-1B, przeznaczonego dla wysoko wykwalifikowanych obcokrajowców korzystających z ofert zatrudnienia w USA, ma być ochrona amerykańskich pracowników. Aby osiągnąć ten cel prezydent Donald Trump rozpoczyna kampanię w celu ograniczenia programów wizowych tak, by firmy technologiczne zatrudniające tysiące pracowników zagranicznych zaczęły korzystać z usług Amerykanów.
Obecnie osoba ubiegająca się o wizę pracowniczą H-1B musi mieć wykształcenie przynajmniej na poziomie odpowiadającym polskiemu dyplomowi licencjata. Jeżeli nie posiada wymaganego wykształcenia, musi wykazać się długoletnim doświadczeniem w wykonywaniu „zawodu deficytowego” na amerykańskim rynku pracy.
Teraz zdobycie wizy pracowniczej będzie trudniejsze. Według nowych zaleceń, firmy starające się o wizy np. dla programistów będą musiały wykazać, że od pracownika na tym stanowisku wymagana jest większa wiedza i doświadczenie niż ta, którą dysponują pracownicy dostępni na lokalnym rynku pracy. Na tych zmianach najwięcej stracą firmy outsourcingowe, które sprowadzają masowo tańszych pracowników z innych państw.
ShutterStock
2
Jednym z powodów, dla którego program wiz pracowniczych H-1B jest tak krytykowany, jest rozrost branży outsourcingowej. Firmy takie jak indyjskie Wipro Ltd. i Cognizant Technology Solutions działające w USA, przejmują zarządzanie systemami technologicznymi korporacji w Stanach Zjednoczonych, Europie i Azji.
Dzięki programowi wiz pracowniczych firmy zagraniczne przenoszą personel do USA, szkolą go w działach technologicznych wiodących korporacji, a następnie odsyłają z powrotem do kraju pochodzenia firmy, gdzie koszty wynagrodzenia i utrzymania są nieporównywalnie niższe.
W takim właśnie modelu działania przodują przedsiębiorstwa z Indii. To właśnie firmy outsourcingowe z tego kraju są głównymi beneficjentami programu wizowego. Otrzymują one znacznie więcej wiz niż tradycyjne firmy technologiczne. Przykładowo w 2014 r. firma Tata Consultancy Services Ltd. otrzymała 5,65 tys. wiz H-1B, podczas gdy Amazon, który w tym czasie miał najwięcej wiz wśród amerykańskich firm nie korzystających z usług zewnętrznych, uzyskał tylko 877 wiz.
Forsal.pl
3 Na jakie stanowiska najczęściej sprowadzani są pracownicy z zagranicy? Większość firm starających się o wizę pracowniczą chce znaleźć pracownika na stanowiska związane z technologiami. Najczęściej poszukiwani specjaliści to analitycy systemów komputerowych i programiści. W 2016 r. ponad jedna czwarta wiz wydana była właśnie dla analityków systemów komputerowych. Ponad 30 proc. to programiści różnych specjalności.
Forsal.pl
4
Model biznesowy oparty na outsourcingu był sukcesem zarówno dla zleceniodawców, jak i dla klientów korporacyjnych. Ale takie rozwiązanie jest bardzo niekorzystne dla amerykańskiego rynku pracy. W celu obniżenia kosztów pracodawcy decydują się na przekazanie działów technologicznych firmom outsourcingowym, a te delegują usługi słabo opłacanym pracownikom zagranicznym. W efekcie Amerykanie tracą pracę na rzecz zagranicznych pracowników z wizami H-1B, nie dlatego, że dysponują oni lepszymi umiejętnościami, czy doświadczeniem w danej dziedzinie, a dlatego, że ich płaca jest znacznie niższa.
Firmy outsourcingowe zazwyczaj płacą pracownikom zatrudnionym w ramach wizy H-1B od 65 do 75 tys. dolarów rocznie. Taki sam fachowiec za rok pracy w firmie Google lub Microsoft zarabia nie mniej 100 tys. dolarów.
Forsal.pl
5
Bruce Morrison, były kongresman, który pomagał tworzyć prawo wizowe H-1B, twierdzi, że celem ograniczenia liczby wiz jest zmniejszenie liczby pracowników, którzy przybyli do USA na tymczasowe stanowiska. Zamiast tego pracodawcy byliby zachęcani do wynagradzania pracowników, którzy wiążą swoją przyszłość ze Stanami Zjednoczonymi i występują o wydanie tzw. "zielonych kart", aby mogli zostać obywatelami USA.
Firmy z branży outsourcingowej, których model biznesowy opiera się na ciągłej rotacji pracowników między Indiami a Stanami Zjednoczonymi, rzadko pomagają swoim pracownikom uzyskać zieloną kartę. Pracownik "gość" pracuje w USA co najwyżej 6 lat, ponieważ wizy H-1B wydawane są na trzy lata z możliwością ich przedłużenia na kolejne trzy.
W 2014 roku w firmach outsourcingowych najwięcej wniosków o zieloną kartę wpłynęło od nowych pracowników Infosys, jednak było to zaledwie 16 proc. posiadaczy wizy H-1B. W przypadku koncernu Tata, który miał najwięcej wiz pracowniczych, odsetek wniosków o zielona kartę wyniósł zero. Zupełnie inaczej wygląda statystyka w przypadku amerykańskich firm technologicznych, gdzie wnioski o zieloną kartę znacznie przewyższają (z wyjątkiem Amazona) liczbę wiz pracowniczych.
Forsal.pl