Szwecja nie powinna wracać do czasów wysokich podatków z lat 70. i 80. – ostrzega finansowany przez rząd gospodarczy think tank.

To odpowiedź na działania rządu kontrolowanego przez Szwedzką Socjaldemokratyczną Partię Robotniczą, który zwiększa podatki dla pracowników oraz planuje obniżyć składki pobierane na wypłatę przyszłych socjalnych świadczeń.

- Podniesienie stawek podatkowych oraz krańcowej stopy podatkowej wywoła duże negatywne konsekwencje, przynajmniej w perspektywie długoterminowej – mówi Urban Hansson Brusewitz, dyrektor generalny National Institute of Economic Research. – Jeśli będziemy zmierzali nadal w tym kierunku, może się to okazać szkodliwe dla Szwecji – dodaje.

Podniesienie podatków to według ekonomisty odpowiedź na obawy o to, że wzrastające nierówności dochodowe mogą uszkodzić strukturę szwedzkiego społeczeństwa.

Minister finansów Szwecji Magdalena Andersson ramię w ramię z Partią Zielonych przeznaczyli środki pozyskane ze zwiększonych podatków na sfinansowanie podniesienia opłat z tytułu zwolnień chorobowych, wypłatę świadczeń dla bezrobotnych oraz programów pracowniczych mających zmniejszyć bezrobocie. Do końca 2018 roku rząd planuje podnieść podatki o ponad 4,5 mld dol. Kadencja obecnego gabinetu rozpoczęła się pod koniec 2014 roku.

Reklama

Zwiększenie podatków to w dużej mierze skutek wycofania się polityków z fiskalnych ulg dla firm zatrudniających młodych pracowników. Według Brusewitz to akurat dobre posunięcie, bowiem tego typu zachęty okazały się nieefektywne.

Rząd niedawno stwierdził, że solidna kondycja finansów publicznych jest dobrą okazją do zwiększenia wydatków publicznych. Prognozuje się, że PKB kraju wzrośnie w tym roku o 2,6 proc.

Koalicja rządząca powinna zdaniem Brusewitza zweryfikować swoje cele w zakresie redukcji bezrobocia. Rząd chce, by do 2020 roku było ono najniższe w całej UE. – Nie osiągną tego celu – mówi. – Nigdy nie mów nigdy, ale prawdopodobieństwo jest bardzo, bardzo niskie – dodaje.

>>> Polecamy: Studenckie zadłużenie Amerykanów trzy razy większe od PKB Polski. To może zachwiać USA