Zaplanowana wtedy operacja finansowa rozpoczęła się po kilku dniach. Gdy dołączyły się do niej inne banki, NBP skupił w ciągu dwóch dni ponad miliard dolarów. Ponieważ inwestował je w obligacje rządu USA oprocentowane na 5 proc., a ściągając nadwyżkowe złote z rynku, musiał oferować 23,5 proc., na każdym dolarze tracił ponad 18 proc. w skali roku.
Wtedy jeszcze nie istniała rezerwa na ryzyko kursowe, spekulanci liczyli więc, że NBP nie wytrzyma z powodu obaw o stratę finansową. Po kilku dniach bank centralny rzeczywiście zaprzestał interwencji, a banki zaangażowane w spekulację zarobiły poważne pieniądze. Przypominam tę historię dlatego, że w miniony piątek NBP po raz pierwszy od 1998 r. interweniował na rynku walutowym. To słuszny ruch, bo nadmierne umacnianie się złotego może zaszkodzić gospodarce. Ale decyzja obarczona jest ryzykiem.
Komunikat, który wydał NBP, brzmiał „Narodowy Bank Polski w godzinach południowych dokonał zakupu pewnej ilości walut obcych po korzystnym kursie”. I słusznie, rynki finansowe nie powinny znać ani wielkości interwencji, ani poziomów kursu, przy których NBP może w przyszłości interweniować. Natomiast skuteczność interwencji może utrudniać kakofonia głosów, która płynie ze strony RPP, oraz ewentualny brak uzgodnień strategii komunikacji między Ministerstwem Finansów a NBP. Należy unikać podawania konkretnych poziomów kursu, przy których mogą pojawić się interwencje, bo rynki lubią je testować. O ile przejrzystość jest wskazana w przypadku prowadzenia polityki pieniężnej, o tyle w przypadku interwencji walutowych może zaszkodzić.
Aby interwencje były skuteczne, kurs walutowy musi się odchylić znacznie od poziomu postrzeganego jako poziom równowagi. W przypadku złotego tak nie jest, bo rynki oceniają, że złoty ciągle jest niedowartościowany. Dlatego należy oczekiwać, że interwencje NBP raczej doprowadzą do osłabienia tempa aprecjacji złotego, niż zmienią trend na rynku walutowym. Chyba że pojawią się inne czynniki ograniczające napływ kapitału do Polski. Wtedy złoty może się osłabić.
Reklama
Kilka lat temu przedłożyłem analizę, w której przewidywałem silne wahania złotego i proponowałem interwencje walutowe, zwiększenie zasobu rezerw walutowych i przeznaczenie ich części na strategiczne inwestycje zagraniczne wspierające rozwój kraju. Ostatnio w swoim raporcie o Polsce OECD postulowała wzmocnienie finansowe działań związanych ze wspieraniem inwestycji zagranicznych w Polsce i polskiego eksportu. Może warto powrócić do propozycji zawartych w notatce sprzed lat.