ikona lupy />
Inne

Wojciech Krzyczkowski, Wysokienapiecie.pl

Realizowane i zatwierdzone do realizacji plany rozbudowy sieci w Niemczech kończą się właśnie na roku 2025. Czterech działających w Niemczech operatorów systemów przesyłowych właśnie zakończyło zbierać pierwsze serie uwag do projektu kolejnego planu - do roku 2030. Gdzieś w maju przekażą federalnemu regulatorowi swoje zamierzenia, już po ewentualnym uwzględnieniu zgłoszonych w konsultacjach poprawek. Ale to dopiero początek żmudnej procedury.

W założeniu kolejny etap rozbudowy sieci ma przygotować kraj do rzeczywistości 2035 r., w którym 55-60 proc. energii elektrycznej w Niemczech wytwarzane jest z OZE. Poddane pod konsultacje cztery scenariusze różnią się w zasadzie tylko szczegółami. Wszystkie zakładają budowę od podstaw dwóch tras przesyłu energii na południe i dokończenie trzeciej, położonej najbardziej na zachód. Wszystkie mają być w technologii stałoprądowych kabli wysokiego napięcia (HVDC) i w sumie dysponować zdolnościami przesyłu mocy rzędu 8 GW.

Reklama

Kable HVDC w obrębie jednego systemu to dość oryginalne rozwiązanie, w dodatku wielokrotnie droższe od klasycznych linii napowietrznych. Niemieccy operatorzy i generalnie władze skapitulowali jednak przed zdecydowanym sprzeciwem społecznym wobec budowy nowych linii wysokiego napięcia. Oporem, którego nie dało się przełamać prośbą, groźbą ani obietnicami. Mimo, że transformacja energetyczna cieszy się w Niemczech poparciem mocnej większości społeczeństwa, to syndrom NIMBY okazał się znacznie silniejszy od mięty do Energiewende.

Przedłużający się pat wokół przesyłu energii skutkował coraz większymi nieporozumieniami z sąsiednimi krajami. Które, broniąc swoich systemów, zaczęły np. obstawiać połączenia transgraniczne przesuwnikami fazowymi, by chociaż trochę kontrolować wywołane w Niemczech nieplanowane przepływy. W końcu, stojąc pod ścianą Niemcy musieli zrezygnować z budowy większości nowych napowietrznych linii, i postawić na zakopywane w ziemi kable. Oczywiście koszmarnie kosztowne. Tylko “właściwy” Sued Link – stałoprądowa linia między Szlezwikiem-Holsztynem a Bawarią o długości 620 km, zdolna przesłać 4 GW, ma kosztować grubo ponad 10 mln euro. Znając życie, budowa zamknie się pewnie kosztem bliższym 20 mld.

Wschodnim elementem nowej sieci przesyłu na południe będzie Sued Link Ost – 580 km linia zaczynająca się na zachód od Berlina, a kończąca w Isar w Bawarii i zdolna przesłać 2 GW. Z punktu widzenia Polski, linia ta ma zasadnicze znaczenie dla ograniczenia przepływów karuzelowych.

Natomiast na zachodzie nieco później, bo do 2030 r. powstanie 2 GW i licząca 300 km linia A-Nord pomiędzy Dolną Saksonią a Nadrenią-Westfalią, która połączy się z istniejącym Ultranetem, czyli stałoprądowym połączeniem Nadrenii-Westfalii z Badenią-Wirtembergią. Do 2030 r. Ultranet ma zostać wzmocniony do 2 GW.

Na zachodzie Niemcy planują też zbudować do 2025 r. dwa stałoprądowe interkonektory z Belgią.

Jak ma wyglądać realizacja planu i jakie będą koszty? O tym w dalszej części artykułu na portalu wysokienapiecie.pl