Minister mówił, że propozycja powiązania dostępu do funduszy unijnych ze stanem praworządności, którą w maju proponowała KE, a w ostatni czwartek poparł Parlament Europejski, nie zostanie zrealizowana, ponieważ - jak zaznaczył - "ostateczną decyzję na temat kształtu budżetu na lata 2021-2027 będzie podejmował nowy PE i nowa KE". Z jego oceny wynika, że z tzw. "starego" składu w KE znajdzie się może 5-7 osób, co oznacza, że większość przedstawicieli to będą nowe osoby.

Podkreślił, że to, co obserwujemy ostatnio w Brukseli, to działania typowo polityczne, które zawsze pojawiały się przed uchwalaniem kolejnej perspektywy finansowej czy ustalania nowych zasad podziału budżetu UE.

Dodał, że zmiany w ustalaniu i dzieleniu pieniędzy po roku 2021 krytykuje nie tylko Polska czy Węgry, ale też inne kraje członkowskie, np. Rumunia, Bułgaria, a także instytucje unijne, takie jak Trybunał Obrachunkowy czy prawnicy Rady Europejskiej. Kwieciński powiedział też, że Polska prowadzi rozmowy z przedstawicielami wielu krajów przekonując do swoich racji, zawierając sojusze.

Parlament Europejski przegłosował w czwartek stanowisko dotyczące propozycji powiązania dostępu do funduszy UE ze stanem praworządności.

Reklama

Do uruchomienia sankcji nie ma być potrzebna jednomyślność w Radzie UE. Głosowania miałyby się odbywać na zasadzie tzw. odwróconej większości kwalifikowanej: decyzja KE zostanie uznana za przyjętą, jeśli głosujący nie odrzucą jej z odpowiednią większością głosów. W Parlamencie Europejskim potrzebna byłaby do tego zwykła większość.

PE opowiedział się za tym, by konsekwencje zamrażania dostępu do funduszy uderzały w państwa, ale nie w odbiorców końcowych środków. Ci mieliby dostawać obiecane fundusze, jednak miałyby one pochodzić nie z budżetu UE, ale z budżetów krajowych.(PAP)

autor: Ewa Wesołowska