– W pewnym sensie mamy dziś w Europie złotą erę węgla – mówi na łamach tygodnika gospodarczego „The Economist” Anne-Sophie Corbeau z Międzynarodowej Agencji Energetycznej. Choć Komisja Europejska dąży do ograniczania emisji CO2, kryzys i decyzje polityczne w niektórych krajach spowodowały wzrost znaczenia węgla w energetyce uważanego za najbrudniejsze paliwo kopalne. Najlepiej widać to na przykładzie Niemiec. Uważane za przykład rozwoju zielonej energii Niemcy mają swój „brudny sekret”. Co prawda udział odnawialnych źródeł energii systematycznie rośnie, w górę idzie jednak także znaczenie węgla. Temu paliwu sprzyja polityka, bo kiedy w marcu 2011 r. w wyniku tsunami wywołanego trzęsieniem ziemi awarii uległa elektrownia jądrowa Fukushima, niemiecki rząd podjął decyzję o wyłączeniu wszystkich reaktorów do 2022 r. Niektóre z nich poszły w odstawkę już teraz, więc udział węgla w niemieckiej energetyce wzrósł w ciągu kilkunastu miesięcy i swojej dominującej pozycji prędko nie odda. Powód – dziesiątki tysięcy zainstalowanych mocy na farmach wiatrowych i elektrowniach słonecznych nie zagwarantują stałych i bezpiecznych dostaw energii elektrycznej. System energetyczny musi mieć solidną podstawę, a tę można zbudować jedynie w oparciu o węgiel, gaz lub energetykę jądrową. Tylko w 2012 r. udział węgla kamiennego w produkcji energii w Niemczech przekroczył więc 19 proc. (brunatny to już blisko 26 proc., w 2010 roku było to 23 proc.). Niemcy planują wybudowanie 26 nowych elektrowni węglowych.
Ekspertów to nie dziwi. Większość światowych prognoz zakłada systematyczny wzrost globalnego zapotrzebowania na węgiel w perspektywie kilkunastu lat. Według długookresowych prognoz Międzynarodowej Agencji Energii (MAE) światowy popyt na węgiel będzie wzrastał w kolejnych latach w tempie 0,6–1,5 proc. rocznie w zależności od przyjętego scenariusza rozwoju światowej gospodarki.
Według MAE również w 2013 r. światowa konsumpcja węgla wzrośnie. Agencja już trzy razy podnosiła tegoroczną prognozę. Obecnie jest ona o 4 proc. większa, niż zakładano jeszcze w styczniu, zaś w prognozie na przyszły rok zapotrzebowanie oszacowano na wyższe o 2,3 proc. w stosunku do wcześniejszych prognoz.
Reklama

Kwestia ceny?

Powodów renesansu węgla jest kilka. Świat najzwyczajniej nie pali się do naśladowania Unii Europejskiej w ograniczaniu emisji CO2.
Węgiel to ciągle paliwo tańsze od gazu, w większości sprowadzanego ze Wschodu. Presję cenową wywierają także gigantyczne transporty węgla ze Stanów Zjednoczonych. W wyniku rewolucji łupkowej węgiel oddaje tam pole gazowi.
Jak zauważa Jerzy Buzek, pochodzący ze Śląska były premier RP, gospodarka potrzebuje taniej energii, a do jej wytworzenia świetnie nadaje się węgiel.
– Zwłaszcza jeśli posiadamy własne złoża. Tylko niska cena energii pozwoli na rozwój i nowe miejsca pracy. Musimy promować energetykę węglową opartą na niskoemisyjnych technologiach – mówił były przewodniczący Parlamentu Europejskiego podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
Tylko zastosowanie nowoczesnych technologii pozwoli odwrócić niekorzystne oceny energetyki węglowej. Już dziś bloki węglowe o parametrach supernadkrytycznych i ultranadkrytycznych dzięki podwyższonej sprawności pozwalają przy zachowaniu produkcji energii obniżyć emisję o 30–50 proc. Jeśli dołożyć do tego jeszcze technologie przyszłości, jakimi są np. wychwyt i składowanie CO2 (carbon capture and storage – CCS) lub wychwyt, wykorzystanie i składowanie CO2 (carbon capture, usage and storage – CCUS), to węgiel ma szansę na jeszcze długą historię.

Mapa niezgody

Na razie jednak węgiel pozostaje w niełasce Unii. W ciągu ostatnich 20 lat światowa produkcja węgla wzrosła o 68 proc., a w UE spadła o 22 proc. Dalszym zagrożeniem dla węgla zdaje się przygotowana przez Komisję Europejską mapa drogowa 2050. Dokument wskazuje najbardziej pożądane kierunki rozwoju unijnej energetyki, która w ciągu najbliższych niespełna 40 lat powinna zmniejszyć emisję dwutlenku węgla o 80–95 proc. w stosunku do 1990 r., zapewniając jednocześnie stabilne dostawy energii dla całej unijnej gospodarki. Mapę 2050 ostro krytykuje polski rząd, bo dziś niemal 90 proc. energii wytwarzamy z węgla.
– Oznacza ona dla nas koszty nie do przyjęcia i to jest zadanie na dzisiaj, aby przed takimi zmianami się bronić – mówi Tomasz Tomczykiewicz, wiceminister gospodarki. Pochodzący ze Śląska polityk mówi, że polski węgiel będzie nadal w miksie energetycznym podstawowym paliwem jeszcze przez dziesiątki lat.
– Nie znaczy to, że nie będzie on wykorzystany w sposób mniej emisyjny niż dzisiaj. Trwają intensywne prace nad tym, aby w inny, bardziej nowoczesny sposób pozyskiwać energię z węgla – tłumaczy Tomczykiewicz.
Polityka energetyczna państwa zakłada, że w 2030 r. produkcja energii elektrycznej z węgla kamiennego ma sięgnąć 72 TWh, to jest więcej niż obecnie.
Katalizatorem wykorzystania czystych technologii jest presja Komisji Europejskiej. Już dziś w ramach drugiego okresu obowiązywania Kioto Unia Europejska zobowiązała się do redukcji emisji CO2 o 20 proc. do 2020 r. Drzwi do zwiększenia redukcji do 30 proc., jeśli będą odpowiednie warunki, pozostały otwarte. Nie dla Polski, która konsekwentnie blokuje zwiększenie celów. Tak jak mapę drogową 2050.
Przed konsekwencjami unijnej polityki klimatycznej przestrzega również Krajowa Izba Gospodarcza (KIG). Jej zdaniem wprowadzenie wytycznych zawartych w Energetycznej Mapie Drogowej 2050 może doprowadzić do trzykrotnego zwiększenia cen energii w hurcie w porównaniu do 2005 r. Światowy kryzys, który na polskiej gospodarce odbija się spowolnieniem, spowodował także obniżenie zapotrzebowania na energię elektryczną. Efekt: przy jednoczesnym spadku cen energii elektrycznej na rynku bieżącym i w kontraktach terminowych część z planowanych projektów inwestycyjnych stanęła pod znakiem zapytania.
Ministerstwo Gospodarki zapowiedziało aktualizację założeń polskiej polityki energetycznej do 2030 r. Choć kształt polskiej energetyki wynika z ogólnoeuropejskiej polityki ograniczania emisji CO2 do atmosfery i rosnącego udziału odnawialnych źródeł energii w finalnym zużyciu energii, to jak zapowiada Donald Tusk, musi brać pod uwagę lokalne uwarunkowania, takie jak własne złoża węgla. W branży węglowej te słowa interpretowane są jednoznacznie. Polska polityka energetyczna nadal opierać się będzie na węglu przy jednoczesnym rozwoju odnawialnych źródeł energii, gazówek i energetyki jądrowej.
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna