Z Michałem Dworczykiem rozmawiają Klara Klinger, Grzegorz Osiecki i Tomasz Źółciak

Ozdrowieńcy będą szczepieni jedną dawką?

To już nie ma zasadniczego znaczenia.

Jak to?

Reklama

Wszystko wskazuje na to, że skończą się nasze problemy z brakiem szczepionek. Tylko do końca kwietnia do Polski powinno dotrzeć blisko 7 mln dawek preparatów różnych producentów. A w kolejnych miesiącach dostawy mają być jeszcze większe.

To co będzie naszym problemem?

Wyzwaniem jest liczba punktów, które wykonują szczepienia. I to, kto jest w to zaangażowany.

Lekarze…

No właśnie. Dlatego chcemy to zmienić.

To chyba niebezpieczne?

Wcale nie. Owszem, część lekarzy może tak twierdzić. U niektórych będzie to autentyczna troska o pacjenta, inni będą bronić interesów środowiska. I zapewne będzie do tego wykorzystywany argument dobra pacjenta. Ale dziś z tego punktu widzenia najważniejsze jest jak najszybsze zaszczepienie możliwie największej liczby osób.

Ilu Polaków zostało do zaszczepienia?

Z 31 mln osób pełnoletnich 1,8 mln dostało już dwie dawki.

A ile mamy kupionych szczepionek?

W sumie 100 mln do końca roku. Pytanie, ile osób zdecyduje się je przyjąć. Z badań wykonanych na nasze zlecenie wynika, że może to być 70 proc. Ale nawet gdyby było to 50 proc., to wciąż mówimy o 15,5 mln osób.

Czyli nie kupicie dodatkowych preparatów od Moderny, o które opozycja robiła wam awanturę?

A po co? Mamy wystarczającą liczbę zakontraktowanych szczepionek. Moim zdaniem do końca III kwartału mamy szansę zaszczepić wszystkich Polaków, którzy tego chcą. Zostaną dzieci i osoby przed 18. rokiem życia, dla których na razie nie ma szczepień, oraz ozdrowieńcy.

Nabędziemy zbiorową odporność?

Czym właściwie jest ta zbiorowa odporność? Profesor Grzegorz Gielerak mówi, że nabędziemy ją po zaszczepieniu 70 proc. populacji. Prof. Andrzej Horban oraz prof. Gut mówią o 50–60 proc., Francuzi – o 40 proc. Co mam powiedzieć jako polityk? W tej sprawie powinni wypowiadać się naukowcy, a nie politycy.

W środę, kiedy rozmawiamy, padł dzienny rekord zakażeń (wczoraj padł kolejny: 34 151 przypadków - red.). Jest coraz więcej zgonów. A pan tryska optymizmem.

Nie. Ja po prostu teraz mam jeden cel i jako osoba zadaniowa skupiam się na jego realizacji.

Czyli?

Zaszczepienie jak największej liczby Polaków. Gdy naukowcy debatują, kiedy nabierzemy zbiorowej odporności, ja dążę do tego, by zaszczepić każdego, kto tego chce. Jestem zadaniowcem, życie mnie nauczyło, że zajmowanie się wszystkim zwykle źle się kończy. Nie tylko dlatego, że zazwyczaj niczego nie uda się wtedy zrobić porządnie. Również z tego powodu, że każdy jest obrażony, iż się wchodzi na jego podwórko.

Koncentruje się pan na szczepieniach, choć w Wałbrzychu konflikt pomiędzy działaczami PiS był tak ostry, że musiał pan rozwiązać struktury terenowe partii. Teraz chwieje się większość PiS w dolnośląskim sejmiku. To pana tereny partyjne.

Struktury w Wałbrzychu, na mój wniosek, rozwiązał prezes PiS Jarosław Kaczyński. Natomiast na Dolnym Śląsku nigdy nie było lepszej sytuacji.

Szczepionkowo czy politycznie?

I szczepionkowo, i politycznie. Jeżeli chodzi o tempo szczepień, nasz region jest w absolutnej czołówce. Politycznie – mimo pozornych zawirowań, jestem pewny, że PiS wyjdzie z tej sytuacji wzmocniony.

Wróćmy do szczepień – co się musi wydarzyć, żeby ambitny plan na II kwartał się powiódł?

Muszą być wprowadzone spore zmiany. Pomysł na drugi etap jest taki, by wykorzystać wszystkie możliwe i zgodne z prawem sposoby na poszerzenie sieci punktów szczepień i osób zaangażowanych w proces szczepień. Od kwietnia kolejne rozwiązania będą wchodzić w życie, choć niektóre z pewnym opóźnieniem z uwagi na proces legislacyjny. Bo już widzimy, że po I kwartale szczepień, który zaczął się bardzo sprawnie, system łapie zadyszkę.

To znaczy?

Kto najwięcej szczepi? Szpitale, w tym tymczasowe. A te są tak obciążone trzecią falą COVID-19, że nie mają mocy przerobowych. W POZ zwykle są malutkie punkty i prowadzenie przez nie tak dynamicznie zmieniającego się procesu rodzi poważne problemy. Na przykład jeżeli wpływają tam dwa komunikaty z NFZ dziennie, to już pojawia się kłopot.

Słyszeliśmy, że dziennie takich komunikatów, organizujących tryb pracy punktów szczepień, potrafiło wpłynąć naście.

O tym nie słyszałem, ale czasem zdarzał się jakiś sążnisty komunikat i jak to trzeba było przeczytać i wdrożyć w życie, wystawiać nowe sloty dla pacjentów, to rzeczywiście można było mieć dosyć. Na dodatek w takich sytuacjach zwykle można liczyć na pomocną dłoń podawaną przez część środowiska lekarskiego.