"W Wielki Piątek Duda zdecydował się zablokować wetem ustawę nowego centrolewicowego rządu o dostępności pigułki "dzień po" bez recepty. Weto to ma rzekomo służyć +ochronie dzieci+", pisze"taz".

Ustawa przewiduje, że środek antykoncepcyjny, który można kupić bez recepty w całej Europie, może być również sprzedawany w Polsce osobom w wieku od 15 do 18 lat. Wynika to z faktu, że 15-latki mają prawo do dobrowolnego współżycia seksualnego, więc powinny mieć również prawo do antykoncepcji, przypomina portal.

"Aby chronić te +dzieci+ przed niechcianą ciążą, Duda zakazał im stosowania antykoncepcji awaryjnej, co oczywiście zwiększa ryzyko niechcianej ciąży", czytamy.

"Ta rzucająca się w oczy nielogiczność ma związek z byłą partią Dudy, narodowo-populistycznym Prawem i Sprawiedliwością (PiS). Podczas swoich rządów w latach 2015-2023 PiS wprowadził obowiązkowe recepty na pigułkę +dzień po+, doskonale wiedząc, że normalny czas oczekiwania na wizytę u ginekologa wynosi dwa tygodnie lub dłużej. PiS używał takich sztuczek, aby spróbować podnieść wskaźnik urodzeń w Polsce. W tym celu zaostrzono również prawo aborcyjne".

Reklama

Portal przypomniał, że "setki tysięcy Polek wielokrotnie domagało się liberalizacji restrykcyjnego prawa aborcyjnego podczas tzw. czarnych marszów".

"Jest jednak nadzieja dla polskich kobiet: Izabela Leszczyna, nowa minister zdrowia z PO, ogłosiła +plan B+, dzięki któremu chce obejść weto prezydenta". Chce dać farmaceutom prawo do samodzielnego wystawiania recept na pigułkę "dzień po". Według Leszczyny rozporządzenie mogłoby wejść w życie 1 maja.

Zniesienie restrykcyjnej ustawy aborcyjnej było jedną z głównych obietnic wyborczych liberalno-konserwatywnej Platformy Obywatelskiej (PO) i Nowej Lewicy, zauważył "taz". "Jednak po 100 dniach rządów nic się nie wydarzyło". Oprócz prezydenta, który już ogłosił swoje weto wobec liberalizacji prawa aborcyjnego partner koalicyjny Trzecia Droga również "blokuje przyjazne kobietom ustawodawstwo".

"Mizoginistyczna polityka Trzeciej Drogi może zemścić się już w wyborach samorządowych 7 kwietnia, a następnie w wyborach do Parlamentu Europejskiego w czerwcu. Z kolei w przypadku Dudy większość ludzi czeka tylko na zakończenie jego kadencji w połowie 2025 roku", pisze "taz".

Z Berlina Berenika Lemańczyk(PAP)