Groźne "wąskie gardła"

W Europie Zachodniej i Środkowej infrastruktura transportowa jest bardzo dobrze rozwinięta. Jednak na kluczowych szlakach wciąż jest wiele "wąskich gardeł", takich jak mosty czy tunele, które są po prostu nieprzystosowane do przewożenia przez nie bardzo ciężkiego lub ponadgabarytowego sprzętu wojskowego. Ponadto na kluczowych arteriach znajduje się wiele wrażliwych miejsc – uderzenie w nie przy użyciu rakiet lub dronów mogłoby spowodować rozległy logistyczny paraliż na tyłach armii.

Ukraiński serwis militarny Defence Express zwraca uwagę, że problem dotyczy głównie kolei. Zaznacza jednak, że transport ciężkiej broni – jak czołgi czy działa samobieżne – drogami, na naczepach niskopodwoziowych, jest powolny i kosztowny. Przemieszczanie całych jednostek wymaga ogromnej liczby ciężarówek. Wskazują, że aby przetransportować szwedzkie wozy bojowe CV90 dla jednego batalionu potrzeba co najmniej 50-60 ciężarówek.

Europa przeznacza miliardy na poprawę mobilności armii

Komisja Europejska zdaje sobie sprawę z problemu. Dlatego też we wtorek Apostolos Dzidzikostas, europejski komisarz ds. zrównoważonego transportu i turystyki, ogłosił, że UE przeznaczy 17 mld euro na "poprawę mobilności wojsk".

- Mamy stare mosty, które trzeba zmodernizować. Mamy zbyt wąskie mosty, które trzeba poszerzyć. Mamy też mosty, które trzeba zbudować – mówił komisarz w rozmowie z dziennikiem "Financial Times".

Zaznaczył, że infrastruktura transportowa Unii nie była budowana z myślą o szybkim przemieszczaniu całych armii. Drogi przystosowane są dla ciężarówek ważących do 40 ton towaru. Tymczasem jeden czołg potrafi ważyć do 70 ton i więcej.

Dzidzikostas mówił, że Unia dąży do tego, by w razie ataku na wschodzie, transfer całych jednostek w rejon walk byłby możliwy "w przeciągu godzin, maksymalnie – paru dni". W tym celu zmodernizowanych zostanie około 500 obiektów infrastruktury wzdłuż krytycznych korytarzy wojskowych.

To jednak potrwa. Wspomniane środki przeznaczone będą na prace w latach 2028-2034. Gdyby sytuacja kryzysowa nastąpiła wcześniej, Europa ma w dyspozycji dwie opcje awaryjne – transport morski i lotniczy.

Transport lotniczy. Braki są olbrzymie

Przy użyciu samolotów można rzeczywiście szybko transportować ciężki sprzęt na długie dystanse. Jednak Europa, jak podkreśla Defense Express, ma poważne braki jeśli chodzi o liczbę odpowiednich maszyn. Zwłaszcza, jeśli trzeba było przewozić duże ilości czołgów.

Przeciętny czołg waży do 70 ton. Mogą być one transportowane jedynie przez dwa rodzaje samolotów dostępnych na Starym Kontynencie – C-17 Globemaster III (mogą przewozić 77 ton towaru) i An-124 Rusłan (120-150 ton towaru). Tymi pierwszymi dysponuje jedynie armia brytyjska (ma ich osiem sztuk), a tymi drugimi Ukraina (jest ich mniej niż pięć sztuk). Tak więc nie ma mowy, by drogą lotniczą szybko dało się przetransportować poważne siły. Chyba, że partnerzy z NATO otrzymają poważne wsparcie logistyczne od USA, które dysponują ponad 200 Globemasterami, nie wspominając o innych typach samolotów.

Droga morska. Powolna i pełna niebezpieczeństw

Innym sposobem na w miarę szybkie przerzucenie wojsk jest transport morski – statkami towarowymi lub desantowymi. Jak wiadomo, nie jest on szybki. Dodatkowym zagrożeniem jest działanie rosyjskich okrętów podwodnych na Bałtyku i Morzu Północnym, a także potencjalne ustawienie min morskich, które mogą jeszcze mocniej spowolnić transfer broni i żołnierzy.

Powolne tempo przerzutu sił z Europy Zachodniej, np. do państw bałtyckich, stwarza poważne ryzyko i daje Rosji przewagę, umożliwiając szybki postęp na terytorium NATO. Nowe inwestycje i wypowiedzi brukselskich urzędników pokazują, że świadomość tego zagrożenia rośnie.