Europa zmienia się w tak szybkim tempie, że patrząc na niektóre kraje, trudno rozpoznać w nich te państwa, jakimi były jeszcze przed rokiem. Najlepiej widać to w Niemczech, gdzie w ostatnich dniach zapadły decyzje, wywracające do góry nogami dotychczasowe podejście tego państwa do kilku, do niedawna rzekomo fundamentalnych, kwestii.
Wielka zmiana u Niemców. Już nie samochody, ale czołgi
Zaczęło się od migrantów, których Niemcy niedawno jeszcze przyjmowali z otwartymi ramionami, a teraz stali się jednymi z najostrzejszych zwolenników ich deportowania. W ślad z nimi idzie branża motoryzacyjna, a widać to nie tylko po kolejnych spadkach w sprzedaży aut elektrycznych, ale nawet po zamykaniu całych sektorów związanych z produkcją aut. Fundamentalną decyzję w tej sprawie podjęła firma Rheinmetall, znana głównie z produkcji broni, jednak inwestująca również w rynek samochodowy. Podjęła ona decyzję o przestawieniu dwóch swych zakładów – w Berlinie i Neuss – z produkcji samochodowej na wojenną.
Jak dowiedziała się agencja Reuters, obydwa zakłady stać mają się firmami hybrydowymi, czyli kładącymi co prawda nacisk na produkcję zbrojeniową, ale zostawiającymi sobie też furtkę w sektorze samochodowym. Rheinmetall uspokaja również, że w przekształcanych miejscach nie będą produkowane żadne materiały wybuchowe, ale jedynie elementy ochronne i mechaniczne do użytku wojskowego.
„Przede wszystkim zakłady skorzystają z siły przemysłowej Grupy Rheinmetall jako głównego dostawcy sprzętu wojskowego, a także z dużego popytu ze strony klientów w Niemczech i na całym świecie” – poinformowała Reutersa firma Rhenmetall.
Firmy zbrojeniowe przejmują kolejne zakłady samochodowe
Nagła decyzja Niemców to najlepszy znak tego, że firma ta wyczuła koniunkturę, szczególnie po ostatnich zapowiedziach prezydenta Donalda Trumpa. Gdy tylko bowiem pojawiły się groźby, iż USA wycofają się z Europy, jasne się stało, iż europejskie rządy nie będą miały innego wyjścia, jak tylko zwiększyć ilość zamówień wojskowych. I zacząć się po prostu zbroić. Rynki już zareagowały, a jak wskazuje Reuters, wystarczył tydzień od monachijskiej konferencji na temat bezpieczeństwa, aby indeks spółek z branży obronności i lotnictwa (STXE TM ARO&DEF INDEX) wzrósł do nienotowanych nigdy wcześniej wartości. Dla porównania, przez rok od chwili wybuchu wojny na Ukrainie, jego wysokość niemal nie drgnęła.
Ruch niemieckiego Rheinmetall nie jest jest odosobniony, a wcześniej podobne kroki zapowiedział francusko-niemiecki koncern KNDS, który przejąłkolejowy zakład we wschodnich Niemczech, gdzie zamiast wagonów i lokomotyw produkować chce czołgi Leopard 2 i wozy bojowe Puma. Według bankowców, przemysł zbrojeniowy czeka teraz czas żniw, szczególnie że przez ostatnich 10 lat Europa frywolnie podchodziła do kwestii obronności.
„Ekonomiści Deutsche Banku obliczyli, że skorygowanie 10 lat niedoinwestowania państw członkowskich NATO w celu osiągnięcia celu 2% kosztowałoby około 800 miliardów euro(…). Stwierdzili również, że z około 200 miliardów euro wydanych przez Europę na sprzęt obronny od 2022 r. tylko 40 miliardów trafiło do unijnych dostawców sprzętu obronnego” – informuje Reuters.