Od blisko miesiąca większość zatrudnionych w Czechach mieszkańców przygranicznych miejscowości nie pracuje, ponieważ po powrocie z pracy do domu każdorazowo byliby kierowani na dwutygodniową kwarantannę. O zmianę tych regulacji kilkakrotnie apelowali w ostatnich tygodniach samorządowcy m.in. z powiatów cieszyńskiego, wodzisławskiego, raciborskiego oraz Jastrzębia-Zdroju.

O piątkowym proteście jego uczestnicy informowali się głównie w mediach społecznościowych. Akcja polegała na spacerowaniu po przejściu dla pieszych oraz chodnikach w pobliżu przygranicznego skrzyżowania. Protestujący - zgodnie z obowiązującymi zasadami - mieli maseczki i zachowywali co najmniej dwumetrowe odległości między poszczególnymi osobami. Niektórzy mieli ze sobą polskie i czeskie flagi.

Policja nie interweniowała ani nie legitymowała uczestników akcji. "Nasze działania miały charakter typowo prewencyjny. Nie doszło do naruszenia porządku, zablokowania ruchu ani naruszenia rygorów sanitarnych" - poinformował PAP oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu kom. Mirosław Szymański.

W ocenie policji, w trwającej blisko godzinę akcji uczestniczyło w różnych jej momentach od 50 do ok. 80 osób. Z policyjnych radiowozów emitowany był komunikat, informujący o stanie epidemii. "Pozostając w tym miejscu narażasz na niebezpieczeństwo zakażenia siebie i innych. Prosimy o opuszczenie tego miejsca" - słychać było z policyjnych głośników. Funkcjonariusze apelowali też w swoim komunikacie o rozsądek i odpowiedzialność.

Reklama

Uczestnicy protestu mówili reporterom, że boją się utraty pracy u czeskich pracodawców, z którymi często są związani od wielu lat. Niektórzy wskazywali na brak środków do życia, ponieważ już od miesiąca są pozbawieni możliwości zarobkowania. Apelowali o otwarcie granicy dla osób zatrudnionych w Czechach, z zachowaniem obostrzeń sanitarnych, ale bez obowiązkowej kwarantanny, wprowadzonej od 27 marca.

Wśród uczestników protestu był m.in. poseł Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Gadowski, który poinformował, że bardzo wielu mieszkańców zwracało się do niego o interwencję w sprawie umożliwienia pracownikom transgranicznym powrotu do pracy. Osoby zatrudnione w Czechach powołują się na przykład przygranicznych rolników, którym umożliwiono dostęp do pól położonych po czeskiej stronie granicy.

"Niech premier przyjedzie i zobaczy, jak tu wygląda życie. Wystarczy przejść kilka ulic, i jesteśmy jakby u siebie, chociaż za granicą. To są miejsca pracy często dla jedynych żywicieli rodzin. Co ci ludzie mają zrobić? Są w desperacji" - mówił poseł, wskazując, że szczególnie teraz, kiedy mowa o stopniowym rozluźnianiu rygorów i odmrażaniu gospodarki, należy pilne zająć się sprawą pracowników transgranicznych.

Jego zdaniem, rząd lekceważy problem zgłaszany od tygodni przez mieszkańców przygranicznych miejscowości. "Takie jest podejście do zwykłego człowieka. Jak się siedzi w Warszawie, nie widzi się tego, co jest na dole. Rząd próbuje lekceważyć wszystko, myśli już tylko o wyborach; ludzie, którzy pracują i chcieliby iść do pracy, nie znajdują u nich posłuchu" - dodał Gadowski.

Według danych Czeskiego Urzędu Statystycznego, w 2018 r. w Czechach zatrudnionych było ok. 47,5 tys. Polaków. Statystyka nie obejmowała osób, które w Czechach założyły działalność gospodarczą. W samym powiecie wodzisławskim problem dotyczy ok. 3,5 tys. osób. Na sobotę podobny do piątkowego protest zapowiedziano w Cieszynie.(PAP)

autor: Marek Błoński