„Nie chcemy wojny z Rosją”
W 2022 roku, gdy rosyjskie wojska wkroczyły na Ukrainę, prezydent Wołodymyr Zełenski apelował do Zachodu o ustanowienie strefy zakazu lotów nad terytorium jego kraju. Odpowiedź NATO była odmowna. Jak dziś tłumaczy Stoltenberg, nie była to kwestia braku solidarności, ale chłodnej kalkulacji ryzyka.
„Jeśli w powietrzu pojawi się rosyjski samolot lub helikopter, musimy go zestrzelić. I wtedy zaczyna się pełnowymiarowa wojna między NATO a Rosją. A tego nie chcemy” – mówi Stoltenberg. Cytuje tu także słowa ówczesnego prezydenta USA, Joe Bidena: „Nie zaryzykujemy trzeciej wojny światowej dla Ukrainy”.
Były szef NATO przyznaje, że takie działania wymagałyby uderzenia na rosyjskie systemy obrony powietrznej, również te znajdujące się poza Ukrainą – w Rosji i na Białorusi. To oznaczałoby otwarty konflikt między sojuszem a Rosją. To granica, której Zachód nie chce przekroczyć.
NATO: pomoc tak, wojna z Rosją nie
Od początku inwazji NATO realizuje politykę twardego wsparcia bez bezpośredniego zaangażowania militarnego. Ukraina otrzymuje broń, amunicję, wywiad i szkolenie ale nie może liczyć na pojawienie się żołnierzy NATO na swoim terytorium.
To świadoma strategia, mająca na celu powstrzymanie Rosji bez globalnej eskalacji. Stoltenberg potwierdza, że ta linia pozostaje aktualna i nie zostanie przekroczona bez względu na presję ze strony Kijowa.
Broń, która daje nadzieję – ale zbyt późno?
Stoltenberg otwarcie przyznaje, że Zachód przegapił szansę na wcześniejsze odstraszenie Rosji. Po aneksji Krymu w 2014 roku pomoc wojskowa dla Ukrainy była niewystarczająca. Gdyby wtedy kraj ten otrzymał odpowiedni sprzęt i wsparcie, Moskwa mogłaby nie zdecydować się na pełnoskalową inwazję (albo zdecydowałaby się na nią wcześniej - przypis autora).
„Działać trzeba było szybciej, odważniej i z większym przekonaniem” – sugeruje były sekretarz generalny. Dziś, jego zdaniem, trzeba zrobić wszystko, by nie powtórzyć tych błędów.
Koniec wojny? Tylko z pozycji siły
Według Stoltenberga wojna zakończy się przy stole negocjacyjnym, ale Ukraina musi wejść w rozmowy jako silny gracz, nie pokonany żebrak. Dlatego konieczne jest dalsze wspieranie jej obrony. Zgoda na pokój na warunkach Kremla byłaby, jego zdaniem, nie tylko porażką Ukrainy, ale też sygnałem dla innych reżimów, że przemoc się opłaca.
Czy Europa powinna zacisnąć pasa?
Warto dodać, że kilka tygodni wcześniej Stoltenberg wywołał poruszenie wypowiedzią, że państwa UE powinny być gotowe ograniczyć wydatki na szkoły, szpitale i infrastrukturę, by sfinansować wsparcie wojenne dla Kijowa. Można przy tym odnieść wrażenie, że w Polsce ten proces już dawno się rozpoczął. „Miliard euro na pomoc wojskową dla Ukrainy to miliard mniej na edukację i zdrowie” – mówił, zaznaczając, że to cena, którą warto zapłacić, by powstrzymać Putina. Ta wypowiedź spotkała się jednak z krytyką – szczególnie w krajach borykających się z kryzysem gospodarczym. Co więcej nie wszyscy Europejczycy, sa skłonni pomaać Ukrainie kosztem własnych społeczeństw.