Twarde liczby: czołgi, artyleria, samoloty
Z oficjalnego raportu KPRM i wypowiedzi przedstawicieli MON wynika, że Polska do 2024 roku przekazała Ukrainie m.in.:
- 318 czołgów (T-72, PT-91),
- 586 pojazdów opancerzonych,
- 137 systemów artyleryjskich,
- 10 śmigłowców Mi-24,
- 10 myśliwców MiG-29,
- oraz ponad 100 mln sztuk amunicji.
Łączna wartość wsparcia wojskowego — jak wynika z raportu „Polska Pomoc Ukrainie 2022–2023” przekroczyła 4 miliardy euro. Przy tym portal Defence24 zwraca się uwagę, że Polska nie publikuje szczegółowych danych o przekazaniach sprzętu w oficjalnych sprawozdaniach, co utrudnia rzetelną weryfikację. Wiemy z nagrań i zdjęć że często na Ukrainie pojawia się sprzęt z Polski którego przekazania nigdy nie ogłaszano.
W analizach ekspertów pojawia się jednak często stwierdzenie, że to nawet 30–40% wybranych kategorii uzbrojenia Wojsk Lądowych, szczególnie tych przestarzałych, planowanych do wycofania.
Oddaliśmy za darmo, a kupiliśmy za miliardy
Pomoc dla Ukrainy była bezpłatna, ale uzupełnienie zasobów — już nie. Polska rozpoczęła największą od dekad modernizację sił zbrojnych, kupując:
- 250 M1A2 Abrams i 116 M1A1 Abrams,
- 180 południowokoreańskich czołgów K2,
- 180 czołgów w wersji K2PL,
- nowe armatohaubice Krab, systemy Homar-K, HIMARS-y, K9, Poprad, Pilica+ oraz wiele zestawów OPL.
Jak podkreślają analitycy, w ujęciu „jakości bojowej” Polska kupiła sprzęt o znacznie wyższej wartości operacyjnej. Ale to oznacza również gigantyczne koszty finansowe — liczone już w dziesiątkach miliardów złotych. I to w czasie, gdy cały budżet państwa staje przed wyzwaniami inflacyjnymi i zadłużeniowymi.
Problemy z przeszkoleniem i obrona powietrzna w ogniu krytyki
Jednym z punktów zapalnych jest szkolenie rezerw. Przez lata wojsko szkoliło rezerwistów na T-72 i BWP-ach, teraz będzie musiało przeszkolić ich na zupełnie nowym sprzęcie. To nie tylko kosztowne, ale też czasochłonne, a zdolności operacyjne mogą zostać tymczasowo obniżone.
Równie kontrowersyjna jest kwestia obrony przeciwlotniczej. Polska przekazała Ukrainie zestawy Newa i Wega, a w ich miejsce sprowadzono Patrioty, CAMM-y, tyle że często pod kontrolą sojuszników i nie zawsze fizycznie rozmieszczone w wystarczającej liczbie.
W związku z kolejnymi incydentami przekraczania polskiej przestrzeni powietrznej przez drony, braki w systemie OPL stają się coraz częściej podnoszonym problemem. Braki przy tym są nie tylko w wyrzutniach rakiet, ale i pokryciu radarowym kraju.
Polacy podzieleni: pomoc doceniana, ale czy opłacalna?
W lipcu 2025 r. opublikowano informacje że ponad połowa Polaków uważa, że pomoc udzielana Ukrainie przez Polskę od początku wojny z Rosją jest niedostatecznie doceniana przez sojuszników i Ukrainę. Tak wynikało z sondażu SW Research dla "Rzeczpospolitej".
W mediach społecznościowych pojawiają się też głosy, że obciążenie finansowe programów zbrojeniowych będzie miało wpływ na inne obszary życia publicznego, od edukacji, po ochronę zdrowia. A to oznacza, że społeczne poparcie dla dalszego wsparcia może maleć, jeśli nie zostanie ono wytłumaczone transparentnie.
Strategia czy ryzyko? Wnioski na chłodno
Pomoc dla Ukrainy była szybka, masowa i skuteczna, ale nie była dla Polski darmowa. Zarówno w sensie finansowym, jak i operacyjnym. Oczywiście teraz zyskujemy nowoczesny sprzęt, budujemy realne zdolności bojowe na kolejne dekady. Można też powiedzieć że osłabiamy rosyjski potencjał, choć nie brakuje głosów że armia rosyjska wyjdzie z tego konfliktu silniejsza doświadczeniem.Ale jednocześnie: zmniejszamy rezerwy, zaciągamy gigantyczne zobowiązania finansowe i przejściowo osłabiamy własne zdolności operacyjne.
Dlatego publiczna dyskusja o kosztach i skali pomocy, również ta w mediach społecznościowych, nie powinna być lekceważona. To nie emocje, ale strategiczne pytania o bezpieczeństwo i racjonalność finansową państwa. A te warto zadawać niezależnie od opcji politycznej i nie należy ich uciszać.