Ukraińska „Linia dronów” – właściwa inspiracja?

Entuzjazm polityków coraz częściej zderza się z chłodnym głosem wojskowych ekspertów. Ci ostrzegają, że mur dronowy może być bardziej widowiskową wizją medialną niż skutecznym systemem obrony.

Europa powołuje się na ukraińskie doświadczenia. Kijów stworzył własną „Linię dronów” – tysiące bezzałogowców, które codziennie atakują rosyjskie cele w tym i powietrzne na froncie. Według ukraińskich raportów, tylko w 2024 roku produkcja dronów wzrosła dziesięciokrotnie i sięga obecnie nawet 200 tysięcy miesięcznie. Te liczby robią wrażenie, podobnie jak medialne deklaracje o niemal 90-procentowej skuteczności w zwalczaniu rosyjskich dronów atakujących ukraińskie miasta. Jednocześnie nadal wiemy żecodziennie Rosjanie skutecznie atakują z powietrza dziesiątki celów w Ukrainie.

ikona lupy />
dron przechwytujący / Materiały Hertz / Hertz

Jednak trzeba uczciwie powiedzieć: linia dronów to przede wszystkim narzędzie ofensywne. Zadaniem większości ukraińskich bezzałogowców jest niszczenie czołgów, artylerii i składów amunicji, a nie obrona własnego nieba. Drony przechwytujące są używane, ale wciąż stanowią uzupełnienie systemów przeciwlotniczych, a nie ich zamiennik. Co więcej, dużo wskazuje że po zmianie rosyjskiej taktyki i udoskonaleniu rosyjskich dronów jest coraz trudniej upolowac je przechwytującym dronem.

Sami Ukraińcy coraz częściej mówią o problemach. Krytyczne głosy płyną nawet od ukraińskich polityków – deputowana Marianna Bezuhła otwarcie niedawno przyznała, że w kraju brakuje zintegrowanego planu obrony powietrznej, a działania różnych struktur są chaotyczne. Producenci dronów skarżą się, że mimo deklaracji władz nie podpisano z nimi masowych kontraktów. To pierwsza ważna lekcja dla polityków Europy: medialne hasła i realna skuteczność pewnych rozwiązań to dwie różne sprawy.

Rosyjskie drony coraz szybsze

Wielu ekspertów wskazuje też, że tak zachwalane drony przechwytujące mogą okazać się mało skuteczne wobec nowych rosyjskich konstrukcji. Drony Shahed-136 (w Rosji znane jako Geran-2) są stosunkowo wolne – lecą z prędkością ok. 185 km/h, co pozwala ukraińskim dronom przechwytującym dogonić je i zniszczyć.

ikona lupy />
dron, shahed, kamikaze / Shutterstock

Problem pojawia się w przypadku nowych modeli – jak Geran-3. Według danych ukraińskiego wywiadu, te bezzałogowce mają być znacznie szybsze – w wersji turboodrzutowej nawet 550–600 km/h, a w końcowej fazie ataku pikują z prędkością zbliżoną do odrzutowych myśliwców. Dla dronów przechwytujących to cele nieosiągalne.

ikona lupy />
dron, wojsko, Ukraina / Shutterstock

Jeszcze większe wyzwanie to wysokość lotu. Jeśli rosyjskie Gerany-2 będą przemieszczać się na pułapie 4 kilometrów, nawet relatywnie wolne drony staną się bardzo trudne do przechwycenia. Mały, szybki quadrocopter nie ma szans dolecieć tak wysoko i utrzymać tam długiego pościgu. W takiej sytuacji Polska, zamiast tanich dronów, musiałaby sięgnąć po drogie rakiety przeciwlotnicze, kosztujące setki tysięcy euro za sztukę. To całkowicie niweczy ekonomiczną logikę „muru dronów”.

Ilu operatorów potrzeba, by osłonić Polskę?

Nawet zakładając, że technologia zadziała, pojawia się problem organizacyjny – kto obsłuży taką „ścianę”? Polska ma ponad 600 km granicy wschodniej (z Białorusią i obwodem kaliningradzkim) oraz ok. 440 km granicy morskiej na Bałtyku. Łącznie to ponad 1000 km potencjalnej „ściany dronów”.

ikona lupy />
Shutterstock

Optymistycznie przyjmując, że jedna załoga dronowa mogłaby kontrolować odcinek 10–20 km, potrzeba 60–100 zespołów dyżurujących jednocześnie. Każdy zespół to co najmniej 2–3 osoby: pilot, obserwator, technik. Do tego dochodzi praca zmianowa 24/7 – a więc minimum trzy zmiany. W efekcie mówimy o kilkuset wyszkolonych operatorach, aby utrzymać system w ciągłej gotowości. A i to na minimalnych ustawieniach, które nie zabezpieczą w przypadku masowego pojawienia się wrogich dronów.

I to tylko dla wschodniej granicy i wybrzeża – bez uwzględnienia mobilnych patroli wewnątrz kraju czy rezerw. Takie liczby pokazują, że „ściana dronów” wymagałaby nie tylko technologii, ale i ogromnego wysiłku kadrowego.

Łatwy cel dla rakiet i artylerii

Kolejny problem to podatność systemu na atak. Położone przy granicy stacjonarne posterunki dronów przechwytujących lub ich operatorów byłyby świetnym celem dla rosyjskiej artylerii czy rakiet manewrujących. W przypadku dużego konfliktu przeciwnik najpierw uderzyłby w takie stanowiska, tworząc w systemie dziury. Przez nie mogłyby przelecieć kolejne fale dronów – wolnych i tanich, ale już bez zagrożenia ze strony obrony.

ikona lupy />
Rosyjska artyleria rakietowa Uragan / Shutterstock

To sprawia, że mur dronów, zamiast być tarczą, mógłby stać się… pułapką. Inwestycja za miliardy mogłaby zostać unieszkodliwiona w pierwszych godzinach poważnego konfliktu.

Ochrona punktowa zamiast iluzji

Dlatego coraz częściej mówi się, że Polska powinna raczej skoncentrować się na ochronie kluczowych celów – elektrowni, zakładów przemysłowych, lotnisk wojskowych czy baz paliwowych – zamiast próbować zbudować kosztowną „nieprzekraczalną ścianę” wzdłuż całej granicy. Współczesne konflikty pokazują, że nie da się osłonić całego terytorium, a najważniejsze jest zabezpieczenie krytycznej infrastruktury.

Ściana dronów mogłaby być jednym z elementów większej układanki – obok systemów Patriot, artylerii przeciwlotniczej i lotnictwa. Ale nie może być traktowana jako cudowna broń, która sama powstrzyma rosyjskie ataki.

Mur czy miraż?

Podsumowując: europejska „ściana dronów” czy "mur dronowy" to efektowny pomysł polityczny, ale jego praktyczna skuteczność budzi poważne wątpliwości. Ukraińskie doświadczenia pokazują, że drony są ważne, ale nie wystarczą. Nowe rosyjskie konstrukcje, rosnąca prędkość i wysokość lotu dronów, a także problemy kadrowe i podatność systemu na atak czynią projekt bardzo ryzykownym.

Pomysł „muru dronów” nie wszędzie spotyka się z entuzjazmem. Część polityków i wojskowych w Europie otwarcie krytykuje tę koncepcję, wskazując na jej ograniczenia i koszty. Prezydent Francji Emmanuel Macron podkreśla, że nie istnieje „idealny mur” dla granicy liczącej kilka tysięcy kilometrów, a pełna szczelność jest nierealna. Z kolei niemiecki minister obrony Boris Pistorius ostrzegał, że skupienie się na „ścianie dronów” może odciągać środki od pilniejszych potrzeb – takich jak amunicja, modernizacja armii czy cyberbezpieczeństwo. Generałowie przypominają natomiast, że drony są ważne, ale wojny nie wygrają same, a mur dronowy, choć efektowny medialnie, nie zastąpi zintegrowanej, wielowarstwowej obrony powietrznej.

Dlatego zanim Polska i Europa zainwestuje miliardy w mur dronowy, powinna odpowiedzieć na pytanie: czy chcemy bronić każdego kilometra granicy, czy raczej zabezpieczyć najważniejsze punkty kraju? Być może bardziej niż "muru" potrzebujemy inteligentnej, elastycznej strategii obrony, która połączy tradycyjne środki z nowoczesną technologią. No i oczywiście potrzebujemy inteligentnej polityki, która do wojny nie dopuści.

Bo w nowoczesnej wojnie dronów jedna zasada pozostaje niezmienna: nie da się obronić wszystkiego i wszystkich jednocześnie.