- 250 amerykańskich Strykerów za 1 dolara? Polska staje przed wyborem
- Sprzęt z zaufania, nie z przypadku
- Dlaczego USA rozdają sprzęt wojskowy?
- „Za darmo” może kosztować miliony
- Rosomak kontra Stryker. Konflikt interesów?
250 amerykańskich Strykerów za 1 dolara? Polska staje przed wyborem
Polska może zdobyć 250 amerykańskich transporterów opancerzonych Stryker niemal za darmo. Stany Zjednoczone zaproponowały Polsce zakup aż 250 używanych pojazdów opancerzonych Stryker za symbolicznego dolara - o tym informuje m.in. portal BreakingDefence. Choć oferta brzmi jak wojskowy prezent dekady, to rzeczywiste koszty całej operacji mogą sięgać setek milionów dolarów. Warszawa potwierdziła, że jest gotowa przystąpić do transakcji, ale najpierw musi zostać dopięta logistyka.
Sprzęt z zaufania, nie z przypadku
– Jeżeli ktoś chce nam przekazywać sprzęt, w dodatku za darmo, i to jest nasz sojusznik – to jest to dowód zaufania – powiedział Kosiniak-Kamysz w rozmowie z Polskim Radiem 24. Jak dodał, Polska armia intensywnie się rozrasta, powstają nowe jednostki, przybywa żołnierzy – a to oznacza rosnące zapotrzebowanie na sprzęt. Zdaniem ministra, przekazanie pojazdów to nie tylko uzupełnienie stanów liczbowych, ale też szansa na poprawę interoperacyjności z amerykańskimi siłami zbrojnymi. – Żołnierze są głodni sprzętu i szkoleń – podkreślił Kosiniak-Kamysz, dodając, że taka forma wsparcia przyda się nie tylko do działań bojowych, ale również do ćwiczeń i poznawania standardów sojusznika.
Dlaczego USA rozdają sprzęt wojskowy?
Strykery, które obecnie stacjonują głównie w Niemczech, miałyby zostać przekazane Polsce w ramach programu Excess Defense Articles (EDA). To specjalna procedura umożliwiająca Stanom Zjednoczonym przekazywanie nadmiarowego sprzętu wojskowego sojusznikom. Dla USA to oszczędność – nie muszą płacić za powrót sprzętu do kraju, jego składowanie ani utylizację. W podobny sposób po wojnie w Iraku rozdano tysiące pojazdów MRAP. Kluczowe było wtedy jedno: odbiorca płacił nie za sam pojazd, lecz za jego remont, transport i utrzymanie.
„Za darmo” może kosztować miliony
Eksperci ostrzegają, że rzeczywista wartość tej „darmowej” oferty to nawet kilkaset milionów dolarów. Pojazdy są w różnym stanie technicznym i wymagają natychmiastowej diagnostyki oraz modernizacji. Do tego dochodzą koszty logistyki, transportu i przyszłego serwisowania, które – jak łatwo się domyślić – będzie realizowane przede wszystkim przez amerykańskie firmy. Według szacunków, łączny koszt operacji może wynieść od 125 do 375 mln dolarów, a roczne utrzymanie sprzętu to nawet 30% tej kwoty. Mimo to, MON nie wycofuje się z planów – wszystko wskazuje na to, że transakcja zostanie sfinalizowana do 2026 roku.
Rosomak kontra Stryker. Konflikt interesów?
Wokół oferty pojawiły się kontrowersje. Krytycy alarmują, że wprowadzenie amerykańskich pojazdów osłabi krajowy przemysł zbrojeniowy, a zwłaszcza program produkcji Rosomaka w Siemianowicach Śląskich. To sztandarowy projekt polskiego sektora obronnego, który ma swoje miejsce w armii i planach modernizacyjnych.
Minister Kosiniak-Kamysz stanowczo odrzuca te zarzuty. Jak powiedział w wywiadzie, nie widzi zagrożeń ani dla polskich planów zakupowych, ani dla rozwoju przemysłu zbrojeniowego. Pojazdy Stryker mają trafić do konkretnych jednostek, m.in. do 18. Dywizji Zmechanizowanej, gdzie już operują amerykańskie czołgi Abrams. Ich integracja ma sens logistyczny i operacyjny.
A może Ukraina?
Nie brakuje spekulacji, że Polska mogłaby przyjąć pojazdy, by następnie – za zgodą Waszyngtonu – przekazać je Ukrainie. Taki scenariusz pozwoliłby uniknąć kosztów pełnego wdrożenia Strykerów do Sił Zbrojnych RP, a jednocześnie stanowiłby mocny sygnał wsparcia dla Kijowa.
Na ten moment jednak nic nie wskazuje na to, że taki plan jest realizowany. MON skupia się na wdrożeniu sprzętu do własnych jednostek – głównie jako narzędzie szkoleniowe i pomocnicze.