Johnson po raz pierwszy odniósł się do ogłoszonego w poniedziałek porozumienia, nazwanego ramami windsorskimi.

Przewiduje ono zniesienie ograniczeń i biurokratycznych wymogów w przypadku tych towarów, które przywożone są do Irlandii Północnej z pozostałej części Zjednoczonego Królestwa i które w niej pozostaną, oraz wprowadza mechanizm pozwalający Zgromadzeniu (parlamentowi) Irlandii Północnej blokować w określonych sytuacjach wejście w życie na terenie prowincji unijnych przepisów.

"Mi samemu będzie bardzo trudno głosować za czymś takim, ponieważ uważam, że powinniśmy byli zrobić coś innego. Bez względu na to, ile tynku odpadło z sufitu w Brukseli" - powiedział Johnson w wygłoszonym w czwartek w Londynie przemówieniu. Jak dodał, ma nadzieję, że nowe porozumienie będzie działać, ale jeśli nie, rząd powinien mieć "śmiałość", aby użyć ustawy o protokole północnoirlandzkim.

Projekt tej ustawy, który pozwala rządowi na jednostronne zawieszenie części dokumentu, został złożony w czasie, gdy Johnson był premierem, ale po zawarciu w poniedziałek nowego porozumienia z UE, rząd Sunaka go wycofał. UE ostrzegała, że byłoby to naruszeniem prawa międzynarodowego, ale Johnson przekonywał, iż to właśnie ta groźba "skłoniła UE do poważnych negocjacji".

Reklama

Mówił, że ma obawy co do nowego porozumienia, gdyż mimo mechanizmu blokującego nie jest ono całkowitym odzyskaniem uprawnień. "Jestem świadomy, że nie będą mi składane podziękowania za powiedzenie tego, ale myślę, że moim zadaniem jest to zrobić: musimy mieć jasność co do tego, co naprawdę się tutaj dzieje. Nie chodzi o to, że Wielka Brytania przejmuje z powrotem kontrolę, i chociaż istnieją ułatwienia, jest to naprawdę wersja rozwiązania, które było oferowane w zeszłym roku Liz Truss, gdy była ministrem spraw zagranicznych" - wyjaśniał.

Podkreślał też, że cała idea brexitu polega na tym, żeby Wielka Brytania mogła robić rzeczy inaczej niż UE.

Premier Sunak zapowiedział, że zawarte przez niego porozumienie zostanie poddane pod głosowanie w Izbie Gmin. Ponieważ jego poparcie zapowiedziała opozycyjna Partia Pracy, to niezależnie, czy Johnson i jego stronnicy zagłosują przeciw, czy też wstrzymają się od głosu, jest niemal pewne, że zostanie ono przyjęte.

Ale odrębną kwestią jest to, czy największe unionistyczne ugrupowanie w Irlandii Północnej, Demokratyczna Partia Unionistów (DUP), poprze je i wróci do tamtejszego rządu, bo bez tego ramy windsorskie w praktyce stracą rację bytu.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński