Prezes GM Frederick Henderson, jak i wiceprezes ds. sprzedaży Robert Lutz naciskają też zdecydowanie na szybkie wprowadzanie samochodów na rynek. Ich zdaniem, jeśli GM wprowadzi na przełomie 2009 i 2010 roku nowe modele aut do sprzedaży, to w następnych kilku latach złapie oddech na przygotowanie kolejnych modeli i odzyska płynność finansową.

- Naciskając na nowe wyroby GM będzie musiał wycofać szereg już sprzedawanych, gdyż wymogi rynku zmieniły się diametralnie. Pytanie tylko, czy menedżerom i pracownikom wystarczy determinacji? – zastanawia się analityk rynku motoryzacyjnego James Hall z firmy 2953 Analytics.

Dyskusyjny raport Merrill Lynch

Już latem rada nadzorcza zapytała Hendersona i Lutza czy plany koncernu są adekwatne do sytuacji na rynku. Wielu członków powoływało się na raport Bank of America Merrill Lynch, który sugerował, że firma powinna w latach 2010-2013 wymienić tylko 45 proc. oferowanych pojazdów na nowe modele. Wśród konkurentów tak „leniwym” okazał się jedynie Chrysler.

Reklama

Raport Merrill Lynch zakładał nawet, że dopóki GM nie przestawi fabryk na nową produkcję, to udział koncernu w rynku spadnie z 19,5 proc. obecnie do zaledwie 15 proc. Tymczasem zarząd GM poinformował przedstawicieli rządu USA, który ma teraz 60 proc. akcji koncernu, że firma może zacząć zarabiać pieniądze wówczas, gdy jej udział w rynku wyniesie co najmniej 18,5 proc. przy sprzedaży samochodów na poziomie 10 mln sztuk.

Henderson już we wrześniu wielokrotnie podkreślał, że GM zastępuje stare modele nowymi w większym stopniu niż mówi raport. Chociażby dlatego, że nowe sprzedają się znacznie lepiej niż stare. Nie krył też w wywiadzie dla tygodnika „BusinessWeek”, że musi „edukować” nowych dyrektorów, z których żaden nie pracował dotychczas w przemyśle motoryzacyjnym, jak długo trwa przygotowanie produkcji nowego modelu.

Troska o młodych i bogatych

Pod naciskiem rady, jak i kierując się wyczuciem sytuacji, prezes Henderson zamierza szybko przestawić firmę na produkcję nowych samochodów. Niektóre modele wycofano już w ubiegłym roku, pozostałe zastąpią nowe w przyszłości. W grę wchodzi wytwarzanie szeregu małych, wystylizowanych samochodów z oszczędnymi silnikami pod marką Chevrolet, przeznaczonych głównie dla młodych odbiorców.

Dla starszej i bogatszej klienteli pojawi się elegancka wersji napędzanego tym samym silnikiem elektrycznym, co Chevrolet Volt Cadillaca Converj. Powstaną też nowe SUV-y oraz oszczędne pojazdy miejskie, konkurujące z Toyotą Scion xB czy Nissanem Cube. Nowy Buick będzie równocześnie wytwarzany w USA i Chinach, gdzie sprzedaż samochodów GM rośnie w dwucyfrowym tempie i nabija kasę koncernowi.

Skąpe środki nie ułatwią walki

Firma musiała podczas kryzysu ostro ciąć wydatki, także na nowe modele samochodów. W efekcie wydatki na nowe rozwiązania technologiczne spadły do 3 mld dolarów rocznie podczas, gdy w tłustych latach GM przeznaczał średnio na ten cel po 8,5 mld dolarów.

Szefostwo firmy bardzo martwi również kwestia, czy mocno okrojony zespół projektantów i inżynierów rozwoju poradzi sobie z zadaniem opracowania nowych modeli. Tylko w tym roku GM zwolnił 4,5 tys. osób z działów wdrożeniowo-konstrukcyjnych, a do końca roku dojdzie kolejne 1300.

Z pomocą Amerykanom może przyjść coraz lepsza koniunktura. Już 14 października wiceprezes Lutz poinformował, że nowe samochody GM sprzedają się średnio po 31,8 tys. dolarów sztuka, o 6 tys. dolarów drożej niż w 2008 r.

ikona lupy />
Przychody General Motors na świecie / Bloomberg