- Miało być ekologicznie, ekonomicznie i efektywnie
- Ceny pelletu pójdą w górę?
- Niemcy płacą coraz więcej. Wzrosty sięgają 39 procent
- W Polsce tanie ogrzewanie pelletem zaczyna być wspomnieniem
- Dlaczego pellet drożeje?
Miało być ekologicznie, ekonomicznie i efektywnie
Ci, którzy zainwestowali w ogrzewanie pelletem drzewnym i brykietami opałowymi, wyszli na tym jak Zabłocki na mydle. Dlaczego? Bo zmieniły się przepisy. Pod koniec maja weszły w życie nowe regulacje wprowadzające zaostrzenie norm jakościowych dla biomasy i to zarówno tej pochodzącej z importu, jak i produkowanej w kraju. Chodziło o wyeliminowanie ze sprzedaży paliw stałych zawierających chemiczne dodatki.
Teraz domy można ogrzewać wyłącznie pelletem drzewnym i brykietami spełniającym surowe wymogi środowiskowe. Nowe kryteria jakościowe dla pelletu drzewnego i brykietu przeznaczonego do celów grzewczych dotyczą między innymi zawartości dodatków chemicznych, wilgotności i wartości opałowej oraz najwyższego dopuszczalnego poziom popiołu w stanie suchym. Paliwa niższej jakości mają zostać wycofane z obrotu.
Ceny pelletu pójdą w górę?
Jeszcze pod koniec grudnia ubiegłego roku, kiedy resort klimatu zaprezentował projekt nowego rozporządzenia krajowi dystrybutorzy tego typu opału bili na larm. mogą stanąć przed poważnymi wyzwaniami - oceniają eksperci portalu kb.pl
Branża będzie się musiała zmierzyć z ograniczonym dostępem do surowca na krajowym rynku. Co to oznacza dla zwykłego Kowalskiego, który ma kocioł na biomasę? Konieczność sięgnięcia po opał z importu, co bez wątpienia wpłynie na wzrost cen pelletu oraz brykietu oceniali eksperci portalu kb.pl Wedle przewidywań serwisu, cena opału importowanego będzie dwukrotnie wyższa w porównaniu do polskiego odpowiednika.
Czarny scenariusz właśnie się ziścił. Ceny pelletu po prostu szaleją, a ci, którzy postawili – jak im wmawiano – na tańsze, czystrze i przyjazne dla środowiska paliwo przyszłości teraz zaczynają zastanawiać się, czy inwestycja w kotły na biomasę rzeczywiście się opłaca.
Niemcy płacą coraz więcej. Wzrosty sięgają 39 procent
Za zachodnią granicą tonę pelletu trzeba już kupować niemal jak towar luksusowy. Jeszcze rok temu w workach kosztowała średnio 305 euro, dziś – 385 – podaje serwis agronews.com.pl. Wersja luzem, dotąd wybierana przez gospodarstwa z większymi zbiornikami, podrożała z 248 do 344 euro za tonę. W liczbach wygląda to sucho, ale w praktyce oznacza wzrost o blisko 39 procent w ciągu zaledwie dwunastu miesięcy.
Dla tysięcy niemieckich rodzin, które kilka lat temu porzuciły węgiel i gaz na rzecz „zielonego ciepła”, to potężny cios w domowe budżety. Systemy grzewcze oparte na biomasie miały przynieść ulgę – finansową i klimatyczną. Dziś przynoszą raczej nerwowe kalkulacje przy kuchennym stole.
W Polsce tanie ogrzewanie pelletem zaczyna być wspomnieniem
Na polskim rynku pellet kosztuje obecnie średnio od 1400 do 1600 zł za tonę, choć w niektórych marketach ceny zbliżają się już do 2000 zł. Rok temu typowy użytkownik płacił około 1200 zł. Wzrost o ponad 20 procent rok do roku to jasny sygnał, że tanie ogrzewanie pelletem zaczyna być wspomnieniem.
Co gorsza – drożeje nie tylko sam surowiec, ale i zawód z nim związany. Wielu użytkowników skarży się, że za wyższą cenę dostają gorszy produkt. Pellet szybciej się wypala, zostawia więcej popiołu, a płomień w piecu przypomina raczej nieczyste sumienie producenta niż symbol ekologicznego postępu.
Dlaczego pellet drożeje?
Ekonomiści i branżowi eksperci na łamach Agro News wymieniają kilka przyczyn. Pierwsza jest banalna i najtrudniejsza do rozwiązania – surowiec. Odpady drzewne, z których produkuje się pellet, drożeją, bo drewna na rynku po prostu brakuje. Mniejsze tartaki ograniczają produkcję – same walczą z kosztami energii i transportu.
Drugi powód to popyt. Coraz więcej gospodarstw domowych w Polsce i Europie przeszło na ogrzewanie pelletem, a zapasy nie nadążają za zapotrzebowaniem. Do tego dochodzą zakłócenia w łańcuchach dostaw i droższe paliwa, które windują koszty produkcji i transportu. Teraz doszły do tego jeszcze wyśrubowane kryteria środowiskowe.
Zielone paliwo pod presją oczekiwań
Pellet miał być symbolem nowoczesności: paliwem z polskich lasów, które daje ciepło bez dymu i wstydu. Tymczasem coraz więcej użytkowników mówi o rozczarowaniu. Bo jeśli ekologiczne ogrzewanie kosztuje więcej niż to „brudne”, to coś w tej transformacji nie działa.
Jak wskazuje branżowy serwis, niektórzy zaczynają kalkulować powrót do tańszych, choć mniej ekologicznych źródeł ciepła. Inni – eksperymentują z kotłami, co może skończyć się utratą dotacji z programu „Czyste Powietrze”. Branża ostrzega: rosnące ceny to nie tylko problem ekonomiczny, ale i wizerunkowy. Trudno przekonywać do zielonej rewolucji, jeśli jej symbolem staje się rachunek, który boli bardziej niż rachunek za węgiel sprzed trzech lat.
Czy to koniec mitu o tanim pellecie?
Na razie nic nie wskazuje, by sytuacja miała się szybko poprawić. Rynek jest napięty, a analitycy nie mają złudzeń – jeśli popyt nadal będzie rosnąć, a produkcja surowca nie zwiększy się, ceny poszybują jeszcze wyżej.
W tle majaczą czynniki, które trudno przewidzieć: kurs euro, ceny energii, kondycja tartaków i polityka klimatyczna Unii Europejskiej. Wszystko to sprawia, że przyszłość rynku pelletu przypomina filiżankę po taniej kawie – dno widać, ale nie sposób przewidzieć, co z niego da się jeszcze odczytać.
Ekologiczne ciepło tylko dla wybranych?
Dla tysięcy polskich rodzin, które kilka lat temu uwierzyły w hasła o taniej, czystej energii z biomasy, to gorzka puenta. Pellet przestaje być sposobem na oszczędność, a staje się luksusem – takim, który trzeba ogrzać z kalkulatorem w ręku. Bo choć miało być „czysto i tanio”, coraz częściej jest „drogo i z popiołem”.