Można by powiedzieć, że to kolejna porażka na wyboistej drodze Egiptu do demokracji. W czternaście miesięcy po wybuchu arabskiej wiosny losy najważniejszej rewolucji w regionie są wciąż niepewne. Brak jasności co do tego, czy wojsko naprawdę jest gotowe oddać władzę, tworzy trujący klimat podejrzeń, który może sparaliżować reformy.
Partie islamistyczne, które zdominowały parlament, próbowały spacyfikować zgromadzenie narodowe i przeforsować nową konstytucję przy pomocy podobnie myślących lub po prostu uległych deputowanych. Bractwo Muzułmańskie, które już jest największą partią, chce również przejąć władzę wykonawczą, wycofując się ze swojej obietnicy, że nie wystawi kandydata w wyborach prezydenckich.
W ubiegłym tygodniu zgromadzenie konstytucyjne zostało zawieszone, a z wyborów wykluczono kandydata Bractwa, a także radykalnego salafitę i byłego szefa wywiadu za czasów Hosniego Mubaraka. Islamiści uważają to za próbę odsunięcia ich od władzy przez zwolenników świeckiego państwa. Polityczne napięcie rośnie.
Reklama
Jednak choć emocje buzują, są powody, by w ostatnich wydarzeniach widzieć pozytywne strony. Polityczne napięcia są rozładowywane przez sądy. Zgromadzenie konstytucyjne zostało zawieszone na wniosek liberałów, którzy uważali, że islamiści są w nim nadreprezentowani.
Kandydaci prezydenccy także zostali zdyskwalifikowani z przyczyn prawnych, od czego mogą się odwołać. Może się wydawać dziwne, że Omar Suleiman został zdyskwalifikowany z powodu technicznych wątpliwości co do podpisów pod jego kandydaturą, a nie jako prawa ręka Mubaraka. Dobrze jednak, że Egipcjanie trzymają się prawa, w przeciwieństwie do Irańczyków, którzy wykluczają kandydatów na podstawie zawiłych teokratycznych przepisów.
Egipt stoi przed wieloma wyzwaniami, by wspomnieć tylko o korupcji i bezprawiu. Jeżeli sądy chcą bronić demokracji i transparentności, trzymając się litery prawa, to należy temu tylko przyklasnąć. Proces apelacyjny również musi zostać przeprowadzony zgodnie z tymi pryncypiami. Wciąż jest dość kandydatów, by obywatele mogli wybierać między poplecznikami Mubaraka, islamistami a liberałami. Demokracje bywają uciążliwe. Ale sprawdzają się w praktyce.