Jest mało prawdopodobne, że prezydent Barack Obama miał na myśli biznes, mówiąc o tym, że USA odpowiedzą Korei Północnej na atak hakerski skierowany przeciw Sony Entertainment. Nie wiadomo, czy poniedziałkowe odcięcie Korei Płn. od internetu było częścią amerykańskiej odpowiedzi czy też nie, wiadomo natomiast, że reżim Kim Dzong Una może wkrótce pożałować swojego ataku na Hollywood.

Kim Dzong Un w ciągu ostatniego roku dyskretnie wkroczył na ścieżkę reform w chińskim stylu, które miały na celu liberalizację kraju. Jego ojciec – Kim Dzong Il – był tym reformom bardzo niechętny.

W efekcie reform zaczęło częściowo działać prywatne rolnictwo. W przemyśle z kolei menedżerowie fabryk, które są w posiadaniu państwa, uzyskali możliwość wolnego zwalniania i zatrudniania pracowników, zakupu materiałów oraz sprzedaży gotowych produktów na wolnym rynku. Zatem prywatna gospodarka w Korei Północnej nie jest już prześladowana przez państwo.

Wszystkie zmiany są mile widziane. Te jednak nie zajdą bez napływu kapitału. W przeciwieństwie do swojego ojca, Kim Dzong Un i rządzone przez niego państwo potrzebują inwestycji – jest to kwestia politycznego i gospodarczego przetrwania.

Reklama

Ale skąd mają pochodzić pieniądze? W przeszłości źródłem kapitału mogły być Chiny. Dziś jednak – pomimo, że kraj wszedł na ścieżkę reform w chińskim stylu, Korea Północna dystansuje się od swojego dużego sąsiada. Trzeci test nuklearny, jaki Pjongjang przeprowadził w lutym 2013 roku, podobno bardzo zdenerwował chińskiego prezydenta Xi Jinpinga. Z kolei w grudniu 2013 roku Kim Dzong Un zlecił egzekucję swojego wujka Janga Songa Thaeka – po części z powodu zbyt zażyłych stosunków z Chinami.

Chińscy przywódcy nie mieli innego wyjścia jak tylko tolerować tego typu prowokacje. Państwo Środka nigdy nie miało szczególnie pozytywnego zdania na temat Korei Północnej. Ostatecznie Pekin bowiem wolał mieć takie buforowe państwo u swoich granic niż zjednoczoną Koreę, sprzymierzoną z USA.

Jeszcze przed atakiem koreańskich hakerów na Sony istniały przesłanki, aby twierdzić, że chińska cierpliwość wobec Korei Północnej dobiega końca. Mniej więcej rok temu Chiny zdecydowały się na zamrożenie wszystkich chińskich inwestycji w północnokoreańską infrastrukturę. Każdy, kto przekracza granice Chin i Korei Północnej, widzi efekty tej decyzji – wszystkie projekty są w połowie niedokończone. Budowa mostu, który miał łączyć miasto Dandong z północnokoreańskim Sinuiju, została przerwana w połowie. Las masztów energetycznych w specjalnej strefie ekonomicznej w Rason co prawda istnieje, ale maszty nie są połączone przewodami, które miały być następnie podłączone do chińskiej sieci elektrycznej.

Dowodów na kryzys w relacjach Pjongjangu z Pekinem jest więcej. Chińskie nieruchomości w Korei Północnej były konfiskowane przez koreańskie władze, zaś koreańskie media państwowe atakowały ostatnio Chiny i ich politykę wobec Półwyspu Koreańskiego. W ostatnich miesiącach chińskie media także stały się wyjątkowo krytyczne wobec Pjongjangu.

Dlaczego Północna Korea miałaby odpychać Chiny? Jedną z przyczyn może być fakt, że Państwo Środka praktycznie monopolizuje handel zagraniczny Korei Północnej (ponad 80 proc. handlu Pjongjangu to handel z Chinami). W tej sytuacji koreańscy przywódcy boją się tak dużej zależności gospodarczej i obawiają się, że zostanie ona wykorzystana w politycznych celach.

Niestety poza Chinami Korea Północna nie ma alternatywnych partnerów. Oczekiwanie, jakoby Rosja lub Japonia miały wejść w tę rolę, jest głęboko nierealistyczne. Po ataku hakerskim na Sony nadzieja na poprawę stosunków z Zachodem wydaje się być jeszcze mniejsza.
Barack Obama poprosił Chiny o pomoc w ograniczeniu północnokoreańskich ataków w cyberprzestrzeni. To bardzo ciekawe posunięcie, zważywszy na fakt, że wcześniej USA bardzo często oskarżały Chiny o ataki na amerykańskie firmy. Niemniej jednak jest bardzo mało prawdopodobne, że Chiny złagodzą swój zakaz inwestycji w Korei Północnej.

Być może cała sytuacja nie szybko nie zahamuje reform Kima, ale koszty koreańskiego ataku na Sony mogą być znacznie wyższe, niż Pjongjang mógł przypuszczać.

>>> Czytaj też: Obama: Korea Północna może wrócić na listę państw wspierających terroryzm