Projekt, według wiceszefa frakcji Fideszu Gergelya Gulyasa, przewiduje, że każda organizacja, która otrzymuje wsparcie zagraniczne przekraczające 7,2 mln ft (ok. 23 tys. euro) rocznie, będzie musiała się zarejestrować jako organizacja wspierana z zagranicy.
Gulyas oznajmił, że kwestia przejrzystości finansowania organizacji pozarządowych wspieranych z zagranicy stała się szczególnie istotna w ciągu ostatnich dwóch lat. Powiedział, że NGO wspierane przez finansistę i filantropa George'a Sorosa z niespotykaną wcześniej zajadłością atakują rząd węgierski, aby zakłócić działanie węgierskiego systemu ochrony granic i wymusić swobodne przejście dla imigrantów. Organizacje te – według Gulyasa – w większości przypadków otwarcie lub skrycie zachęcają do naruszania węgierskiego prawa.
Poseł mniejszej partii koalicyjnej, Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej (KDNP), Istvan Hollik oznajmił, że celem projektu jest ujawnienie przez NGO, skąd i od kogo otrzymały pieniądze. Zapewnił przy tym, że organizacje te będą mogły „bez przeszkód i spokojnie” dalej działać na Węgrzech zgodnie z węgierskim prawem.
Projekt odrzuciły podczas konsultacji wszystkie opozycyjne partie parlamentarne: Węgierska Partia Socjalistyczna (MSZP), skrajnie prawicowy Jobbik oraz Węgierska Partia Liberalna (LMP).
Według posła Jobbiku Istvana Szavayego projekt nie zwiększy przejrzystości NGO, a jego celem jest wywołanie histerii i przedstawienie społeczeństwu wizerunku wroga. Dodał, że samego faktu otrzymywania wsparcia z zagranicy przez NGO Jobbik nie uważa za problem, a projekt ustawy może stworzyć precedens zagrażający organizacjom Węgrów mieszkających w państwach ościennych.
Socjalista Gergely Barandy oznajmił, że jego partia jest przeciwna każdemu projektowi, który oznacza napiętnowanie organizacji pozarządowych i stanowi narzędzie ataku przeciwko nim. Według niego projekt Fideszu wpisuje się w proces dręczenia NGO i przypinania łatki „najemników Sorosa” wszystkim, których stanowisko nie podoba się rządowi.
Współprzewodniczący LMP Akos Hadhazy ocenił zaś, że ustawa „przypnie żółtą gwiazdę” np. organizacjom walczącym z korupcją.
Projekt, ujawniony kilka dni temu przez portal 444.hu, przewiduje, że organizacje, które otrzymują wsparcie zagraniczne przekraczające wyżej wymienioną sumę, powinny zgłosić w ciągu 15 dni, że stały się organizacjami wspieranymi z zagranicy, i informować o tym fakcie we wszystkich swoich publikacjach i informacjach prasowych.
Szef frakcji Fideszu Lajos Kosa o planowanej nowelizacji ustawy o organizacjach pozarządowych powiadomił dwa miesiące temu. Jak powiedział, chodzi o to, aby było wiadomo, które z nich otrzymują "wyczuwalne" zagraniczne wsparcie. "Węgrzy powinni wiedzieć na przykład, czy zagraniczne finansowanie działalności organizacji pozarządowej stanowi więcej niż 5-10 proc. jej budżetu" - oświadczył. Dodał, że jeśli organizacja pozarządowa odmówi przedstawienia tych danych, nie będzie mogła kontynuować działalności.
Wcześniej wiceszef Fideszu Szilard Nemeth wyraził pogląd, że należy "wymieść" z Węgier "organizacje pseudopozarządowe (należące do) imperium Sorosa", które są jego zdaniem utrzymywane po to, by "forsować ponad rządami narodowymi świat globalnego wielkiego kapitału i poprawności politycznej". Później Nemeth przyznał, że być może użył zbyt ostrych sformułowań, zaznaczył jednak, że podtrzymuje ich treść.
W drugiej połowie marca ponad 120 węgierskich organizacji pozarządowych, w tym Węgierski Komitet Helsiński i Amnesty International, zaprotestowało przeciwko polityce rządu zmierzającej do ich zdyskredytowania oraz zaapelowało o włączenie ich do konsultacji w sprawie nowej ustawy o NGO.
Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)