W środę po południu, wiceminister finansów Dominik Radziwiłł poinformował, że resort wymienił na rynku część unijnych funduszy. Ministerstwo nie podało po jakim kursie dokonano wymiany, ani jaka część środków została wymieniona.
Jak zaznaczył profesor w rozmowie z PAP, nie wiadomo jakimi środkami dysponują spekulanci.
Zdaniem Osiatyńskiego, może się zdarzyć, że wykupią oni większą część upłynnionych zasobów euro, licząc na ich odsprzedaż w przyszłości po jeszcze wyższym kursie. W tym przypadku, na rynku wcale nie byłoby więcej tej waluty i jej upłynnienie nie przyniesie stabilizacji kursu złotego.
"Sprzedając walutę, na którą jest popyt, w tym przypadku euro, zwiększamy jej podaż, tym samym ograniczając presję na dalszy wzrost jej ceny, czyli kursu" - powiedział Osiatyński.
Ekonomista zauważył, że Polska jest w dobrej sytuacji, bo dysponuje dużymi rezerwami walutowymi, na poziomie ok. 46 mld euro, podczas gdy łączne rezerwy strefy euro wynoszą ponad 182 mld euro.
"Jeszcze w styczniu było to 52 mld euro, jednak strata 6 mld euro była związana z odpływem kapitału obcego z Polski" - powiedział. Jego zdaniem, może to być kapitał wycofany przez amerykańskie banki.
"Na szczęście Polska nie jest w takim stopniu uzależniona od kapitału zagranicznego jak np. Węgry" - dodał. Zdaniem Osiatyńskiego, znaczna część obserwowanego spadku kursu naszej waluty jest związana z wcześniejszym jej przeszacowaniem, a część "ma charakter spekulacyjny".