W sobotę w Lublinie odbyła się konwencja PiS, podczas której przemawiali m.in. prezes partii Jarosław Kaczyński, była premier Beata Szydło i premier Mateusz Morawiecki. Wśród propozycji złożonych przez tych polityków są m.in. podniesienie pensji minimalnej do 3 tys. zł na koniec 2020 r., a na koniec 2023 r. do 4 tys. zł, podwójna trzynasta emerytura w 2021 r. oraz pełne dopłaty do hektara dla rolników.

W ocenie posłanki PO-KO i byłej wiceminister finansów Izabeli Leszczyny Jarosław Kaczyński "rozdał nieswoje pieniądze". "Prezes rozdał Niderlandy, jak Zagłoba w Sienkiewiczu" - porównała. "Rozporządził się pieniędzmi pracodawców" - dodała.

Podkreśliła, że podwyższenie płacy minimalnej obciąża przede wszystkim pracodawców. "Oczywiście pracodawcą jest także budżet państwa - urzędnicy, nauczyciele, itd., ale jednak cały szereg pracodawców w Polsce to są prywatni przedsiębiorcy. Im wszystkim prezes powiedział tak: narzekacie, że macie wysokie koszty pracy, to ja je wam jeszcze podnoszę" - mówiła.

Wprowadzenie podwyżki płacy minimalnej na koniec przyszłego roku jest też w ocenie Leszczyny "najgorszym momentem dla cyklu koniunkturalnego".

Reklama

"Spowolnienie gospodarcze mamy już wokół naszego kraju. W przyszłym roku musi ono, choć w niewielkim stopniu, dotknąć także naszej gospodarki" - powiedziała. "Jeśli PiS dołoży do tego wzrost kosztów pracy, to w kolejnym roku pracodawcy będą likwidować miejsca pracy, będą zwalniać pracowników, bo ci będą za drodzy. Ludzie będą albo przechodzili z konieczności do szarej strefy, albo będą pracować na umowach śmieciowych" - oceniła Leszczyna.

"Zastanawiam się nad tym, czy PiS uprawia hazard. Czy tu chodzi o jakąś licytację, czy tu o Polskę chodzi" - powiedziała. Dodała, że jej zdaniem prezes PiS "po prostu pomylił się". "To absolutnie nikomu nie wyjdzie na dobre" - zaznaczyła.

Jej zdaniem propozycje przedstawione przez KO nie obciążają przedsiębiorców, ponieważ nie podnoszą kosztów pracy.

Wyliczyła, że 3 tys. zł brutto wynagrodzenia minimalnego to o 650 zł brutto więcej od płacy minimalnej, która ma zacząć obowiązywać od początku przyszłego roku. "Dodają 650 zł brutto, a KO dokłada do minimalnego wynagrodzenia ponad 600 zł netto" - tłumaczyła. Jeśli wyborca patrzyłby tylko na to, co mu się z punktu widzenia jego portfela bardziej opłaca, to propozycja KO jest lepsza. Różnica jest zdecydowana" - przekonywała.

W ocenie Leszczyny za propozycją samego zwiększenia płacy minimalnej nie idą żadne korzyści dla pracowników zarabiających więcej. "Tymczasem my mówimy o bonusie aktywizacyjnym w wysokości 500 zł. Ten bonus ma maleć stosunkowo ze wzrostem wynagrodzenia, aż do momentu, kiedy pracownik zacznie zarabiać 4,5 tys. zł, czyli średnią krajową" - tłumaczyła.