Po krótkiej audiencji u królowej, podczas której premier formalnie poinformował Elżbietę II o rozwiązaniu parlamentu w związku z wyborami, Johnson wygłosił przed swoją siedzibą na Downing Street oświadczenie. Premier wyjaśnił, że nie chciał rozpisywać wyborów, ale został do tego zmuszony działaniami parlamentu, który blokował uzgodnione przez niego nowe, "wspaniałe" porozumienie z Unią Europejską.

Przekonywał, że jeśli konserwatyści wygrają wybory, w ciągu sześciu tygodni Wielka Brytania ostatecznie opuści UE, co z kolei spowoduje "zalew wstrzymywanych obecnie inwestycji" w brytyjską gospodarkę.

"Jeśli będę miał większość, parlament znów będzie działał. Pójdźcie z nami, załatwmy brexit do końca i popchnijmy kraj do przodu lub spędzimy cały rok 2020 na straszliwym widowisku rozterek i opóźnień" - mówił Johnson.

Jak wyjaśnił, zwycięstwo opozycyjnej Partii Pracy oznaczałoby ponowne referendum w sprawie brexitu, a także drugie referendum niepodległościowe w Szkocji. Lider opozycji Jeremy Corbym obiecał, że w przypadku wygranej wynegocjuje z UE nową umowę, a następnie podda ją pod referendum dając wybór miedzy wyjściem z UE na tych nowych warunkach lub pozostaniem w niej. Przekonuje, że plebiscyt mógłby się odbyć już latem przyszłego roku, co jednak zdaniem konserwatystów "jest fantazją".

Reklama

Izba Gmin została oficjalnie rozwiązana minutę po północy w nocy z wtorku na środę. Nowo powołani posłowie zbiorą się po raz pierwszy cztery dni po wyborach, w poniedziałek 16 grudnia. Według sondaży, konserwatyści mają średnio ok. 12-13 punktów przewagi nad Partią Pracy.