Zachodnie parkiety również pozostawały blisko neutralnych poziomów, a informacja o spadku o 3,5 proc. produkcji przemysłowej w strefie euro w ciągu miesiąca, nie miała nawet najmniejszego wpływu na notowania. Warto jednak odnotować, że spadek był mniejszy niż oczekiwano, a to zawsze jakaś „pozytywna” informacja.

Rynkowy marazm trwał kilka godzin i dopiero po południu obudził się popyt. WIG20 w końcu zdołał wyjść powyżej poziomu 1500 pkt., ale radość byków była krótkotrwała, ponieważ po chwili ponownie mogły na niego spoglądać z dołu. Większą uwagę podczas wzrostów przykuwał KGHM, który całą sesję był jedną z najmocniejszych spółek z WIG20 i dopiero w końcówce palmę pierwszeństwa wzrostów oddał sektorowi bankowemu.

W ostatniej godzinie notowań okazało się, że obawy przed „dniem trzech wiedźm”, jak zwyczajowo określa się dzień wygasania kontraktów terminowych, nie znalazły potwierdzenia w rzeczywistości. WIG20 zrobił parę niekontrolowanych ruchów, ale ich zakres ograniczał się do wielkości wahań obserwowanych podczas poprzedniej fazy sesji.

Ostatecznie indeksowi udało się zamknąć na poziomie 1506,5 pkt., co oznacza, że nie tylko dzisiejszy dzień rynek zakończył na plusie, ale również cały tydzień. W skali tygodnia zwyżka nie jest imponująca i wynosi ledwie 0,1 proc., ale to już trzeci z rzędu tydzień kiedy warszawski indeks rośnie. Podobnej sytuacji, trzech kolejnych tygodniowych wzrostów, nie oglądaliśmy od marca ubiegłego roku. To wydarzenie jednak jest jedynie efektowne, ale w żadnym wypadku nie przesądza o efektywności parkietu w kolejnych tygodniach. Nadal pierwsze poważne testy czekają na popyt 4-5 proc. powyżej obecnych wartości. Do czasu ich osiągnięcia i przełamania o żadnych istotnych zwrotach nie możemy mówić.

Reklama