W czerwcu PKPP Lewiatan zbadał 358 firm różnej wielkości – od gigantów po mikroprzedsiębiorstwa. Okazało się, że największe problemy z terminowym regulowaniem zobowiązań odczuwają firmy średniej wielkości. One także mają największy kłopot z dostępem do kredytu.

- Firmy te podczas boomu w latach 2003-2008 nie wypracowały umiejętności skutecznego zarządzania płynnością finansową przy już relatywnie dużej skali działania. Teraz odczuwają tego skutki. Aż 63 proc. z nich narzeka – podkreśla. Największe opóźnienia w regulowaniu zobowiązań występują w przemyśle i budownictwie (odpowiednio 56 proc. i 54 proc.). Najlepiej radzą sobie hotele i restauracje, tylko 36 proc, przyznaje się do kłopotów. – Ale to efekt specyfiki tej branży, gdzie klienci z reguły regulują należności kartą płatniczą - podkreśla.

Relatywnie dobrze wypadają firmy z sektora telekomunikacji. Tylko 39 proc. z nich ma problemy. - Jest to efekt umiejętności zarządzania relacjami z kontrahentami – dodaje. Jeżeli chodzi o zatory płatnicze, to w największym stopniu wydłużeniu uległ okres spłaty kontrahentów firm średnich i sięga dzisiaj 8 tygodni. Najlepiej ze ściąganiem należności radzą sobie mikroprzedsiębiorstwa.

- To zapewne efekt konserwatywnej polityki zarządzania płynnością, która zaostrza się w okresie spowolnienia gospodarczego. Mikrofirmy podejmują współpracę z innymi przedsiębiorstwami dopiero po otrzymaniu zaliczki. W sporej części nawet po otrzymaniu całości płatności przed wydaniem towaru czy świadczenia usługi klientowi - dodaje.
Pocieszające, że w pierwszych miesiącach br. większość firm (56 proc.) nie potrzebowała finansowania zewnętrznego i nie korzystała z kredytów. Wpłynęły na to dwa czynniki: spore zapasy własnych środków czyli zatrzymane zyski oraz pewien konserwatyzm polskich przedsiębiorców dotyczący struktury finansowania.

Reklama

W okresie boomu (2003-2008) średnie i duże przedsiębiorstwa wypracowały zysk na poziomie 351 mld zł. Z tego zatrzymały dla siebie 55-60 proc. czyli ponad 180 mld zł. – Pozwoliło im to na utrzymanie wysokiej, bo ponad 30 proc. płynności gotówkowej oraz wysokiej zdolności kredytowej - podkreśla dr Krzysztoszek.

We wspomnianym okresie wartość depozytów polskich przedsiębiorstw wzrosła 3-krotnie (o 94,5 mld zł), a wartość kredytów tylko o 83 proc. (o 103,4 mld zł). Zatrzymały relatywnie sporą część zysków, stosując zachowawcza strategie finansowania. Majątek dużych i średnich firm w ponad 53 proc. był wspierany ze środków własnych. W małych nawet w ponad 70 proc. Praktycznie polskie firmy same finansowały przyrost potrzeb kredytowych. W maju br. wartość udzielonych kredytów wynosiła 232,4 mld zł, a depozytów 140,9 mld zł. Praktycznie od lipca 2008 r. do maja 2009 r. wartość depozytów nie wzrosła. Natomiast nominalna wartość kredytów zwiększyła się o 14 proc. (o ok. 6 proc. po uwzględnieniu struktury walutowej kredytów i osłabieniu złotego).

Przedsiębiorstwa wykorzystują zatem własne zyski i relatywnie w niewielkim stopniu - kredyty. Korzystają także ze zobowiązań handlowych. Największe problemy z dostępem do kredytów miały przedsiębiorstwa średnie i duże. Mikrofirmy w zasadzie bazowały na własnych środkach. Aż 30 proc. dużych firm narzekało na kłopoty w uzyskaniu kredytu obrotowego, gdy tylko 6 proc mikro. Najważniejsze przeszkody to: wzrost kosztu kredytu (46 proc.), co nie dziwi w sytuacji rosnącego ryzyka wynikającego ze spowolnienia gospodarczego. Wyższa wartość zabezpieczenia (33 proc.), wydłużenie okresu oczekiwania na decyzje banku (31 proc.). W przypadku 27 proc. firm - zmniejszenie kwoty kredytu. Aż 15 proc. firm bank odmówił kredytu. Eksperci Lewiatana uważają, że nie ma jeszcze problemów z zatorami płatniczymi. Firmy nie odczuwają pogorszenie płynności gotówkowej. W I kwartale br. GUS uznał, że wynosiła 31,9 proc. Jednakże wzrasta wykorzystywanie zobowiązań handlowych do zwiększania własnej płynności.

- Przy ograniczonym dostępie do kredytów obrotowych może się w sposób istotny pogorszyć sytuacja bardzo dużej liczby firm. Niektóre z nich staną przed brakiem możliwości zapłaty zobowiązań czyli bankructwem - podkreśla dr Krzysztoszek.
Dostęp do kredytów obrotowych nie blokuje działalności firm. Przedsiębiorstwa korzystają cały czas ze środków własnych.
– Problemy wynikające z ograniczonego dostępu do kredytów zaczną się pod koniec 2009 r., gdy przedsiębiorcy wykorzystają już „poduszkę” kapitałową, depozyty zaczną się kurczyć, a gospodarkę będą gnębić zatory płatnicze. Jak najszybciej trzeba uruchomić fundusze poręczeniowe i gwarancyjne oraz pożyczkowe, na które są środki publiczne w Banku Gospodarstwa Krajowego oraz z funduszy strukturalnych (unijnych). Niestety, proces ich wykorzystania nie rozpoczął się. Mamy ustawy, mamy pieniądze, ale nic się nie dzieje. Coś z tym trzeba zrobić - apeluje.