Wygłaszając rządowe expose Merkel wyraziła oczekiwanie, że GM przedstawi rzetelną koncepcję sanacji Opla. Jak jednocześnie zaznaczyła, niemiecki rząd federalny i władze krajów związkowych są tu w zasadzie gotowe do pomocy.

Zdaniem Merkel, kierownictwo General Motors przez miesiące nie było w stanie "sprostać swej roli koncernu macierzystego" Opla, którego pracownicy "doznali głębokiego rozczarowania". Pani kanclerz ponownie wyraziła ubolewanie z powodu anulowania sprzedaży większości udziałów Opla konsorcjum kanadyjsko-austriackiego producenta części samochodowych Magna i rosyjskiego banku państwowego Sbierbank.

Niespodziewana rezygnacja koncernu General Motors ze sprzedaży większości udziałów Opla konsorcjum kanadyjsko-austriackiego producenta części samochodowych Magna i rosyjskiego banku państwowego Sbierbank została uznana za pierwszą porażkę nowego niemieckiego rządu chadeków i liberałów.

W swym pierwszym wystąpieniu programowym po wrześniowych wyborach do Bundestagu szefowa niemieckiego rządu przedstawiła pięciopunktowy plan działań. Najważniejszym zadaniem jest - jak mówiła - pokonanie kryzysu gospodarczego.

Reklama

Następnie wymieniła: polepszenie relacji państwo-obywatel, znalezienie odpowiedzi na wyzwania związane ze starzeniem się społeczeństwa, uregulowanie wykorzystania surowców naturalnych, także w wymiarze globalnym, oraz znalezienie kompromisu pomiędzy wolnością obywateli a potrzebą zapewnienia bezpieczeństwa wobec nowych zagrożeń.

Szefowa niemieckiego rządu zapowiedziała "surową analizę" stanu gospodarki i ostrzegła, że pełne rozmiary obecnego kryzysu ujawnią się dopiero w przyszłym roku.

"Niemcy stoją w obliczu najpoważniejszej próby od chwili zjednoczenia Niemiec (...) Jeśli popełnimy błędy, będą one nie do naprawienia. Jeśli postąpimy właściwie, poprowadzimy Niemcy w kierunku nowej siły" - powiedziała Merkel.

Według niej względnie niski poziom bezrobocia w Niemczech to wyłącznie skutek przedłużenia okresu wypłacania zasiłku uzupełniającego pracownikom, zatrudnionym w niepełnym wymiarze godzin. Zapowiedziała, że nowa koalicja rządowa jej chadeckiego bloku CDU/CSU i liberalnej Partii Wolnych Demokratów (FDP) utrzyma to przedłużenie.

Jak zaznaczyła, walka o gospodarcze odrodzenie państwa będzie trudna. "Pełny impet skutków kryzysu dosięgnie nas dopiero w przyszłym roku. Problemy jeszcze się zwiększą, zanim zacznie nam iść lepiej. Możemy doznać fiaska lub może nam się udać. Możliwe jest jedno i drugie. Chcę, i my chcemy, by się nam udało" - podkreśliła Merkel.



Zadeklarowała jednocześnie realizację swej przedwyborczej obietnicy obniżenia podatków w celu pobudzenia wzrostu gospodarczego.

"Również w roku 2011 uruchomimy kolejny bodziec wzrostowy, i to w formie obniżek podatku dochodowego. Bodziec ten wykorzystamy również do tego, by wprowadzić strukturalne długoterminowe zmiany w systemie podatkowym" - powiedziała Merkel. Według niej, nowy system ma być "prosty, niewygórowany i sprawiedliwy".

Jak wskazała, niemieckie banki komercyjne powinny się silniej zaangażować w kredytowanie przedsiębiorstw. "Wydaje mi się, iż nadszedł czas, by przypomnieć, że sektor finansowy pełni rolę służebną. W przeciwnym razie będziemy mieć znaczne kłopoty z naszą gospodarką" - ostrzegła.

Plany nowego niemieckiego rządu ostro skrytykował szef opozycyjnej frakcji SPD i były wicekanclerz Frank-Walter Steinmeier. Jak ocenił, rząd popełnił "katastrofalny falstart". "W umowie koalicyjnej wytyczono kierunek ku innej republice" - powiedział. "Ten kraj zostanie podzielony. Nie będzie burzenia murów, ale powstaną kolejne" - dodał.

Według Steinmeiera kanclerz Merkel świadomie unika jasnych wypowiedzi na temat obciążeń czekających obywateli. Obietnicę obniżki podatków przy jednoczesnym rekordowym zadłużeniu nazwał "ekonomiczną jazdą pod prąd".

Ocenił, że Merkel i wicekanclerz Guido Westerwelle (FDP) nie są "idealną parą niemieckiej polityki", ale "parą fantastów".

Z kolei szef partii Lewica Oskar Lafontaine zarzucił nowemu rządowi, że jest niezdolny do realizacji kluczowych zadań. "To zły rząd w złym czasie" - powiedział.

Zdaniem Lafontaine'a o polityce wciąż decyduje sektor finansowy. "Banki nadal postępują tak, jak dotychczas, i to jest skandalem" - dodał, apelując o uregulowanie międzynarodowych rynków finansowych.