Choć niemiecka gospodarka ma się zwiększyć w tym roku o ponad 3 proc., Angela Merkel zdecydowanie wyklucza poluzowanie pakietu oszczędnościowego i jakąkolwiek obniżkę podatków. Z powodu uzależnienia Niemiec od eksportu notowane w ostatnich tygodniach optymistyczne dane dotyczące ożywienia największej gospodarki Europy mogą się okazać chwilowym fenomenem. Właśnie dlatego Merkel decyduje się na kosztowne politycznie utrzymywanie dyscypliny budżetowej. – Walka z zadłużeniem pozostaje priorytetem tego rządu. Dobre prognozy gospodarcze nie oznaczają wcale, że mamy więcej pieniędzy, lecz tylko trochę mniej długów – ogłosił nowy rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert.

Niepewność o USA

Ostrożność Merkel jest uzasadniona, bo niemiecki wzrost nie ma jeszcze solidnych podstaw. Pierwsze ostrzeżenie nadeszło wczoraj, gdy prestiżowe Centrum Badań nad Europejską Gospodarką w Mannheim (ZEW) opublikowało swój sierpniowy barometr obrazujący nastroje panujące wśród niemieckich przedsiębiorców. Wynika z niego wprawdzie, że tamtejszy biznes coraz lepiej ocenia pokryzysową kondycję gospodarki. Inwestorzy martwią się jednak, że notowane w pierwszej połowie roku ożywienie zacznie stopniowo wygasać (indeks oczekiwań na najbliższe pół roku sięgnął najniższego poziomu od kwietnia 2009 r.). Wszystko z powodu uzależnienia ekonomii naszych zachodnich sąsiadów od eksportu (głównie do Azji i Stanów Zjednoczonych).
– Zwłaszcza wzmożona sprzedaż towarów za Atlantyk była wynikiem działających tam pakietów stymulacyjnych, które teraz zaczynają jednak stopniowo wygasać – tłumaczy nam Frieder Mokinski z instytutu ZEW, który wczoraj opublikował wyniki swoich badań.
Reklama
Trzymanie się przez Merkel pakietu oszczędnościowego świadczy o tym, że Urząd Kanclerski ma świadomość zagrożeń. – Według koncepcji Merkel kluczem do wyprowadzenia niemieckiej gospodarki na spokojne wody jest przede wszystkim obniżenie rekordowego zadłużenia (deficyt budżetowy wyniesie w tym roku ok. 60 mld euro – red.) – uważa Rainer Kambeck z instytutu ekonomicznego RWI w Essen.
Forsowane przez Merkel oszczędności (w przyszłym roku niemiecki budżet będzie o 4 proc. mniejszy niż w 2010) mają jednak swoją polityczną cenę. Nieuchronne wydaje się pogłębianie sporu z wicekanclerzem Guido Westerwellem. Lider liberalnego FDP, który od jesieni współtworzy jako mniejszościowy koalicjant rząd w Berlinie, przez kilka ostatnich dni wraca do sprawy obniżek podatków, głównego hasła, z którym jego partia szła do wyborów w 2009 roku. Nazywa to dywidendą, którą należy wypłacić społeczeństwu za poprawę sytuacji. Z powodu porzucenia tych liberalnych obietnic poparcie dla jego partii spadło od tamtej pory z 15 do 4 proc. Zdaniem obserwatorów im bliżej do planowanych na 2013 rok wyborów do Bundestagu, tym więcej będzie tarć wewnątrzkoalicyjnych na tle podatków, bo FDP potrzebuje wyrazistości, by nie zniknąć ze sceny politycznej.

Sondaże nieubłagane

Cenę za podejmowanie niepopularnych fiskalnych decyzji płaci też sama Merkel. Po kilku latach królowania na listach najpopularniejszych niemieckich polityków dziś coraz częściej plasuje się w tego typu sondażach poza pierwszą trójką. Na dodatek straciła zrozumienie dużej części niemieckiej opinii publicznej. Według lewicy, zamiast ciąć wydatki socjalne, powinna raczej opodatkować dochody najbogatszych. Dla obozu liberalno-konserwatywnego jest z kolei za mało odważna w zdejmowaniu obciążeń z tworzących miejsca pracy przedsiębiorców.
Efektem tego stanu jest cała seria bolesnych porażek politycznych pani kanclerz, m.in. utrata przez CDU największego niemieckiego landu Nadrenii-Północnej Westfalii na rzecz łapiącej wiatr w żagle koalicji SPD – Zieloni, problemy z przeforsowaniem własnego kandydata na prezydenta Niemiec oraz coraz słabsze notowania sondażowe w obliczu przyszłorocznych wyborów w kolejnych niemieckich landach m.in. Badenii-Wirtembergii.
3 proc. – o tyle ma wzrosnąć na koniec tego roku niemiecki produkt krajowy brutto
4 proc. – o tyle schudnie w przyszłym roku niemiecki budżet
20 mld euro – o tyle mniejszy będzie niemiecki deficyt budżetowy dzięki silniejszemu, niż pierwotnie zakładano, ożywieniu gospodarczemu
0,35 proc. PKB – tyle ma wynosić od 2016 r. górna granica niemieckiego deficytu budżetowego zapisanego w konstytucji