Wysiłki, by uratować światową gospodarkę w 2012 r., będą paraliżowane przez polityczny paradoks. Im bardziej współpraca międzynarodowa jest potrzebna, tym trudniej będzie ją osiągnąć.
Sytuacja gospodarcza się pogarsza, a narodowi przywódcy muszą podejmować drastyczne działania, które trudno wytłumaczyć rodzimemu wyborcy: brać udział w akcjach ratunkowych dla biedniejszych krajów, subsydiować powszechnie znienawidzonych bankierów, cierpliwie pracować z krajami, o których znaczna część społeczeństwa sądzi, że są bankrutami lub oszustami.
Polityczna presja powstrzymała UE przed rozwiązaniem jej problemów dłużnych. Problemy te się pogłębią, ponieważ wiele krajów czekają wybory (prezydenckie w USA, Francji Rosji) lub zmiana na szczytach władzy (Chiny). Jednak największe oczekiwania będą dotyczyć kraju, w którym w tym roku nie są planowane wybory. Niemcy nie chcą jednak ponownie sięgać po swoją książeczkę czekową. Polityka Angeli Merkel jest podyktowana społecznym pragnieniem, by Berlin nie finansował dalszych planów ratunkowych dla Europy, a zamiast tego eksportował swoją kulturę stabilności.
Merkel bywa za to krytykowana przez zagranicznych przywódców. Inni robią jednak to samo. Nicolas Sarkozy spróbuje przenieść wszelkie dalsze decyzje w sprawie kryzysu poza datę 6 maja, starając się zabezpieczyć przed oskarżeniami, że posunął się za daleko, oddając suwerenność niecierpliwym Niemcom.
Reklama
A co z Ameryką? Rozmowy o pomocy zagranicznej będą w roku wyborczym jak pocałunek śmierci. Największym życzeniem Baracka Obamy na 2012 r. jest to, by Europejczycy zdołali się porozumieć i uniknęli wpędzenia świata w recesję, zanim Amerykanie pójdą w listopadzie do urn. Ponieważ USA zajmują się sobą, niektórzy pieniędzy i przywództwa zaczną szukać w Chinach. To stało się widoczne już w 2011 r., kiedy europejscy politycy zakończyli jeden z unijnych szczytów, zwracając się do Pekinu w upokarzająco nieskutecznej próbie zainteresowania Chińczyków kupnem większej ilości europejskich papierów dłużnych.
Jednak kierownictwo Komunistycznej Partii Chin większą część roku poświęci na wewnętrzne walki o władzę. Wprawdzie tożsamości nowego prezydenta i premiera są już znane – stanowiska te zajmą odpowiednio Xi Jinping i Li Keqinag – cała reszta jest jednak do wzięcia. Przekazanie władzy w Pekinie będzie bardziej dynamiczne i obfitujące w niespodzianki, niż wielu się spodziewa. Gwarantuje jednak również, że Chiny będą miały niewiele energii, by poświęcać się skomplikowanej współpracy międzynarodowej.



W 2012 r. możemy oczekiwać od światowej polityki wartości rozrywkowej, którą zapewniają wybory – ale nie rozwiązania globalnych problemów.