Wręcz odwrotnie – ze słów Bena Bernanke wynika, że bank centralny uważnie monitoruje wpływ utrzymywania niskich stóp procentowych na rynki finansowe i możliwości kreowania na ich bazie nowych ryzyk w postaci nadmiernej spekulacji na bazie taniego i zbyt dostępnego pieniądza. Można w tym wyczytać ukrytą intencję, że ultraliberalna polityka nie będzie trwać wiecznie i FED korzystając z okazji w postaci lepszych danych makro, będzie chciał się od tego pomału odcinać.

W efekcie po południu dolar jeszcze bardziej zyskał, chociaż już nie względem jena, którego ostatnia słabość była dość duża. Zresztą pojawiły się wypowiedzi ze szczytu G-7, gdzie wprawdzie nie skarcono Japonii za celowe osłabienie jena, to jednak delikatnie przypomniano, że wszyscy powinni unikać jakichkolwiek podejrzeń związanych z manipulacją walutą dla osiągnięcia doraźnych korzyści gospodarczych. Nie oznacza to jednak, że JPY nie będzie dalej tracić w kolejnych dniach.
W przypadku EUR/USD przetestowaliśmy okolice 1,2950, ale nie zostały one złamane – w rannym komentarzu sugerowałem, że konieczny byłby do tego kolejny pretekst w postaci słabych danych makroekonomicznych z Chin, jakie poznamy w czwartek rano. Rejon 1,2950 jest kluczowy, gdyż jego przełamanie będzie oznaczać, że rynek ma wolną drogę w stronę 1,2750-1,2800 w kolejnych dniach. Jeżeli chińskie odczyty okażą się jednak dobre, to możemy szybko powrócić w okolice 1,3035 (to teraz mocny opór), zanim zobaczymy skuteczną próbę złamania 1,2950.