Cztery partie mające utworzyć koalicję rządową mimo intensywnych dwutygodniowych negocjacji są dalekie od porozumienia. Tymczasem dotychczasowy rząd premiera Jensa Stoltenberga ma zakończyć swą pracę w połowie października.

W dyskusjach prowadzonych pod przywództwem Erny Solberg, stojącej na czele największej Partii Konserwatywnej, pojawiły się spory dotyczące zasadniczych kwestii. Dwóch mniejszych partnerów - Chrześcijańska Partia Ludowa oraz Partia Liberalna - obawiają się supremacji w przyszłym gabinecie czwartego ugrupowania. Jest nim agresywna, skrajnie prawicowa i populistyczna Partia Postępu pod przywództwem pani Siv Jensen. Domaga się ona zmiany dotychczasowej polityki imigracyjnej i powstrzymania napływu cudzoziemskich pracowników.

Żąda rozpoczęcia eksploatacji pokładów ropy w rejonie wysp Lofotów na Morzu Norweskim traktowanych dotychczas jako ekologiczne sanktuarium. Chce też obniżenia podatków i zniesienia opłat za korzystnie z dróg, dzięki którym gminy mogą inwestować w ich rozbudową. Norweskie media twierdzą, że w takiej sytuacji nie można określić nawet w przybliżeniu, kiedy krajem zacznie kierować nowy rząd. Przypominają jednocześnie ostrzeżenia dotychczasowego premiera Stoltenberga: współpraca rządowa prawicy już kilkakrotnie kończyła się prawicowym chaosem.