Dramatyzm sytuacji rozumieją już władze - szukają dróg ratowania sektora finansowego. Bank centralny Białorusi prowadzi politykę twardego pieniądza. Zdaniem ekonomisty Leonida Złotnikowa nie przyniesie to jednak efektów.

Obserwator Finansowy: Inflacja na Białorusi po sześciu miesiącach wyniosła 7 proc. Jakie działania podejmuje Bank Narodowy, żeby ten procent nie był jeszcze wyższy?

Leonid Złotnikow: Na Białorusi większość sfer życia publicznego i gospodarki jest kontrolowana przez władzę. Sektor finansowy nie jest wyjątkiem. Bank Narodowy robi wszystko, aby ograniczyć podaż pieniądza. Bez tego Białoruś czekałaby potężna inflacja. A to spowodowałoby polityczne niebezpieczeństwo dla władz białoruskich. Dlatego stopa referencyjna NBB jest na poziomie dwukrotnie wyższym od prognozy wzrostu cen (w 2013 r.), które są utrzymywane przez państwo, co stymuluje zwiększenie wkładów bankowych.

>>> Czytaj też: Pudrowanie PKB: zobacz, jak państwa uprawiają kreatywną księgowość

Reklama

NBB utrzymuje stopę referencyjną na poziomie 23,5 proc., ponieważ inflacja jest bardzo wysoka. Jeśli popatrzeć w ujęciu rocznym, to w sierpniu 2013 r. inflacja CPI wyniosła 15,0 proc.. Zresztą, w ostatnich miesiącach stosunkowo twarda polityka NBB pozwoliła na ograniczenie wzrostu cen. Przykładowo, w lipcu wzrosły one jedynie o 0,1 proc. w stosunku do czerwca.

Podwyższono poziom kapitału podstawowego Banku Narodowego. Prostym krokiem jest utrzymywanie wysokiego oprocentowania kredytów, co powoduje, że drożeje pożyczanie pieniędzy przez banki komercyjne i w rezultacie zmniejsza się rentowność udzielanych kredytów w sytuacji wysokich stop procentowych.

Jednocześnie banki komercyjne mają możliwość umieszczania depozytów w Banku Narodowym oprocentowanych na 20 proc. w skali roku. Daje to niemały dochód, gdyż inflacja wynosi tylko 8 proc. w ciągu 8 miesięcy tego roku. I jeśli strategia Banku Narodowego się powiedzie, to inflacja wyniesie 11-12 proc. w skali roku. I wtedy banki komercyjne zyskają swój dochód. Jednak Bank Narodowy wyda w tym czasie na to ok. 200 – 400 mln dolarów, ale przystaje na te straty, żeby utrzymywać strategię wstrzymywania podaży pieniądza i utrzymywania nieznacznym kosztem kursu białoruskiego rubla.

Jedynym narzędziem rynkowym, które nie jest kontrolowane przez Bank Narodowy są transakcje pomiędzy bankami komercyjnymi z oprocentowaniem na dobę lub noc. Ostatnio oprocentowanie na rynku międzybankowym dochodzi nawet do 80 proc. w skali roku. I odsetki z tych transakcji ukazują realną płynność banków komercyjnych.

W jakim stopniu, sektor finansowy Białorusi jest zabezpieczony przed niestabilnością. Co się może stać w sytuacji kryzysu?

Państwo posiada fundusze ubezpieczeniowe dla depozytów bankowych. Tam są gromadzone środki na wypadek, gdyby kilka banków miało stracić płynność. Ten fundusz to w tej chwili ok. 300 – 400 mln dolarów. Duże białoruskie banki jednak nie mogą upaść, gdyż 80 proc. aktywów bankowych należy do banków państwowych. I nie może być mowy o ich bankructwie. A mniejsze banki zajmują się bankowością detaliczną – nawet jeśli jeden z nich czy dwa zbankrutują, to pieniędzy z funduszu ubezpieczeniowego wystarczy. Pomimo to sytuacja banków komercyjnych jest jednak bardzo trudna. Ostatnio na rynku międzybankowym oprocentowanie dochodzi nawet do 80 proc. w skali roku. Może oznaczać to, że te banki działają na krawędzi opłacalności.

Pełna treść wywiadu na obserwatorfinansowy.pl